Literacka droga Bogdana Frymorgena rozpoczęła się od krótkich, niemal pamiętnikowych zapisów. Debiutował stosunkowo późno, w wieku 58 lat, książką "Okruchy większej całości". Po dziesięciu napisanych książkach nie czuł presji, by chwycić za inną formę, ale dochodziły do niego głosy, że może czas zmierzyć się z powieścią.
Pisząc moją najnowszą książkę "Żywychupadanie", gdzieś podświadomie pewnie chciałem napisać powieść, ale bardzo szybko okazało się, że to nie jest powieść. Nazywam to prozematem. Jestem fanem krótkich form. Dla mnie możliwość ujęcia w dwóch słowach tego, co można by powiedzieć w dwóch zdaniach, jest zawsze takim małym, złotym medalem, który sobie przyczepiam na piersi. Najnowsza książka, mimo że jest powieściowa, ponieważ jest tam akcja i miejsce, w którym to się rozgrywa, jest fikcyjna – mówi Bogdan Frymorgen.
Głównym bohaterem "Żywychupadania" jest 80-letni mężczyzna. To książka drogi – nie tylko fizycznej, ale i wewnętrznej.
Starość nie jest modnym tematem, nie jest seksowna. Jestem po sześćdziesiątce, wybiegam w przyszłość, wyobrażam sobie pewną przestrzeń, emocje, zdarzenia, które potencjalnie mogą się wydarzyć w moim czy każdym życiu. W tym momencie doznaję już pewnych obaw, lęków, projekcji, zadaję sobie znaki zapytania, czasami chcę się z pewnymi strachami skonfrontować i to był bardzo wygodny sposób na to, żeby to zrobić.
(cała rozmowa do posłuchania)