Serial rozgrywa się w rzeczywistości surowej, brutalnej i bezlitosnej. Jest to świat, w którym trwa nieustanna walka każdego z każdym. W tle pojawia się wojna w stanie Utah, jedno z najbardziej krwawych i skomplikowanych wydarzeń w historii Stanów Zjednoczonych. Twórcy nie starają się upiększać rzeczywistości – przeciwnie, pokazują ją w sposób niemal dokumentalny, ukazując chaos i brutalność tamtych czasów.

Jednym z kluczowych wątków serialu jest masakra osadników dokonana przez mormonów. Osoby zainteresowane tą tematyką mogą sięgnąć po książkę Pod sztandarem nieba Jona Krakauera, która dogłębnie analizuje te wydarzenia. W tamtym okresie mormoni, nowo powstałe amerykańskie wyznanie założone przez Josepha Smitha, rozprzestrzeniali swoje wpływy polityczne i religijne w stanie Utah, dążąc do stworzenia własnego raju na ziemi. Nie cofali się przed radykalnymi metodami, a jednym z najbardziej mrocznych momentów ich historii była właśnie wspomniana masakra osadników podążających do Kalifornii.

Na tle tych wydarzeń poznajemy główną bohaterkę – kobietę uciekającą ze swoim niepełnosprawnym synem. Próbuje przedostać się przez tereny opanowane przez mormonów, grasujące bandy oraz rdzennych mieszkańców Ameryki, którzy nie akceptują białych osadników. Serial pokazuje różne perspektywy konfliktu – rdzenne plemiona także są podzielone na frakcje, z których jedna dąży do pokoju, a druga walczy zaciekle o swoje ziemie.

Od samego początku historia bohaterki budzi pewne podejrzenia. Dlaczego tak naprawdę ucieka? Podąża do odległego miasteczka, gdzie ma czekać jej mąż, ale wszystko wydaje się owiane tajemnicą. Wynajęty przez nią przewodnik ginie już w pierwszym odcinku w zagadkowych okolicznościach. Kobieta rozpaczliwie szuka kogoś, kto pomoże jej przedostać się przez niebezpieczne tereny. W końcu trafia na trapera Isaaca Reeda, granego przez Taylora Kitscha. Ich relacja jest jednym z nielicznych promyków nadziei w tym mrocznym świecie, chociaż nawet ona nie jest pozbawiona trudnych momentów.

(Cała rozmowa do posłuchania)