Najnowszy film Johna Crowleya to historia pewnej pary osadzona w trzech planach czasowych, które wzajemnie się przenikają. Wszystko przypomina przeglądanie albumu z widokówkami z życia, a ponieważ album jest w pamięci wszystko układa się nielinearnie. Impresyjna to zatem opowieść o zbliżaniu się do siebie i wchodzeniu w relację, staraniu się o narodziny dziecka, w końcu o chorobie. I choć – w istocie – widmo nowotworu unosi się tutaj nad każdym uśmiechem, romantycznym spojrzeniem czy sukcesem zawodowym, nie brakuje w narracji Crowleya i grze aktorów poczucia humoru. Udało się tutaj wyodrębnić jedną bardzo istotną prawdę o ludzkim życiu, że każda tragedia – czy tego chcemy czy nie – naznaczona jest komizmem, na trwale przyssanym do beznadziei. W najnowszym wydaniu Magazynu Filmowego swoimi przemyśleniami o „Sztuce Pięknego Życia” dzieliła się krytyczka filmowa a także project managerka koordynująca i prowadząca projekty filmowe i IT VR/AR.