Troska rodzicielska jest zawsze instynktowna?

To automatyczna reakcja ochrony dziecka, ale mamy do czynienia z behawioralnym dowodem opieki, troski i ryzykowania swojego życia i poświęcenia. Bo jeżeli weźmie się pod uwagę znakomitą większość samic, które od bezkręgowców aż po ssaki, poświęcają swoje ciało, zdrowie i energię, żeby opiekować się potomstwem, to również tam w 99% przypadków mamy automatyczne reakcje mimowolne, nieświadome. Jedynie wśród wyżej rozwiniętych ptaków oraz ssaków mogą zachodzić elastyczne próby zmiany swojego zachowania matki względem dzieci.
W momencie, kiedy jest podejrzenie zagrożenia, dziecko robi jakieś nietypowe zachowania to matka też zachowuje się w sposób kreatywnie inteligentny względem takiego dziecka.


Porozmawiajmy o interesach zwierzęcych rodziców. Opieka się opłaca, tyle, że z perspektywy zwierząt daje ona głównie gwarancję pewności, że geny zostały dobrze przekazane i przetrwają.

Opieka, jako bardzo długotrwała inwestycja własnej energii, czasu, zdrowia przede wszystkim, jest na tyle kosztownym zachowaniem społecznym, że musi być precyzyjnie ulokowana.

Jaki interes mają osobniki, które nie spłodziły potomstwa a opiekują się cudzym?

Jakby pomagają rodzicom mieć pewność, że dziecko sobie radzi. Weźmy przykład zaadoptowanego dziecka własnego, albo nawet innego gatunku, przez dorosłego osobnika, który zaczął się opiekować potomstwem, z którym nie ma żadnego genetycznego pokrewieństwa. W świecie ssaków europejskich, stadnych, to mogą być w zasadzie dowolne sytuacje, gdzie samica opiekuje się w ogóle innym gatunkiem, karmiąc go, albo chroniąc, dając ciepło. Uruchamiają się atawistyczne motywacje związane z pewnymi cechami, czyli dziecko, odpowiedni rodzaj wokalizacji dziecięcej, niezborne ruchy tego dziecka, które wywołują u samicy, nawet innego gatunku, albo ewentualnie samca, jakiś rodzaj subtelnych, instynktownych reakcji. W momencie, kiedy dorosły, wysoce inteligentny ssak, słonia, delfina, szympansa lub goryla opiekuje się niespokrewnionym dzieckiem, to myślę, że tam uruchamiają się na przykład też wyższe uczucia społeczne, stany emocjonalne, które mogą, ale nie muszą być efektem całej gospodarki hormonalnej i atawistycznych odruchów.

Te reakcje zaistniały ponieważ z perspektywy ewolucyjnej okazały się potrzebne?

To był w różnych konfiguracjach taki agregat hormonów, emocji, całościowej zdolności empatii, współodczuwania, kooperowania, niesienia pomocy związanej też z stanami emocjonalnymi i uczuciami, a nie tylko proste reakcje.

Zjawisko, które budzi często nasze zdziwienie i zachwyt, to kwestia potomstwa, które rodzi się bardzo samodzielne? Od czego zależy ten zakres gotowości do życia?

Myślę, że wysokość na poziomie tak zwanego łańcucha troficznego. Czy jestem ofiarą, na którą wszystko poluję, czy jestem w połowie tego łańcucha, czyli jestem roślinożerny, ale ze względu na moje gabaryty łatwo się nie da mnie upolować.

Słoń jest tak zagrożony?

Tak. Dopóki jest mały, albo się oddali od stada i zostanie osaczony przez grupę wygłodniałych lwic. Można jeszcze być na szczycie tego łańcucha troficznego biocenozy i wtedy niewiele mi zagraża.

A jak ta teoria broni się w kontekście zwierząt ludzkich?

Homo sapiens tak jak inne małpy jest gniazdującym zwierzęciem, które rodzi się bardzo mocno nieprzygotowane do życia samodzielnego. My mamy jeszcze jedną niedogodność anatomiczną - rozbudowany centralny układ nerwowy. Gdybyśmy  chcieli tak jak szympans, goryl czy orangutan rodzić się i być względnie dobrze przygotowani do tego, żeby się komunikować i funkcjonować poznawczo, to nasza ciąża musiałaby trwać nie 9, ale 21 miesięcy.

Szympansy, goryle czy orangutany rodzą się o wiele bardziej rozwinięte od człowieka, natomiast osiągają dużo niższy stopień rozwoju. To jest koszt wczesnej samodzielności i ograniczonego stopnia rozwoju?

Człowiek, żeby się mógł w ogóle urodzić anatomicznie, to musi mieć bardzo słabo rozbudowany układ nerwowy, który po narodzinach przyspiesza i ta tzw. synaptogeneza do 3-4. roku życia bardzo intensywnie działa w naszym układzie nerwowym. Pojawiają się niewyobrażalne ilości rozgałęzień dendrytycznych w ośrodkowym układzie nerwowym i wtedy następuje ten najszybszy przyrost intelektualny, gdzie do 4. roku życia u człowieka pojawiają się coraz bardziej zaawansowane zdolności abstrakcyjnego myślenia. Jesteśmy nie tylko społecznie bardzo nieprzygotowani do przyjścia na świat, ale neurologicznie również.

A na jakim etapie rozwoju jest dorosły słoń, gdy zastosujemy ten popularny schemat obliczania wieku dorosłego psa względem wieku człowieka?

Ja jestem bardzo uczulony na tego rodzaju porównania.To jest metafora, ale w bardzo wąskich kontekstach. Pies jest jak dwu i pół, trzyletnie dziecko ludzkie. O określonych zachowaniach, zdolnościach i predyspozycjach. A słoń? Myślę, że podobnie, ale w zupełnie innych obszarach niż pies.Trzeba pamiętać, że w przypadku psów mamy 130 lat hodowania bardzo różnych ras. Pomiędzy dogiem, a chihuahuą jest nie tylko fizjologiczna, ale też poznawcza różnica. To metaforyczne porównywanie wieku, w odniesieniu do ludzi jest de facto skrótem myślowym, dużym uproszczeniem i jeśli już się go używa, to wyłącznie w odpowiednim kontekście i zakresie zdolności i predyspozycji, nie generalnie.