Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Tankietka - wyrób czołgopodobny

W tym nowym, wrześniowym, cyklu chciałbym przypomnieć - w czasie kilkunastu najbliższych spotkań - historię legendarnych konstrukcji stanowiących wyposażenie wojska polskiego, we wrześniu 1939. Zdaję sobie sprawę, że słowa "legendarny" w kilku przypadkach użyłem nieco na wyrost, ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone ze względu na intencje, jakie mną kierowały... W naszym cyklu - najwyższy czas na jakiś czołg, choć na początek zajmiemy się czymś co, szczerze mówiąc, raczej tylko czołg udawało. Tankietka - konstrukcja, niezbyt imponująca i dziś już zupełnie zapomniana, w XX-leciu międzywojennym zrobiła sporą karierę. Głównie dlatego, że była takim "wyrobem czołgopodobnym", który, w przypadku państw uboższych, mógł od biedy zaspokoić pancerne ambicje ich przywódców i dowódców.

Na defiladzie w Krakowie. Fot. NAC

Polska, która z wojny bolszewickiej wyszła jako - uwaga - czwarta potęga pancerna świata, głównie dzięki odziedziczonym francuskim czołgom Renault FT-17, z pewnością takie ambicje posiadała. Niestety sprzęt pancerny z pierwszej wojny szybko się zestarzał a skromny potencjał przemysłowy końca lat 20. nie pozwalał na snucie śmielszych planów. Stąd też w 1929 roku sprowadzono do Polski brytyjskie tankietki typu Carden-Loyd, które poddano wszechstronnym próbom poligonowym. W czasie testów okazało się, że brytyjskie pojazdy prezentują się dużo gorzej niż w materiałach reklamowych, nie zdecydowano się więc na zakup licencji, zamiast tego postanowiono o produkcji własnego bezwieżowego czołgu rozpoznawczego - jak oficjalnie nazywano tankietki. Pierwsze modele oznaczone TK-3 przyjęto do uzbrojenia Wojska Polskiego w roku 1931 i w ciągu dwóch lat wyprodukowano około 300 sztuk tankietek. Od 1934 produkowano ulepszoną wersję znaną jako TKS. Jej również powstało około 300 sztuk.

Tankietki napędzał benzynowy, czterosuwowy silnik Forda, a później Fiata o mocy 42 lub 46KM, pozwalał on osiągać czołgom prędkość około 60 km/h. Pancerz stanowiły płyty walcowane o grubości od 6 do 10 milimetrów, a uzbrojenie - jeden karabin maszynowy. Niewielką część nowszych modeli, przed wybuchem wojny, przezbrojono w działko kalibru 20mm. Wprawdzie szybko okazało się, że idea tankietki, na współczesnym polu walki, nie spełnia pokładanych w niej nadziei, to jednak, konstrukcje TKS próbowano nieustannie ulepszać i modernizować. Czy to jako działko samobieżne, albo przeciwpancerne, czy to dobudowując obrotową wieżę. Żaden z tych pomysłów nie doczekał się seryjnej produkcji, poza zbudowanym na podwoziu TKS ciągnikiem artyleryjskim - C2P. 

Błonia. Święto 3 Maja w 1936 roku. Fot. NAC

We wrześniu 1939 "tekaesy" były już przestarzałe i wyeksploatowane, nadawały się prawie wyłącznie do szkolenia. Ale, wobec braku wystarczającej ilości prawdziwych czołgów, musiały wziąć na siebie rolę "pancernej pięści" Wojska Polskigo i - na ile mogły - wywiązały się z niej dobrze. Kariera zagraniczna pojazdów nie była zbyt imponująca - 6 sztuk zakupiła Estonia, dla której były to jedyne pojazdy pancerne w armii, a już po wrześniu, po kilkanaście sztuk tankietek zdobytych w Polsce, Niemcy przekazali Węgrom i Chorwacji. Dziś czołgi TKS możemy zobaczyć w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie oraz Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu.

 

 

Andrzej Kukuczka
     

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię