Joanna Urbaś: Jest to zjawisko, które bardzo dynamicznie rozwija się w ostatnim czasie. Rzadko używa się określenia influencing, ale wydaje mi się, że jest to całkiem sensowne, żeby się nim posługiwać, ponieważ jest to właściwie już całe zjawisko, a nie tylko jakaś dziedzina. To jest nowy styl życia, ale też i nowy zawód.
Anna Pałka: Przez bardzo długi czas uciekałam od tego, żeby to nie był mój zawód. Wszystko zaczęło się tak naprawdę od pasji. 12 lat temu zaczęłam prowadzić bloga modowego i było to tylko hobby. Do niedawna pracowałam normalnie na etacie i chodziłam do pracy, a Instagram, TikTok czy YouTube to była tylko moja pasja, czyli taki świat gdzie sobie uciekałam właśnie od tej codzienności. Bardzo nie lubię tego określenia influencer. Mam wrażenie, że to się negatywnie kojarzy i jak ktoś słyszy właśnie influencer, to od razu ma negatywne emocje. Dużo bardziej wolę określenie twórca internetowy. Mam wrażenie, że twórca internetowy nie jest osobą wyłącznie nakierowaną na zarobek w sieci, ale jest też po to, aby dawać ludziom jakąś część siebie, żeby pokazywać swoje życie. W tym momencie to jest trochę już moja praca, bo gdzieś tam przez te 12 lat zbudowałam swoją markę, ale staram się także czerpać zyski z innych źródeł. Żyję na takiej granicy, bo wiem, że im więcej będę pokazywać, tym ludzie będą się bardziej ze mną utożsamiać i tym bardziej będą zaangażowani. Trzeba znaleźć tę równowagę, ile można pokazać w sieci, a ile nie.
Joanna Urbaś: To brzmi dokładnie tak jak odniesienie do jednego z badań, które mówi o tym, że im więcej prywatności się pokazuje, tym łatwiej odbiorcom jest się utożsamić tą z osobą. Było to badane na podstawie telenowel, więc to jest ciekawe, że te relacje odbiorców teraz z influencerami są dla młodych pokoleń tym, czym kiedyś były telenowele dla starszych.
(cała rozmowa do posłuchania)