Dlaczego dopiero teraz ta decyzja, by media opowiedziały o całej sprawie?

Dochodzą mnie takie słuchy, że prowadzący zajęcia prof. Arendt rozgłasza informację, że ja jednak nie wygrałem. Mówi do studentów, że to nie jest tak, że pan Bałek wygrał i to tak naprawdę uczelnia wygrała. On nic z tego nie będzie miał.

Nie wiem, czy to wynika z frustracji, czy jest próbą stworzenia wytrącenia mnie z równowagi, żebym zareagował czy niestosownie się zachował. Na pewno tak nie będzie.

Nagłówki już w niektórych mediach wyglądają dzisiaj mniej więcej tak: Student oblał egzamin i pozwał uczelnię. Sąd przyznał mu rację i to idzie w Polskę.

I w świat, bo już też są nagłówki europejskie. Ktoś mi powiedział, że za chwilę będzie cała Europa o tym mówiła, tylko wszyscy szukają, jaki to uniwersytet, bo mało kto kojarzy na tyle Uniwersytet Rolniczy.

Wczoraj do mnie zadzwonił mój prawnik i powiedział: prowadzę poważniejsze sprawy za ciężkie miliony i dziennikarze nie dzwonią, a w twojej sprawie wczoraj było 11 telefonów.

A to się zaczęło od 3 grudnia, kiedy zapadł wyrok?

Zapadł wyrok, w którym sąd oddalił decyzję rektora o skreśleniu mnie z listy studentów na piątym roku z powodu nieuzyskania efektów w kształceniu poprzez niezdanie egzaminu z przedmiotu Choroby zakaźne psów i kotów.

Jak to uzasadnił? To uzasadnienie jest bardzo długie.

Sąd przyznał mi rację. Wskazał, w czym uczelnia nie dopełniła swoich obowiązków. Nie można tak po prostu skreślić studenta, bo nie zdał egzaminu. Jeśli student wnosi jakieś zastrzeżenia, to trzeba je przeanalizować. W uzasadnieniu jest zdanie: skreślenie z listy studentów jest najdalej idącą i dotkliwą sankcją dla studenta. Organy uczelni obowiązane są zatem (...) przeprowadzić wnikliwe postępowanie dowodowe, zebrać wyczerpujący materiał dowodowy i wykazać w sposób niebudzący wątpliwości, że student prawidłowo nie uzyskał zaliczenia, semestru lub roku określonym terminie uzasadniającego wydanie decyzji o skreśleniu z listy studentów.

Ja to przetrwałem i wiem, ile mnie to kosztowało, gdy dostałem tę decyzję. To nie była jedna decyzja. Pierwsza decyzja była bolesna, druga już mniej, ostatnia już w ogóle, bo tych decyzji chyba było cztery albo pięć w międzyczasie.

Czy miałeś wcześniej problemy ze zdawaniem egzaminów na weterynarii?

Zdałem cięższe egzaminy z najniższą oceną 4,5. Ewidentnie, powiem to otwarcie, ktoś na mnie uwziął, żebym jednak nie skończył weterynarii. Potem faktycznie była groźba, liścik: typu zrobimy wszystko, żebyś nie skończył weterynarii. Ale ja nie odpuszczam.

Myślisz, że na piątym roku ktokolwiek dałby sobie spokój ze studiami weterynaryjnymi, nawet po takich przejściach?

Tak, na weterynarii gwarantuję, że tak.

Dzisiaj jeżeli ktoś zna tę sprawę z nagłówków i krótkich informacji w mediach, to wie, że istnieje taki student, który nie zdał egzaminu, pozwał uczelnię i ostatecznie wygrał sprawę. Tylko że ta sprawa jest znacznie szersza. To nie chodzi o egzamin. Egzamin jest jakimś jednym punktem w całej twojej historii problemów na uczelni, które rozpoczynają się od tych zajęć feralnych z chorób ryb? Wszystko zaczęło się od publikacji filmu o karpiach. Nakręciłeś film o tym, jak są traktowane karpie w ramach zajęć uczelnianych.

Na naszym wydziale i przez naszą wykładowczynię. Przez osobę, która jest lekarzem weterynarii, która jest specjalistą od chorób ryb. To nagranie było dla mnie wstrząsające. Chciałem to ujawnić po skończeniu studiów, bo liczyłem się z tym, jak to się może skończyć, że mogą być problemy.

Byłeś też pierwszą osobą, która udokumentowała coś takiego, co działo się lata wcześniej.

Karp cierpiał czy nie? Śledztwo stoi w miejscu, bo nie ma biegłego Karp cierpiał czy nie? Śledztwo stoi w miejscu, bo nie ma biegłego

Ten film był na naszej wspólnej grupie messengerowej.

W jaki sposób trafił do internetu?

Przeszło to do organizacji Viva. Oczywiście potwierdziłem autentyczność tych nagrań,

I podpisałeś się pod tym, że to ty jesteś autorem?

Jestem autorem. Było takie niemiłe dochodzenie wśród studentów, bo faktycznie tam widać w odbiciu moją twarz.

A co było na filmie, który nakręciłeś wtedy?

Tych filmów było kilka. Ja byłem na drugiej grupie. Koledzy i koleżanki z pierwszej grupie pisali, że są dantejskie sceny. Stwierdziłem, że nagram to. Po prostu wyciągała karpia z wody, z beczki.

Żywego?

Żywego. Kładła go na stół. Cytując ją, ogłuszała go szmatą, czyli białą pieluchą tetrową. ...

Ale można ogłuszyć szmatą?

Nie wiem. Nie mam tytułu doktora nauk weterynaryjnych. Nie potrafię tego wytłumaczyć.

Ale to było skuteczne ogłuszenie?

No nie, chyba każdy to widzi na filmie. Nie trzeba być lekarzem weterynarii, żeby o tym wiedzieć. Do momentu przecięcia rdzenia kręgowego to zwierzę czuło. Wierzgało, szalało, rzucało się.

Czym przecinała tego karpia?

Nożem. W mojej ocenie tępym. Bo i to nie wychodziło.

Skąd pomysł cięcia żywych karpi w taki sposób?

Nie potrafię wytłumaczyć. Myślę, że jedyne tłumaczenie jest takie, że według tej osoby karpie nie cierpią. Na filmiku mówi, że one nie czują.

Wróćmy na chwilę jeszcze do tego filmiku, bo od tego się cała twoja historia zaczyna, ta na uczelni i ta, która dzisiaj jest głośna.

I prawie by się skończyła moja przygoda z weterynarią.

Na tym filmie mówisz, że profesor, która właśnie zadaje takie cierpienie rybom, mówi, że one nie czują. Ale to nie są jedyne zajęcia, na których to się działo.

Tak.

Pytałeś kogoś, czy w ubiegłych latach każde zajęcia z chorób ryb z tą profesor wyglądały w taki sposób?

Tak. Myślę, że te osoby tego nie potwierdzą, ale były osoby, które mnie też uczyły na zootechnice, i mówiły: w końcu ktoś to zatrzymał. Ja się cieszę, że ja to po prostu zatrzymałem.

Gdybyś przypomniał sobie te zajęcia i nie jako tylko student, ale po prostu świadek pewnego wydarzenia, chwyciłbyś za telefon i zadzwonił na policję, mówiąc, że dochodzi do znęcania się nad zwierzęciem?

Dzisiaj bezwzględnie tak. Mam do siebie też żal, że wtedy...

Że wtedy nie zadzwoniłeś na policję?

Tak, słyszę takie zarzuty.

Zgłosiłeś to organizacji prozwierzęcej. I oni mogą to zgłosić na policję. W pewnym sensie zrobiłeś to samo. Zostaniesz przywrócony i skończysz studia w terminie?

Tak, może na swoje urodziny ostatniego marca odbiorę dyplom i będę mógł powiedzieć, że jestem lekarzem weterynarii. Jeśli ktoś ci mówi na studiach weterynaryjnych, że nie zmienisz całego świata, a często to słyszymy, to jest w błędzie.

Bo zmienisz cały świat jednej istoty, jednego zwierzęcia. Pokazując swoją postawą, że można, możesz zachęcić inne osoby do tego. I myślę, że moja postawa z czasem zachęci inne osoby do takiego działania.