Jak teraz ta dwójka może się podzielić elektoratem byłych kandydatów?
Tomasz Stodolny: Rzeczywiście w Bochni w tych wyborach bardzo obrodziło jeśli chodzi o liczbę kandydatów. W pierwszej turze o głosy mieszkańców zabiegało ich aż siedmioro, co spowodowało niemałą dezorientację wśród wyborców. Wśród tej siódemki nie było urzędującego burmistrza Stefana Kolawińskiego, który miesiąc przed wyborami ogłosił, że nie będzie ubiegał się o elekcję. Spośród tych siedmiu kandydatów w grze pozostało już tylko dwoje zawodników - Ireneusz Sobas, reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość oraz pani Magdalena Łacna z Koalicji Obywatelskiej. Chciałbym zaznaczyć, że taki partyjny pojedynek w finale wyborów w Bochni zdarza się tutaj po raz pierwszy. O ile od 20 lat w kolejnych wyborach zawsze w drugiej turze był reprezentant Prawa i Sprawiedliwości, o tyle zawsze tak się zdarzało, że za rywala miał kogoś z lokalnego komitetu. To nie jest jedyna ciekawostka związana z tym pojedynkiem. Warto podkreślić fakt, że znaczek Koalicji Obywatelskiej dotąd w Bochni raczej nie przysparzał wielu punktów. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że mógł on w pewien sposób przeszkadzać. Oczywiście to pewnego rodzaju przenośnia. Ostatni raz Platforma Obywatelska w tutejszej radzie miejskiej swoich przedstawicieli miała w kadencji 2010 - 2014, było ich wtedy czterech. Potem przez dwie kolejne kadencje nie miała nikogo. Struktury partyjne Koalicji Obywatelskiej w Bochni i powiecie Bocheńskim nigdy nie były silne. Przez te ostatnie dwie kadencje nawet wręcz osłabły. Zaczęło się to zmieniać, gdy szefem Koalicji tutaj w powiecie został pan Krzysztof Nowak, radny Sejmiku Wojewódzkiego, który zresztą ostatnio też wywalczył ponownie mandat. To co prawda jest działacz związany przede wszystkim z Tarnowem, ale od ponad dekady rodzinnie związany jest z Bochnią, tutaj mieszka, a skoro mieszka to zabrał się za ożywienie struktur i te struktury ożyły bardziej. W 21-osobowej radzie miasta mają ponownie cztery mandaty, co więcej kandydatka koalicji ma realne szanse zostać pierwszą w historii Bochni kobietą na fotelu burmistrza miasta.
Jak mogą się rozłożyć głosy tych, którzy głosowali na kandydatów, którzy nie weszli do drugiej tury? Czy raczej kandydat Prawa i Sprawiedliwości może liczyć na większe poparcie, czy być może będzie pierwsza kobieta burmistrz? Pamiętając oczywiście to, że zawsze Koalicji Obywatelskiej, a wcześniej Platformie Obywatelskiej w Bochni było pod górkę.
To jest spora zagadka, ponieważ gdy spojrzymy na liczby, to w pierwszej turze pana Ireneusza Sobasa, czyli reprezentanta Prawa i Sprawiedliwości poparło 2700 osób a panią Magdalenę Łacną 2400 osób, ale pozostałych w pięciu kandydatów dostało w sumie 6 500 głosów, więc naprawdę ten tort do podziału jest spory. No i pytanie, czy zdecydują sympatię li tylko do poszczególnych partii, czy jednak różnice programowe, ale z kolei one są bardzo niewielkie, bo właściwie wszyscy kandydaci wskazywali te same problemy do rozwiązania, te same kierunki rozwoju i tak dalej, więc wydaje mi się, że to będzie spora zagadka. Na razie po tej pierwszej turze wyborów kandydaci troszeczkę schowali się i nie ma żadnych działań promujących. Myślę, że to wszystko jest przed nami i zacznie się dziać w przyszłym tygodniu.