Gościem Jacka Bańki był dr Marcin Kędzierski z Uniwersytetu Ekonomicznego:
Unijny plan dotyczący migracji - politycy mówią coraz ostrzejszym językiem
Dzisiaj rozpoczyna się dwudniowy szczyt unijny poświęcony migracji. Wcześniej szefowa Komisji Europejskiej zaprezentowała dziesięciopunktowy plan dotyczący spraw związanych z migracją. Jak wpisuje się w ten plan i czy w ogóle się wpisuje, zapowiadane przez premiera polskiego rządu możliwe terytorialne i czasowe zawieszanie prawa azylowego?
Zacznijmy od tego, że podczas wczorajszej debaty w Sejmie premier się wycofał niejako z tych słów, więc nie do końca wiem, jakie jest stanowisko polskiego rządu w kwestii prawa azylowego. Natomiast nie ulega wątpliwości, że głównym przesłaniem strategii migracyjnej ma być bezpieczeństwo i kontrola. To bardzo wyraźnie pokazuje, jakie są dzisiaj emocje społeczne. Społeczeństwo myśli o migracji nie w kontekście na przykład szansy dla rynku pracy, który boryka się z problemami, ale z perspektywy bezpieczeństwa, czy pewnych zagrożeń, które mogą być spowodowane napływem migrantów, czy to nielegalnych, czy też to migrantów zarobkowych. Podobna emocja dzisiaj jest obecna w państwach Europy Zachodniej i stąd też politycy zachodnioeuropejscy mówią coraz ostrzejszym językiem w tematyce migracyjnej. Zresztą podobny proces widać także w zakresie polityki klimatycznej. Politycy zachodnioeuropejscy, politycy unijni, przynajmniej deklaratywnie coraz częściej dystansują się do takich bardziej odważnych propozycji w zakresie polityki klimatycznej.
W planie szefowej Komisji Europejskiej znalazło się także m.in. wzmocnienie granic z Rosją i Białorusią. Myśli pan, że to rozwiązanie, o którym tak dużo ostatnio dyskutowano, a które także w swojej wersji przetestowała Finlandia dziś, biorąc pod uwagę te wszystkie nastroje społeczne, byłoby do przyjęcia?
To oczywiście rodzi problemy prawne, ponieważ prawo do azylu jest przewidziane konwencjami genewskimi oraz wynika z Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Wymagałoby to więc zmian prawnych, bo podejrzewam, że choćby organizacje zajmujące się prawami człowieka mogą takie decyzje zaskarżyć przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, który formalnie nie jest organem Unii Europejskiej, ale jest organem Rady Europy, a przynależność do Rady Europy jest warunkiem koniecznym dla bycia państwem członkowskim Unii Europejskiej. Wyroki podejmowane przez Trybunał w Strasburgu, Europejski Trybunał Praw Człowieka mogą być istotne i mogą ograniczyć takie zmiany. Pytanie, czy sędziowie Trybunału w Strasburgu taką decyzję by podjęli i czy w ogóle ktoś taki wniosek do Trybunału złoży, ale podejrzewam, że on się pojawi, bo to też słychać dzisiaj bardzo wyraźnie w retoryce organizacji zajmujących się prawami człowieka. One uważają takie zmiany jak zawieszenie prawa azylowego za absolutnie niedopuszczalne.
A skąd ta wyraźna zmiana priorytetów w polityce migracyjnej? Przywódcy europejscy po prostu czytają sondaże i chcą odbierać argumenty już na własnym podwórku przeciwnikom politycznym, przede wszystkim skrajnej prawicy?
Myślę, że tutaj nie ma jakiejś wielkiej tajemnicy. Nie przez przypadek liderzy AFD po deklaracji premiera Tuska z soboty o zawieszeniu prawa azylowego pisali, że Niemcy powinny pójść polską drogą, czyli skrajna prawica w Niemczech cieszy się z pewnych propozycji składanych przez jednak, umówmy się, centrolewicowy rząd w Polsce. Ale jeżeli popatrzymy na partie skrajnie prawicowe w Europie, to tematyka antyemigracyjna to jest jeden z głównych elementów ich programów i nawet partie głównego nurtu, które chcą się bronić przed skrajną prawicą, tworząc, tak jak to się dzieje w Niemczech, pewien rodzaj kordonu sanitarnego wokół alternatywy dla Niemiec, chcąc utrzymać poparcie społeczne, będą stopniowo i coraz częściej przejmowali postulaty od tych partii. Na pierwszym planie będzie właśnie postulat dotyczący wprowadzenia większych restrykcji w zakresie polityki imigracyjnej.
Media społecznościowe wzmacniają emocje antymigracyjne. "Temat dobrze się klika"
Czy jest to również wynik jakiejś głębszej refleksji nad skutkami dotychczasowej polityki migracyjnej? Czy tylko wymiar polityczny jest tutaj decydujący?
Myślę, że wymiar polityczny jest kluczowy. W Polsce jeszcze tak wielu problemów z imigrantami nie mamy, ale te problemy w państwach Europy Zachodniej są dostrzegalne gołym okiem i to zarówno jeżeli chodzi o kwestie integracji, jeżeli chodzi o kwestie edukacji, ale też ostatecznie o kwestie przestępczości, no bo nie ulega wątpliwości, że problem z przestępczością istnieje. Ja bym powiedział nie dlatego, że są to imigranci, tylko są to często osoby, które są wykluczone, które są na społecznym marginesie, dla których ucieczka w przestępczość jest jakąś alternatywą. I też trudno się dziwić, że ta przestępczość wśród tych grup jest po prostu wyższa. To nie wynika z jakichś uwarunkowań kulturowych, że osoby, które przybywają z Azji czy z Afryki są po prostu jakoś tak inherentnie złe i są skłonne do przemocy, tylko to wynika z ich kiepskiej sytuacji ekonomicznej, bo są często wykluczone. I to nie tylko w pierwszym, ale także w drugim czy trzecim pokoleniu. Widać, że coś z tą imigracją nie działa, ale też myślę, że to, co się zmienia, to zmienia się kontekst medialny, to znaczy media społecznościowe, których jeszcze kilkanaście lat temu nie było, a które dzisiaj się bardzo mocno rozwijają, jednak wzmacniają ostre emocje antymigracyjne, ponieważ to się po pierwsze dobrze klika i generuje ruch w internecie, który jest w interesie korporacji, które takimi platformami mediów społecznościowych choćby zarządzają.
Porozmawiajmy o nowej polityce migracyjnej. Zanim rozgorzała gorąca debata wokół polskiego pomysłu związanego z czasowym zawieszaniem prawa azylowego, mieliśmy dyskusję wokół włoskiego przykładu - krytykowany początkowo, ale dziś, jak się wydaje, do zaakceptowania, bo znalazło się to w dziesięciopunktowym planie szefowej Komisji Europejskiej. Chodzi o ośrodki powrotowe tworzone poza granicami Unii Europejskiej. W przypadku Włoch była Albania. To rozwiązanie było krytykowane początkowo.
Nie tylko Włosi mieli taki pomysł, bo taki pomysł miał też rząd Republiki Federalnej Niemiec. Tam mówiono, jeśli dobrze pamiętam, o obozach w Nigerii. Rząd brytyjski także miał taki pomysł, miały to być obozy bodaj w Kenii czy w Ugandzie. Takie pomysły się już pojawiały i one będą zyskiwały popularność. Tym bardziej że to jest w jakimś sensie spychanie odpowiedzialności na podmioty zewnętrzne, bo to jest trochę tak, że jeśli my tego nie widzimy, to spada to z naszego radaru. Zresztą Unia Europejska od już dłuższego czasu, zwłaszcza po kryzysie migracyjnym 2015 roku, podpisywała umowy z przywódcami państw Afryki Północnej czy w Azji po to, żeby blokować napływ uchodźców, napływ migrantów.
I trochę jest tak, że my płaciliśmy pieniądze i nie pytaliśmy, jakimi środkami to się dzieje. I to też dotyczy, na przykład, świetnie widać po umowie z Turcją. Prezydent Erdoğan otrzymał już w ciągu tych kilku lat, jeśli dobrze pamiętam, ponad 11 miliardów euro na te obozy dla uchodźców, ale tak naprawdę te obozy dla uchodźców zajmują się głównie gromadzeniem imigrantów i ich deportacją. Organizacje zajmujące się prawami człowieka w Unii Europejskiej od już dłuższego czasu alarmują, że te działania, które podejmuje prezydent Erdoğan z unijnych pieniędzy, są w kontrze do pewnego reżimu praw człowieka, którymi Unia Europejska chciałaby się deklaratywnie kierować.
Państwa aspirujące do UE przyjmą uchodźców?
A kto mógłby być dzisiaj skłonny przyjąć uchodźców? Czy mogłyby to być państwa aspirujące do Unii Europejskiej?
Myślę, że taki pomysł komuś mógł zaświtać w głowie, że byłby to taki polityczny deal - chcecie być w Unii Europejskiej, zróbcie coś dla nas, wykażcie się. W pierwszej kolejności mówimy poza Albanią o innych państwach Bałkanów Zachodnich, które choćby w ramach tego procesu Berlin Plus od już dłuższego czasu próbują dostać się do grona tych najbogatszych państw europejskich. Nie wiem, czy akurat taki postulat padnie w przypadku Serbii, Czarnogóry czy Bośni. Pamiętajmy też, że jednak te państwa mają swoje problemy wewnętrzne, zwłaszcza Bośnia jest od już dłuższego czasu na granicy poważnego konfliktu wewnętrznego, więc trudno oczekiwać, żeby te państwa tworzyły tego rodzaju ośrodki. Nie wiem, kto poza Albanią mógłby na południu Europy takie ośrodki tworzyć. Oczywiście takim państwem jest Turcja i Turcja już to robi od dłuższego czasu. Pozostaje pytanie o państwa Afryki Północnej, te rozwiązania prawdopodobnie będą politycznie wdrażane, ale to będzie rodziło coraz większe kontrowersje.