Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

„Ukraina jest jak słabszy bokser i to ze związaną ręką. Cywilizowany świat musi zareagować”

„Tysiąc dni rosyjskiej agresji, tysiąc dni bohaterstwa i cierpienia obywateli Ukrainy, tysiąc dni polskiej pomocy i solidarności” – tak o tysięcznym dniu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę pisał premier polskiego rządu Donald Tusk. „Powiedzieć, że Ukraina może z tym olbrzymem (Rosją – red.) i jego sojusznikami zostać sam na sam, to tak jak powiedzieć, że na pewno nie odrobiono w należyty sposób lekcji historii. Pamiętamy, jak zaczynał Hitler. Czy udało się go powstrzymać?” - komentuje w Radiu Kraków konsul generalny Ukrainy Wiaczesław Wojnarowski.

Konflikt w Ukrainie, Donieck. Fot. EPA/Press service of the 24th Mechanized Brigade

Posłuchaj rozmowy z Wiaczesławem Wojnarowskim konsulem generalnym Ukrainy w Krakowie

Wiaczesław Wojnarowski: Na początku chciałbym serdecznie podziękować słuchaczom, pracownikom Radia Kraków za to, że w tak trudnej chwili, w ciągu tego tysiąca dni byliście razem z nami, solidarnie z Ukrainą. Dziękuję z całego serca.

Mija 1000 dni pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę Mija 1000 dni pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę

Jacek Bańka: Który z tych tysiąca dni szczególnie zapamiętał pan, tu, w Krakowie?

Na pewno o każdym z tych dni można napisać odrębną książkę, ale nigdy nie zapomnę pierwszego dnia. Ten dzień był szczególnie trudny i każdy Ukrainiec ma w pamięci na pewno odbitki tego dnia w sekundach. Zamartwianie się krajem, przyszłością, rodziną, najbliższymi. To też wyzwanie, które spadło na mnie jako na konsula i na moje koleżanki i kolegów w konsulacie.

Były też dni pełnego zwątpienia?

Wróg nam nie pozostawił wyboru i od pierwszego dnia wierzyliśmy w naszego prezydenta, nasz rząd, nasze siły zbrojne i nasz naród. Wybór był bardzo prosty: albo wywalczymy zwycięstwo albo zginiemy.

Michał Olszewski: Michał Olszewski: "Trudno jest dyskutować z człowiekiem, który ma pistolet przy skroni"

Premier polskiego rządu napisał dzisiaj: „Tysiąc dni agresji rosyjskiej, tysiąc dni bohaterstwa i cierpienia Ukraińców, tysiąc dni polskiej pomocy i solidarności”. Dodałby coś pan?

Na pewno tysiąc dni odwagi, tysiąc dni tego, że wierzymy w nasze zwycięstwo. Przez tych tysiąc dni to jest też 20% okupowanego terytorium Ukrainy, 30% terytorium zaminowanego. To tysiąc dni, kiedy straciliśmy wiele córek i synów naszego narodu, którzy walczą w tej chwili o przyszłość nie tylko naszego kraju, ale całej Europy.

A jak potrzeby i problemy obywateli Ukrainy w Krakowie zmieniały się w ciągu tych tysiąca dni?

Jeżeli wracamy do tych momentów, to powinniśmy wrócić do tych pierwszych dni, tygodni, miesięcy, kiedy do Krakowa każdej doby przybywało powyżej 40 tysięcy naszych rodaków. W Galerii Krakowskiej pomagało im ponad 2,5 tysięcy wolontariuszy, Polek i Polaków różnych fachów, różnego wieku, osób, które otwierały swoje serce i domy dla naszych rodaków. I za to też szczególnie dziękuję.

A jak zmieniała się przez ten czas liczba obywateli Ukrainy mieszkających w Krakowie?

Jeszcze przed inwazją w Krakowie mogło być około 100 tysięcy Ukraińców. Wielu z tych, którzy przybyli, jechało dalej, do innych krajów i miast. Możemy powiedzieć, że w tym najwyższym momencie było na pewno powyżej 200 tysięcy Ukraińców w Krakowie.

Jak się żyje w Ukrainie? Są problemy, o których się nie mówi Jak się żyje w Ukrainie? Są problemy, o których się nie mówi

Co o Krakowie mówią ci obywatele Ukrainy, którzy przyjechali tutaj już po rozpoczęciu tej pełnoskalowej agresji Rosji?

Dość często te opowieści czy myśli naszych rodaków zaczynają się od konkretnych ludzi. Ludzi, do których domów oni trafili; ludzi, którzy udzielili im pierwszej pomocy i naszym rannym, i żołnierzom, i cywilom, i lekarzom. Także pedagogom, którzy też w szkołach uczyli i uczą nadal nasze dzieci i studentów. Solidarność właśnie wspólnoty akademickiej Krakowa była ważna. Szczególne podziękowanie dla samorządu, i Krakowa, i Małopolski – naprawdę bohatersko się zachowali w tak trudnej sytuacji.

A czy na wzajemne stosunki choćby codzienne, sąsiedzkie wpływają relacje pomiędzy rządami obu państw? Mieliśmy kryzys zbożowy.

Już kiedyś rozmawialiśmy o tym i jestem głęboko przekonany, że więzi naszych rodaków, którzy mieszkali i czasem nadal mieszkają w rodzinach polskich, są praktycznie rodzinne i żadne fale polityczne nie są w stanie ich zrujnować.

Do systemu edukacyjnego po 1 września nie weszło około 20 tysięcy ukraińskich dzieci. Co mogło stać za tą decyzją?

To jest złożony problem. Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że kiedy mówimy już o nastolatkach to przejście z systemu ukraińskiego, który dość poważnie się różni od systemu edukacyjnego w Polsce, to poważne wyzwanie. Wcześniej były trzy systemy, kiedy nasi uczniowie uczyli się online zgodnie z programem ukraińskim. Były też dzieci, które chodziły do szkół polskich, ale też uczniowie, którzy łączyli dwa programy. Dużo naszych rodaków wróciło do kraju, szczególnie do regionu centralnego, zachodniego, gdzie jest nie to że bezpiecznie, bo nie ma takiego miejsca na terenie Ukrainy, ale gdzie te szkoły właśnie funkcjonują.

Prof. Pamuła-Behrens: Jak uczyć ukraińskie dzieci w polskiej szkole? Z wrażliwością wielokulturową Prof. Pamuła-Behrens: Jak uczyć ukraińskie dzieci w polskiej szkole? Z wrażliwością wielokulturową

To wszystko także odbywa się kosztem uzyskania 800+, a to jest przecież realne wsparcie dla rodzin.

Myślę, że każda rodzina wybiera sama. Niektórzy wracają do swoich domów, ale są i tacy, którzy nie mogą tego zrobić, bo tak naprawdę wiele wiosek i miast już nie istnieje. Zniknęły z powierzchni Ziemi.

Wiaczesław Wojnarowski - konsul generalny Ukrainy w Krakowie. Fot. J. Bańka

Wiaczesław Wojnarowski - konsul generalny Ukrainy w Krakowie. Fot. J. Bańka

A gdzie jest dzisiaj Ukraina w tym tysięcznym dniu walk – w momencie, gdy wojska rosyjskie zyskują przewagę na wschodzie kraju, a prezydent Stanów Zjednoczonych podejmuje decyzję o możliwości użycia amerykańskich rakiet do ataków w głąb Rosji?

To jest trudny temat. Uważamy, że to wciąż za mało i wciąż za późno. To wygląda jak walka dwóch bokserów, gdzie mniejszy i słabszy ma jedną związaną rękę.

Żebyśmy mogli wywalczyć zwycięstwo i pokój dla Europy, naprawdę potrzebujemy, już w tej chwili, maksymalnego wsparcia na poziomie politycznym, dostarczania broni, też sankcji. My widzimy, jak rozwija się sytuacja. Wojska koreańskie w Ukrainie już są, Iran nadaje rakiety, idzie wsparcie od innych krajów. Powiedzieć, że Ukraina może z tym olbrzymem (Rosją - red.) i jego sojusznikami zostać sam na sam, to tak jak powiedzieć, że na pewno nie odrobiono w należyty sposób lekcji historii.

Pamiętamy, jak zaczynał Hitler: Sudety, aneksja Austrii, Czechosłowacji, później też pełnoskalowa inwazja na Polskę. Czy wtedy udało się wstrzymać Hitlera tym, żeby jakoś się z nim dogadać? Sytuacja jest identyczna.

Polak i Ukrainiec w krainie spisków i uprzedzeń. Polak i Ukrainiec w krainie spisków i uprzedzeń. "Ta trucizna jest przekazywana z pokolenia na pokolenie"

Są różne scenariusze pokojowe snute przez przywódców państw, między innymi ze strefą zdemilitaryzowaną i utratą części terytorium Ukrainy. Jak je pan przyjmuje?

Teraz oczekuje się wspólnej decyzji cywilizowanego świata, jak odpowiedzieć na tę agresywną politykę. Tylko musimy pamiętać, że jakiekolwiek naruszenie terytorialnej integralności naszego kraju tak naprawdę otwiera drzwi do piekła. Nie będzie już żadnych reguł w świecie i każdy z agresorów czy dyktatorów może posłużyć się właśnie tym precedensem.

Są też sami obywatele Ukrainy, którzy chcą końca wojny. Na jakich zasadach?

Ukraina i nasz naród zapłaciły i nadal płacą najwyższą cenę. Myślę, że te punkty w żadnym wypadku są nie do przyjęcia.

Wiemy, że każda wojna kończy się negocjacją i pokojem. Tylko ten pokój i te negocjacje nie mogą być w żaden sposób nigdy prowadzone bez Ukrainy.

Czego się pan dowiedział o swoich współobywatelach w ciągu tych ostatnich tysiąca dni?

Na pewno czuję wielką dumę z mojego narodu. Jestem wdzięczny za solidarność, odwagę, heroizm, który nasi rodacy, kobiety i mężczyźni pokazali w czasie tej pełnoskalowej inwazji.

Wracając do tych pierwszych dni – bardzo dobrze pamiętam, kiedy były dwie kolejki na granicy w obie strony. Wjeżdżały kobiety, dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne i wyjeżdżali mężczyźni, żeby walczyć i bronić naszego kraju.

Tematy:
Autor:
Jacek Bańka

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię