Czy ta prezydentura będzie kalką pierwszej?
- Na pewno nie. Przychodzi prezydent przeświadczony o tym, że wiele przedsięwzięć z jego pierwszej prezydentury zostało zablokowanych przez struktury polityczne i kadrowe, które określa mianem Deep State. Przychodzi zmotywowany do tego, żeby zaspokoić oczekiwania swojego elektoratu, który liczy na bardzo wiele. Przychodzi otoczony politykami, którzy są w stosunku do niego lojalni.
Przytłaczająca większość większość z nich to osoby spoza ścisłego establishmentu partii republikańskiej. A zatem przychodzi polityk, który chce pchnąć Stany Zjednoczone w innym kierunku, przywrócić USA wielkość tak, jak on ją rozumie. W dużej mierze odwołując się do amerykańskiej przeszłości - stare wartości, inna pozycja w polityce międzynarodowej. Trump jest też politykiem, który inaczej wyobraża sobie miejsce Stanów Zjednoczonych w świecie. To inne miejsce, niż to, które zajmowały za sprawą powojennego konsensusu liberalnego, charakteryzującego demokratów i republikanów. Zdecydowanie jest to polityk mający bardzo ambitne plany.
Czy Trump doceni sojusze?
Europa zostanie sama ze swoimi konfliktami i problemami? Donald Trump zajmie się wyłącznie wewnętrznymi problemami Stanów Zjednoczonych?
- Jest o czym mówić, bo Stany Zjednoczone mają bardzo poważne problemy wewnętrzne. Co będzie treścią, celem tej polityki Trumpa? Myślę, że prezydent będzie próbował zmienić miejsce Stanów Zjednoczonych w relacjach z sojusznikami, innymi państwami. Przy czym pytanie, na które my nie znamy odpowiedzi: czy, i w jakim zakresie, doceni rolę sojuszy europejskich dla Stanów Zjednoczonych?
Może być tak, że zostawi sprawy europejskie albo będzie chciał, żeby były one na głowie Europejczyków. Bo podstawowym wyzwaniem, tak jak on to ocenia, i nie jestem osamotniony w tej opinii, są Chiny.
Kiedy rozmawia się z Amerykanami i tymi, którzy mają jakieś wyobrażenie czy zdanie na temat polityki międzynarodowej i zadaje się im pytanie o wyzwania dla USA, odpowiadają prosto: Chiny. Rosja do niedawna w ogóle nie funkcjonowała w optyce amerykańskiej i w dużej mierze to jest także spojrzenie Donalda Trumpa.
On traktuje Europę w kategoriach potencjalnego sojuszu przy układaniu świata na nowo, na pewno jeżeli chodzi o stosunki z Chinami. Może być też tak, że Donald Trump uzna, iż celem jest poukładanie świata w sposób pokojowy, dyplomatyczny. Ale to też będzie oznaczało pytanie o koszt, jaki trzeba będzie ponieść, żeby uzyskać zgodę na nowe warunki (chociażby ze strony Moskwy i Pekinu).
Jakie będzie w tej układance miejsce Europy? Jest tu bardzo, bardzo wiele znaków zapytania.
Jeszcze kilka miesięcy temu Donald Trump mówił, że zakończy wojnę w Ukrainie w 24 godziny. Teraz mówi się raczej o kilku miesiącach. Czy Trump będzie w stanie przeciwstawić się Putinowi, jeżeli ten uzna, że nie godzi się na warunki stawiane przez Stany Zjednoczone?
- Czy Putin będzie skłonny dyskutować na temat tego, jakie są warunki zawieszenia broni? To może się odbyć w dużej mierze kosztem stanowiska ukraińskiego - Ukraina pozbawiona pomocy Stanów Zjednoczonych będzie skazana albo pomoc Europy, co jest kwestią wątpliwą, albo pójść na te ustępstwa. Może być tak, że Władimir Putin stanie na stanowisku bardzo pryncypialnym - wypchnąć NATO z Europy Środkowo-Wschodniej w ogóle.
O tym dziś mówi się najwięcej.
- Jest pytanie, na które nie znamy odpowiedzi: czy Donald Trump uzna, że właściwie Europa Środkowo-Wschodnia nie jest istotna ze strategicznego punktu widzenia dla USA? Czy jednak uzna, że wiarygodność Stanów Zjednoczonych, jako sojusznika w sprawach globalnych, wymaga stanowczego stanowiska w kwestii środkowo-europejskiej? Zgoda na warunki rosyjskie nie będzie oznaczała załatwienia problemu, tylko wzmocnienie Rosji jako potencjalnego konkurenta, rywala Stanów Zjednoczonych.
Trump może zrobić to, co zresztą zapowiadano w jego otoczeniu - wzmocnić pomoc Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy, żeby wymusić na Rosji ustępstwa. Więc może pójść dalej niż poszedł prezydent Joe Biden, który jednak tamte linie rysował jakiś czas temu, ale ich nie przesuwał. Trump może powiedzieć: dobrze, ja teraz im pokażę, jeżeli Rosjanie nie są skłonni do negocjacji, to dam Ukraińcom to, na co w rządach demokratycznych w ogóle nie mogliby liczyć. Ale możliwy jeszcze jest scenariusz, że Donald Trump uzna, iż zasadnicza rozgrywka o nowy porządek świata wymaga porozumienia czy uznania stref wpływów, stref odpowiedzialności. I może stwierdzić, że obszar post-sowiecki przynależy do czegoś, co byśmy umownie nazwali strefą odpowiedzialności rosyjskiej.
Bez pieniędzy Muska Trump sobie poradzi
Postawienie się Putinowi i jeszcze większa pomoc dla Ukrainy są dziś bardzo możliwe?
- To jest możliwe. Żadnego z tych scenariuszy bym nie wykluczał. Donald Trump bierze pod uwagę kilka dróg, ale one będą zależały od tego, jakie warunki określą gracze po drugiej stronie - a tu są Chiny i Rosja, która toczy wojnę i właściwie przestawiła gospodarkę na tory wojenne.
Donald Trump chce połączenia Kanady z USA, czy też próbuje przejąć Grenlandię - na są to realne scenariusze? A może jest to populizm i zaspokajanie jakiejś potrzeby mocarstwowości Amerykanów?
- Amerykanie są przyzwyczajeni do tego, że są mocarstwem. To samo myślą o swoich krajach Chińczycy i Rosjanie.
Trump wykona jakieś kroki w tym kierunku?
- Nie, nie sądzę. Stawiam taką tezę i jestem do niej dość przywiązany, że to jest stanowisko negocjacyjne. Jeżeli chodzi o Kanadę, wchodzi tu w grę kwestia po prostu zabezpieczenia granicy. Trump pochwalił się niedawno, że jego słowa o Kanadzie i o tym, że potencjalnie mógłby z niej uczynić kolejny stan USA, wywołały już odpowiednią reakcję tego kraju w zakresie wzmocnienia ochrony granicy. Trump stawia oskarżenie, że granica jest nieszczelna i to z winy Kanadyjczyków. Ma pretensje o różne kwestie związane z polityką gospodarczą.
Czy rzeczywiście handel między Stanami a Kanadą, ewentualne jego zamrożenie, nałożenie taryf celnych, będzie bezbolesne także dla odbiorców amerykańskich? Ale jeżeli przyjąć, że - w ocenie Donalda Trumpa - Kanada stanowi wyzwanie dla interesów amerykańskich, to postawienie w tak barwny, przerysowany sposób tej kwestii, jest zajęciem stanowiska negocjacyjnego. Grenlandia to inna sprawa. Pamiętajmy o tym, że to jest dla Amerykanów obszar o zasadniczym i strategicznym znaczeniu, od zawsze. W czasie II Wojny Światowej obawiali się, że Niemcy będą mieli na ten obszar chrapkę i mieli. Przecież III Rzesza okupowała Danię i Amerykanie zabezpieczyli Grenlandię. Prezydent Harry Truman, który prezentował zupełnie inny typ temperamentu politycznego (konsensus liberalny po po II Wojnie Światowej), chciał kupić Grenlandię. To był początek zimnej wojny. W takim razie co? Wtedy chodziło o Związek Sowiecki, teraz chodzi o Chiny. O to, że rozszerzają swoje wpływy wszędzie - nie podbijają tylko kupują, wchodzą biznesowo a później politycznie. Chociażby Bałkany - Chińczycy wcale nie zamierzają powstrzymywać państw bałkańskich przed wejściem w struktury europejskie, nie. Oni chcą, żeby te państwa były jeszcze bardziej w Europie, bo mają tam swoje interesy. Sprawa Grenlandii nie jest nowa. Wywołała reakcję, ponieważ postulat został sformułowany w odniesieniu do państwa sojuszniczego, które w dodatku jest jednym z państw założycieli Sojuszu Północnego.
Jaka będzie rola Elona Muska w administracji Donalda Trumpa?
- Trump lubi osobowości. Wrażenie na nim zawsze robili silni przywódcy świata niezachodniego. Wyrażał się o nich z uznaniem, dlatego że to są silni przywódcy – wywalczyli, wyrąbali sobie władzę. Podobnie jest z Elonem Muskiem - Trumpowi imponuje jego efektywność. Musk może przekonywać Trumpa do przyjęcia stanowiska w różnych obszarach, ale będzie też wsłuchiwał się w głos innych doradców. Jeżeli Trump uzna ambicje Elona Muska za zbyt daleko idące, Musk pożegna się ze stanowiskiem. Bez pieniędzy Muska Trump może się on obejść.