Chcemy jeździć po polskich uniwersytetach, by pomóc w poszukiwaniu stylowych rozwiązań w świetnych cenach. Tak informuje ta firma znana z produkcji ubrań niskiej jakości. Brzmi świetnie w teorii.
To brzmi jak każdy PR-owy przekaz. On musi brzmieć ładnie, przy czym nie możemy mówić, że to jest znana firma z ubrań niskiej jakości. W ten sam sposób możemy powiedzieć o Zarze, w ten sam sposób możemy powiedzieć o H&M i w ten sam sposób możemy powiedzieć o bardzo dużej liczbie innych marek fast-fashion.
W maju przeprowadzono badanie i okazało się, że ludzie, którzy kupują na tego rodzaju platformach, na początku się obawiają jakości, ale po kilku zakupach mówią, że to jest przyzwoita jakość. Więc albo nam spadły kryteria jakości, albo ta jakość niekoniecznie jest taka najgorsza. Przy czym też można wyczytać, że są to ubrania z formaldehydem jakimś innymi, zrobione niezgodnie z normami albo wyłącznie z plastiku.
Raport Greenpeace wykazał, że w ubraniach tejże firmy znajdują się jednak toksyczne składniki, które fatalnie wpływają na nasze zdrowie.
To jest fakt. Dobrze byłoby to porównać z innymi firmami fast-fashion. Zarzutów jest więcej, bo w firmie SHEIN zarzuca się naruszanie praw pracowniczych, korzystanie z pracy niewolniczej w obozach pracy (przy czym to konsekwentnie marka odrzuca), zanieczyszczanie środowiska. Używają bardzo dużo chemii oraz wytwarzają bardzo dużo produktów, które potem lądują na śmietniku, bo po to są właściwie robione - żeby ludzie przez chwilę pocieszyli się jakimś stylem, po czym to ląduje na śmietniku, bo jest niskiej jakości i za chwilę się moda kończy. Zarzuca się im też na naruszanie praw autorskich. Gdy się robi do 300 tysięcy różnych modeli na rok odpowiadających bieżącym trendom, to siłą rzeczy trzeba korzystać z wszystkiego.
Wyobrażam sobie, że tak duża firma, na dodatek chińska, może korzystać z różnych metod przyspieszających uzyskiwanie lepszych wyników. Ich model sprzedaży jest taki, żeby omijać - to dotyczy szczególnie Ameryki – cła. W Ameryce można wysyłać paczki wartościowe do 800 dolarów bez cła. W związku z tym Ameryka jest tym zarzucana.
To się wiąże z modelem biznesowym tego marketplace'u. Marketplace oznacza, że jest dużo mniejszych producentów. I z tym się wiąże drugie takie pojęcie - dropshipping, które polega na tym, że sama marka nie produkuje bezpośrednio i nie wysyła bezpośrednio, nie zajmuje się logistyką. Jest pośrednikiem pomiędzy mniejszymi podmiotami i końcowymi odbiorcami. W momencie, gdy bierze się dostateczna liczba zamówień, jest wszystko wysyłane, a czasami nawet chyba produkowane.
Przez ten model biznesowy mamy dużo taniej, ale też kontrola jest dużo mniejsza.
Tak, jest dużo mniejsza, ponieważ zawsze marka może powiedzieć, że no niestety, to nie są nasi pracownicy, więc my nie mamy do nich dostępu, nie mamy nad nimi kontroli.
Tego samego argumentu używa bardzo wiele marek fast-fashion i nie tylko fast-fashion, marek modowych, które produkują w różnych fabrykach w Bangladeszu czy w innych krajach trzeciego świata. Przy czym pojawia się legislacja, która mówi: musicie jednak zadbać o te kontrole. Dlaczego Nike ma produkować nieetycznie, skoro u nas sprzedaje i jest taką mocną marką, że mógłby zadbać o te kontrole?
To dotyczy bardzo wielu marek, nie tylko odzieżowych, które produkują na Dalekim Wschodzie. Nie mają nad tym kontroli oraz używają tego argumentu, żeby uniknąć odpowiedzialności. Ale ta odpowiedzialność za nimi idzie.
Kontrowersji jest wiele. Kiedy otwierał się sklep tejże firmy w Warszawie, firma tłumaczyła wówczas, że jest to krok w kierunku demokratyzacji mody. Wiadomo, że zakazać działalności tej firmy nie można. Natomiast wizyta na uniwersytecie to jest krok za daleko?
Te marki badają granice - na ile im pozwoli, czy to państwo, czy społeczeństwo. Na jak wiele mogą sobie pozwolić? Wymyśliły, że chcą dotrzeć do młodych ludzi. To jest ten cały tour, który miał być w Warszawie, w Krakowie, w Poznaniu i we Wrocławiu. To jest element marketingu, który wychodzi poza Internet. SHEIN reklamowało się przede wszystkim w Internecie za pomocą reklam Google'a itd. Ale chce zbudować markę offline za pomocą narzędzi zwanych experiential marketing, czyli marketingiem doświadczeń. Do tego służył ten sklep w maju w Galerii Młociny. I do tego służył teraz ten tour po uniwersytetach.
Jest wiele marek, które działają na terenie szkół. To wszystko jest poza kontrolą. To są marki np. polskie albo marki zagraniczne, duże koncerny. Właściwie się tym niespecjalnie zajmujemy. Doszło to do nas, ponieważ społeczność akademicka jest bardziej wyczulona na tego rodzaju rzeczy niż np. rodzice dzieci szkół średnich albo podstawowych. Sama młodzież akademicka stwierdziła, że to jest nieetyczna firma, w związku z tym oni nie chcą mieć z nią nic wspólnego. I teraz marka wie, że na uczelniach już sobie tak łatwo nie poradzi.
Będzie próbowała gdzie indziej, bo musi pracować nad swoim wizerunkiem, ponieważ nie jest z tych najbardziej znanych. jest ósma na liście wśród wszystkich dużych marketplace'ów. Przed nią jest Temu, AliExpress, oczywiście cała śmietanka Amazon, Allegro itd.
Jaka powinna być granica promocji wśród influencerów? Tę markę bardzo chętnie influencerzy promowali. Byli też zapraszani m.in. do fabryki tej firmy.
Influencerzy są po prostu nośnikami reklamy. Nie mam żadnych złudzeń, że influencer jest czymś więcej niż słupem ogłoszeniowym, bo przecież po to się staje influencerem, żeby móc sprzedawać jakieś dobra albo pośredniczyć sprzedaży jakichś dóbr i na tym zarabiać.
Nie potrafię powiedzieć, gdzie tam mogą być granice. Są przesuwane i to cały czas, to są tylko nośniki reklamowe. Ich autentyczność jest udawana i ich celem głównym jest jednak zarobek na swoim wizerunku. Nie mam złudzeń.
Mówimy o bardzo kontrowersyjnej firmie mimo wszystko.
Jest, ale podobną listę zarzutów można było w którymś momencie na przykład do LPP skierować. Kontrowersyjna jest cała branża fast-fashion.
To jest tylko kwestia ilościowa, a nie jakościowa pomiędzy takimi markami jak SHEIN a markami znanymi z centrów handlowych. Powinniśmy raczej zastanowić się nad tym, co mamy zrobić z tym fast-fashion. Czy my powinniśmy się poddawać dyktatowi fast-fashion albo ultra fast-fashion, bo tak się nazywa już tego rodzaju działalność, jaką uprawia SHEIN?
Tam też idą wielkie pieniądze.
Przede wszystkim idzie bardzo dużo na reklamę internetową. W Polsce influencerzy mieli bardzo nikły jakby wpływ na ludzi, którzy wybierali marki typu SHEIN, Temu czy AliExpress. Głównie to była jednak reklama. Rzeczywiście miliony dolarów idą głównie w reklamę w internecie.
Natomiast działania poza internetem w Polsce są skromne. To są dwie raptem dwie akcje exponential marketingu. Natomiast PR, lobbying, takie rzeczy gdzieś pod ziemią na pewno się dzieją.
Każda branża, w szczególności e-commerce, w jakiś sposób musi zadbać także o swój wizerunek, nie tylko wśród klientów, ale wśród także innych interesariuszy. Tu, po naszej stronie, bo w Chinach niekoniecznie.