Trudno o przyjemniejsze obserwacje niż podglądanie trzmieli w takim momencie?
Gdy grają w piłkę na mikroboisku. Ale tak w rzeczywistości to boisko było tunelem z rozsypanymi dokładnie osiemnastoma kulkami półtora milimetrowymi. Część z nich była jeszcze zabarwiona na przykład na fioletowo i żółto, żeby trzmiele widziały w swoim spektrum barwnym. No i trzmiele uogólniając mocno grały. A tak w rzeczywistości to wchodziły w manipulującą interakcję z tymi kulkami na zasadzie dotykania, wchodzenia, popychania. Czyli manipulowały tymi obiektami nieożywionymi. Badały je. Badały, eksplorowały, ale robiły to w takiej formie, że wszystkie ssacze, czy naczelne nawet kryteria zabawy zostały spełnione.
A te kryteria zabawy się zmieniały przez kilka dekad i obecnie mamy innego specjalistę od zachowań zwierząt. Gordon Burkhardt ustalił bardzo wyśrubowane normy tego, c zwierzę musi robić, żeby można było w miarę jednoznacznie określić, że to jest zabawa, a nie jakiś rodzaj zachowania, które spełnia dużo bardziej prosty cel. Trzmiele, wywracając, wchodząc w interakcję z kulkami i manipulując tymi kulkami spełniają wszystkie pięć kryteriów zabawy.
Ewolucja zapytałaby, po co im ta funkcja? Porozrzucane kulki, nie istnieją w środowisku naturalnym trzmieli.
Obawiam się, że w ogóle nie spotykają ich tam. . To jest predyspozycja do tego, że w ogóle są w stanie manipulować obiektami nieożywionymi w sposób celowy, kontrolowany.To mogą, ale nie muszą być kulki, bo to mogłyby być dowolne inne obiekty.Przy czym akurat kulki są najwygodniejsze do manipulowania. Przede wszystkim jest to zdolność koordynacji swoich zachowań. Młode organizmy bawią się. Tutaj trzmiele nawet ten argument spełniły, bo najmłodsze bawiły się najwięcej tymi piłkami, więc ten wzorzec wiekowy był zachowany. I jeszcze samce toczyły dłużej od samic kulki, więc tak stereotypowo.