"Mam nadzieję, że prezydent podpisze ustawę dotyczącą obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców"
Panie marszałku, czy rzeczywiście potrzebny był panu ten urlop? Jest pan też posłem, pana głos liczy się w głosowaniach, a niedawno mieliśmy spore dyskusje i gorącą atmosferę w związku ze składką zdrowotną dla przedsiębiorców.
To prawda, ale myślę, że Sejm poradzi sobie również w tak trudnych chwilach i bez mojego głosu. Moje ugrupowanie jasno i wyraźnie mówi to, co ja bym tam powiedział. Chciałem być fair i najzwyczajniej w świecie na okres kampanii wyborczej, kiedy moja obecność, moja praca jest głównie poza Sejmem, wziąć po prostu urlop. Było z tym oczywiście mnóstwo ciekawych przygód formalnych, bo jestem chyba pierwszym marszałkiem, który na taki krok się zdecydował. Analizy, jak to ma wyglądać, żeby marszałek wziął urlop, trwały chyba z tydzień, bo podlegam pod trzy ustawy i żadna tego nie definiuje. Ten urlop należało wziąć.
Dobrze, że to zrobiłem. Wyjście z Sejmu po półtora roku, poświęcenia się tylko i wyłącznie tej pracy, w takiej skali rozmowy z ludźmi, naprawdę daje niesamowicie czuły i prawdziwy barometr tego, co dzisiaj się dzieje w głowach Polaków. Jest w nich bardzo dużo obaw i niepokoju.
Ktoś to pięknie powiedział, już nie pamiętam kto, że Polacy dzisiaj troszeczkę zachowują się jak ptaki przed burzą. To jest taki moment wyczulenia, że wiadomo, że coś się zbiera, chcielibyśmy uniknąć niebezpieczeństwa, które gdzieś się czai – czy ktoś nam w tym pomoże? To bardzo ważny czas, żebyśmy dobrze wybrali, żebyśmy nie wybrali hochsztaplerów.
Kwestie niebezpieczeństwa są dzisiaj najważniejsze. Wracając jeszcze do składki zdrowotnej, mają państwo jakiś głos w Kancelarii Prezydenta związany z podpisaniem lub odrzuceniem tej ustawy?
Nie, nie mamy. Z panem prezydentem jest tak, że często decyzje podejmuje w ostatniej chwili. Zobaczymy. Nie miałem żadnych rozmów w tej sprawie.
Mam nadzieję, że prezydent tę ustawę podpisze, bo to jest ustawa, która naprawdę dzisiaj jest w stanie pomóc i budżetowi państwa, i ochronie zdrowia, choć niektórzy twierdzą inaczej. Polscy przedsiębiorcy dorżnięci Polskim Ładem w setkach tysięcy zamykali swoje firmy właśnie przez ten parapodatek nazywany „składką zdrowotną”.
To nie ma nic wspólnego z nakładami na ochronę zdrowia. My te nakłady na ochronę zdrowia podnosimy rok do roku (o 31 miliardów w tym roku), a nie je obniżamy.
Choć według Lewicy wszystko to prowadzi do prywatyzacji zdrowia. Pytanie, jak trwałe są jeszcze więzy w tej koalicji 15 października, przede wszystkim między Polską 2050 a Lewicą?
Jakie są, takie są. Nie są pewnie najpiękniejsze i najmilsze zwłaszcza w takich momentach, kiedy ktoś sabotuje ustalenia, które wcześniej były podjęte. Umówiliśmy się z ludźmi nie na to, żeby było miło, tylko na to, żeby załatwiać ważne dla nich sprawy. Mówiliśmy bardzo wyraźnie i jasno o tym, jak ważna jest dla nas kwestia przywrócenia sprawiedliwego wymiaru, również tej składki zdrowotnej. Mowa jest o tym nawet w naszej umowie koalicyjnej, koalicji 15 października. Po prostu realizujemy swoje cele.
Ten cel był zapisany również w budżecie, który został uchwalony. Mówił o tym publicznie minister finansów w grudniu ubiegłego roku w czasie debaty budżetowej. Mowa o tym była na rządzie.
Rozumiem, że jest kampania wyborcza i ktoś akurat na tym próbuje się zbudować. My akurat w tej sprawie, jak też w paru innych, na którym nam zależy – choćby zrobienia porządku w spółkach Skarbu Państwa, gdzie wciąż jeszcze jest za dużo nepotyzmu i jakichś dziwnych układów – nie odpuścimy. Będziemy walczyć.
A propos spółek Skarbu Państwa to już drugie podejście. Pierwsze niestety gdzieś tam przepadło.
To prawda, ale się nie poddamy.
Wracając jeszcze do pana pracy jako marszałka – może gdyby Szymon Hołownia pełnił wciąż funkcję, a nie był na urlopie, nie doszłoby do tej awantury z udziałem ponad 50 posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy krzyczeli do Romana Giertycha: „morderca”. Pytanie o surowość tej kary. Jak Grzegorz Braun krzyczał do ministra zdrowia: „będziesz pan wisiał”, to tak surowa kara go nie spotkała.
No nie wiem, nie byłem wtedy marszałkiem Sejmu. Natomiast w takich sytuacjach uważam, że kara powinna być bezwzględna, jednoznaczna i dająca też prosty sygnał wszystkim kolejnym, którzy zamierzają zrobić sobie z Mównicy Sejmowej ściankę do swoich występów na „tiktokach” czy „jutubach”, że pomylili adres.
Mównica jest w Sejmie miejscem świętym. Na nią zaprasza marszałek czy marszałkini prowadzący obrady. Ja znam tę salę już po tym półtora roku. To jest 460 osób, z których każda ma swój charakter, swój temperament, swoje emocje polityczne i trzeba naprawdę olbrzymich nerwów ze stali i też dużej uważności, żeby wyłapywać zarzewia jakichś potencjalnych, jak to by młodzież powiedziała, „dymów”, zanim jeszcze one wybuchną.
Czasami się to uda, czasami się nie uda. Rozumiem, że tak było w tym przypadku. Ja mam taką zasadę, że zanim jeszcze dojdzie do tego rodzaju eskalacji każdego, kto próbuje przekraczać granicę, upominam z imienia i nazwiska, zanim jeszcze zacznie jakieś ruchy wychodzenia na mównicę. Być może marszałek Zgorzelski mógł tutaj zareagować trochę szybciej, być może nie. Nie wiem, nie było mnie na miejscu. Natomiast uważam, że te kary, które prezydium nałożyło na posłów, którzy tak naprawdę naruszyli powagę Sejmu, powinny działać nie tylko na nich, ale też odstraszająco na innych.
Jeżeli chodzi o Grzegorza Brauna, to proszę pamiętać, że zarekomendowałem prezydium po tym, jak zgasił hanukowe świece, najwyższą możliwą karę, jaką można było mu wymierzyć i wykluczyłem go wtedy z obrad. To był jedyny poseł, który, jak do tej pory, w tej kadencji Sejmu został ukarany wykluczeniem z obrad.
"Banki powinny podzielić się zyskami. Jeżeli użyją szantażu, może powinniśmy pomyśleć o wydłużonych wakacjach kredytowych"
To wróćmy do kampanii wyborczej. Zaprezentował pan ośmiopunktowy program wyborczy. Jest tam między innymi kwestia mieszkalnictwa, kredyty z normalną marżą. A może zamiast marży opodatkowanie ponadwymiarowych zysków banków, bo wynikają one z nadpłynności banków?
Tak, tak i jeszcze raz tak. Głośno o tym mówię. Wywołuje to oczywiście sprzeciw sektora bankowego; trudno żeby nie wywoływało. Banki śpią na pieniądzach, duszą je. Pieniądze, które powinny dzisiaj być krwiobiegiem gospodarki i napędzać nie tylko kredyty konsumpcyjne czy hipoteczne, ale również kredyty inwestycyjne polskich przedsiębiorstw. Te marże są bardzo wysokie. Stopy procentowe są bardzo wysokie. Dlatego interweniowałem u ministra aktywów państwowych i u prezesa NBP.
Prezes NBP najpierw oczywiście odpowiedział mi, żebym zostawił go w spokoju. Teraz już zaczyna mówić o obniżce stóp, która jest na horyzoncie.
Ale to dwie różne rzeczy: marże i opodatkowanie tych ponadwymiarowych zysków banków.
Marże tak. Natomiast na zysk banków składa się kilka elementów: stopa procentowa, marża i różnego rodzaju inne opłaty. I tak, ja uważam, że dzisiaj banki, które zarobiły ponad 40 miliardów na czysto rok do roku na polskich pieniądzach, konsumentach, inwestorach i przedsiębiorcach powinny oczywiście się tym zyskiem podzielić. A więc jeżeli nie obniżą marż, to powinniśmy rozważyć podatek od nadmiarowych zysków, przeznaczyć go na ochronę zdrowia, na obronność. Potrzebujemy dzisiaj tych pieniędzy. A jeżeli będę słyszał, a słyszę już, głosy ze strony sektora bankowego: „to nakładajcie, my to sobie i tak przerzucimy na klientów”. Tak to się bawić nie będziemy. Jeżeli będziemy słyszeli o tego rodzaju szantażu, to pomyślimy o jakichś wydłużonych wakacjach kredytowych albo jakichś innych rozwiązaniach, które przekonają sektor bankowy, że ma wielką współodpowiedzialność dzisiaj za bezpieczeństwo państwa i za stan polskiej gospodarki, a nie tylko za raportowane do centrali wyniki finansowe.
A co do mieszkalnictwa poparłby pan podatek katastralny? Ograniczyłby on zakup inwestycyjny i pewnie uruchomiłby część pustostanów, które trzeba byłoby wynająć. Ten podatek srogo by kosztował. Lepiej byłoby wpuścić te nieruchomości na rynek najmu?
Na razie nie widzę przestrzeni do rozmowy innej niż akademicka o tym rozwiązaniu. Jeżeli projektowalibyśmy takie rozwiązanie, to chciałbym już na samym początku dyskusji zgłosić pewien postulat. Absolutnie rozumiem, że wykupywanie całych osiedli przez ludzi, firmy, czy fundusze w celach komercyjnych jest patologią. Mamy w Polsce liczne grono osób, które ciułały, brały kredyty na mieszkanie, żeby przekazać je swojemu dziecku i mają tych mieszkań jedno, dwa, czasem...
Lewica proponuje, by podatek katastralny obowiązywał od trzeciego mieszkania.
… czasami właśnie trzy, bo mają trójkę albo czwórkę dzieci. Każdemu zamiast posagu, kołdry, pierzyny czy garnków chcą dać na przyszłą drogę życia właśnie mieszkanie. Karanie teraz tych ludzi za to, że wypruwali sobie flaki, mówiąc zupełnie wprost, żeby zabezpieczyć swoje dzieci – uważam za chore. Uważam, że powinniśmy, projektując taki przepis, uwzględnić, że czym innym jest wielki fundusz inwestycyjny albo wielki inwestor, który w jednej klatce wykupuje dwadzieścia czy trzydzieści mieszkań, żeby sobie na tym zarabiać, a czym innym rodzic, który chce zabezpieczyć swoje dzieci. I takie rozwiązanie powinniśmy od samego początku, jeżeli będziemy rozmawiać w ogóle o tym pomyśle, położyć na stole.
Dzisiaj też w Krakowie mówił pan o podstawówkach bez telefonów. Rozumiem, chodzi o zakaz w ogóle przynoszenia smartfonów przez najmłodszych do szkoły.
Jeżeli natomiast byłyby przynoszone, to powinny być schowane w depozycie i udostępnione uczniowi po tym, jak lekcje zostaną zakończone. To oczywiście wymaga zmiany prawa, ale powinniśmy ją przeprowadzić. Mało tego, uważam, że powinniśmy zrobić to szybko, bo zrobiło to już mnóstwo krajów w Europie. Kolejne stoją w kolejce. Dania jest gotowa, Łotwa wprowadza. W Finlandii ostatnio też toczyłem rozmowy na ten temat, oni też mają tego świadomość.
Statystyki są bezwzględne. My, rodzice, często jesteśmy zbyt, i mówię to też bijąc się we własne piersi jako rodzic, nieświadomi tego, co nadmierny kontakt ze smartfonem, fonoholizm tak naprawdę może zrobić naszemu dziecku. 60% dzieci od 8. do 12. roku życia padło ofiarami przemocy w sieci. Dziecko statystycznie w Polsce odblokowuje telefon 100 razy dziennie.
Szkoła jest od tego, żeby była tam nauka, żeby był ruch, interakcje społeczne, treningi potrzebnych w życiu kompetencji. Żeby była ciekawość, a nie scrollowanie pod ławką, podczas kiedy ktoś inny udziela odpowiedzi przy tablicy.
Oczywiście to też może być narzędzie przy kolejnych procesach związanych z edukacją.
To prawda, ale do tego nauczyciel powinien mieć smartfon, na którym pokaże, co trzeba.
"Nie pójdę w Marszu Patriotów 25 maja. To marsz Platformy Obywatelskiej"
Czy pójdzie pan w Marszu Patriotów 25 maja?
Nie, nie pójdę. Nie widzę takiej potrzeby. Uważam, że po pierwsze jest to marsz Platformy Obywatelskiej.
Założenie było takie, że cała koalicja 15 października popiera tego, który dostał się do drugiej tury.
Umówmy się. Nie było żadnych ustaleń dotyczących wyborów prezydenckich. Nie podpisaliśmy żadnej umowy w sprawie wyborów prezydenckich. Nie było żadnych umów dotyczących wyborów prezydenckich. Wszystko, co słyszę w tej sprawie jest wyłącznie projekcją Platformy Obywatelskiej. Nikt się z nikim na nic w sprawie wyborów prezydenckich nie umawiał.
To jest oczywiste, że jeżeli nie dostałbym się do drugiej tury (czego zamierzam gorąco uniknąć, żeby nie stawiać Polaków przed kolejnym polaryzacyjnym wyborem), wsparłbym kandydata demokratycznego, a nie niedemokratycznego. Zaganianie się wspólnie znowu na marsze, opowieści o jednej liście i te wszystkie rzeczy o umowie w koalicji, włóżmy już naprawdę w między bajki. Wtedy trzeba pojechać, nie zwozić ludzi do Warszawy. Wtedy trzeba wyjechać z Warszawy i tam spotkać ludzi, którzy nie podjęli jeszcze decyzji o głosowaniu. Ich trzeba uszanować. Im trzeba pokazać, że jesteśmy z nimi, a nie po raz kolejny jechać do Warszawy, gdzie tak naprawdę wszystko i tak jest już zdecydowane.
Jest umowa dotycząca tego, że ci, którzy nie wejdą do drugiej tury, popierają tego kandydata demokratycznego? Zrobi pan to?
Nie ma i nie było takiej umowy. Jest decyzja każdego z kandydatów. Bardzo jasno mówię: jeżeli w drugiej turze będzie kandydat niedemokratyczny (a za takiego uważam i Nawrockiego, i Mentzena) i kandydat demokratyczny, to oczywiście poprę kandydata demokratycznego.
Moim celem jest doprowadzić, jeszcze raz powtórzę, do tego, żeby nie było w Polsce kolejnego polaryzacyjnego wyboru. Jestem absolutnie przekonany, że jeżeli wybór w tym roku będzie w kluczu polaryzacyjnym, czyli albo Platforma, albo PiS, to jeżeli wygra Platforma, to w 2027 wygra PiS z Konfederacją. Będzie opowieść: Platforma wzięła cały kraj, wzięła rząd, wzięła prezydenta, wzięła Sejm. W związku z powyższym, „dość” – wybieramy kogoś innego. Ja na to nie zamierzam patrzeć spokojnie i dlatego tak walczę już dzisiaj, i o 2025, i o 2027 – w tej kampanii wyborczej.