Czy taki zakaz jest najlepszym rozwiązaniem problemu rosnącego spożycia wysokoprocentowego alkoholu?

Zależy. Nie skupiałabym się na sformułowaniu „najlepszy”. Jest to jeden z ważnych elementów przeciwdziałania uzależnieniom, nawet nie tyle od wysokoprocentowych, co w ogóle alkoholi. Ruch jest jak najbardziej we właściwym kierunku.

Środowisko specjalistów docenia pomysł zaostrzenia, jeżeli chodzi o godziny. To ma sens z naszej perspektywy.

Jacek Jordan tłumaczy, że chce, aby prohibicja była przedłużona do 8 rano, bo największym problemem według analiz, jakie przeprowadzono, jest sprzedaż małpek. Blisko pół miliona małpek sprzedaje się rano w Polsce, a około miliona dwustu tysięcy w ciągu całego dnia. Małpki to jest rzeczywiście w tym momencie największy problem?

Są też badania, które mówią, że się sprzedaje około trzech milionów dziennie, w tym milion schodzi rano.

Jeżeli chodzi o zakres godzinowy, to z naszej perspektywy im mniej, tym lepiej. Jako profesjonalista chcę zwrócić uwagę na to, kto sięga po alkohol w godzinach 6-8. To ma ogromne znaczenie.

Nasze doświadczenie i wiedza wskazują, że są to osoby, które funkcjonują już w rozwiniętym uzależnieniu. Ewentualnie są to osoby, które są na dobrej drodze i w celu odstresowania się, przygotowania na trudy dnia sięgają po alkohol. Tym sposobem ułatwiamy rozwój pewnego schematu, który może doprowadzić do uzależnienia.

Czy edukacja się tutaj sprawdza? Czy zmienia się ten profil osób pijących?

Są badania, które potwierdzają, że profilaktyka realizowana kanałem edukacji czy psychoedukacji przynosi rezultaty. To nie jest jednak panaceum na wszystko. Można przywołać przykład Litwy, która postanowiła się dość jednoznacznie rozprawić z narastającym problemem uzależnienia. Tam działania edukacyjne zostały rozwinięte bardzo mocno i efekty są potwierdzone.

W kontekście dostępności alkoholu i tego wszystkiego, co ułatwia używanie alkoholu, edukacja i profilaktyka edukacyjna nie stoją u nas na zbyt wysokim poziomie. A to jest jeden z ważnych elementów. Ludzie są w stanie, szczególnie nieuzależnieni, budując jakąś świadomość, chronić się przed zagrożeniami. Nie przed alkoholem, ale przed zagrożeniami, które z tego wynikają.

Ta świadomość się zmienia na przestrzeni lat?

Zmienia się i to dość znacznie. Widać to po trendzie alkoholowym, który szczególnie w grupie osób młodych jest widoczny. Zmienia się może nie tyle niestety ilość, ale przynajmniej sposób. Młodzież częściej przechodzi na alkohol niskoprocentowy. To nie chroni od uzależnienia, ale jakieś zmiany w modelu następują. Gdyby to było wsparte jeszcze bardziej kompleksową edukacją, to przyniosłoby jeszcze lepsze efekty.

Jak się robi ankiety, pyta się ludzi, to okazuje się, że dość często Polacy wyrażają taką opinię, że pijemy coraz mniej. Nie jest to prawda. Badania wskazują, że jest to pewnego rodzaju iluzja, która wynika z tego, że zmienia się model i moc używanych alkoholi. W kontekście rozwoju uzależnienia to nie ma znaczenia.

Czyli częstotliwość może jest mniejsza, ale jeżeli już pijemy, to pijemy więcej?

Ona może być nawet większa, tylko jest to bardziej „ukulturalnione” i ulegamy pewnemu złudzeniu. Zaczyna nam się to kojarzyć z przyjemnym napojem z parasolką i gubimy świadomość tego, że to też jest alkohol.

Zmienia się model, zmienia się moc używanych alkoholi. W tym jest pewien potencjał prozdrowotny, ale on musi być czymś jeszcze wsparty. Być może właśnie ograniczeniami, na pewno edukacją.

Z jednej strony pijemy alkohole, które często są niskoprocentowe, ale z drugiej strony dane są zatrważające. Można wykluczyć całkowicie małpki?

A cóż miałoby stać na przeszkodzie?

Miało również nie być sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych od tego roku, a to się nie udało ostatecznie.

Oczywiście, że można. Pytanie, czy jest wola, no bo nie oszukujmy się, taka ilość sprzedawanego alkoholu, choćby w postaci małpek, to są pieniądze dla państwa. W tym momencie jako skromny terapeuta apeluję do rządzących o porównanie zysków z kosztami, jakie państwo, społeczeństwo ponosi, nie tylko wykładając środki na leczenie, ale też na zasiłki, alimenty itd.

Zdaje się, że czasem rządzący są nastawieni na korzyści doraźne i bardziej długofalowo nie potrafią patrzeć, bo to jest czysty rachunek ekonomiczny. Alkohol to są konkretne dramaty, ale też konkretne koszta dla państwa.

A może model szwedzki albo norweski? Tam są państwowe sklepy z alkoholem i są one pozbawione wszelkich szyldów zachęcających do wejścia. Nie ma też mowy o promocji, a także reklamach. Czy to jest kierunek realny?

Oczywiście, że realny. To jest kwestia pewnych decyzji prawnych. Wrócę do przykładu Litwy, bo Litwa swego czasu miała problem alkoholizmu dużo bardziej nasilony niż my i w momencie, w którym władze zdecydowały się dość drastycznie ograniczyć dostępność, podwyższyć ceny, ruszyć z akcją edukacyjną, tam się nawet pojawiły protesty społeczne.

Litwa nie ugięła się przed tymi protestami społecznymi. Dzisiaj to wszystko się ułożyło, widać efekty, protestów już nie ma.