Zapis rozmowy Jacka Bańki z kandydatem na prezydenta, Stanisławem Żółtkiem.
Na dwa tygodnie przed wyborami nie widać pana kampanii. Gdzie się pan schował?
- Nie schowałem się. Problem jest taki, że kandydaci, którzy mają za sobą różne telewizje, robią spotkania nie po to, żeby się spotkać z mieszkańcami. To ma sens w wyborach samorządowych. Spotykają się dlatego, bo jeżdżą za nimi telewizje. Każde spotkanie to darmowa reklama telewizyjna.
To znaczy, że pan nie jeździ po kraju?
- Ja nie mam poparcia żadnej telewizji, więc takie spotkania by były z 15 osobami. Wiemy wszyscy, po co są te spotkania. Ja nie jestem ulubieńcem telewizji. Żadna by nie przyjechała.
W pana przypadku wejście do gry Rafała Trzaskowskiego coś zmieniło, czy to śladowe poparcie pan dalej utrzymuje?
- Prawdopodobnie nieco zmniejszy poparcie dla wszystkich innych kandydatów. Pani Kidawa była tak fatalna od początku, że ludzie decydowali się głosować na innych. To się rozdzieliło na pana Hołownię, na PSL. Pozostałe głosy na innych ludzi. Teraz Trzaskowski ma wyższe poparcie, więc inni mają nieco mniejsze. To oczywiste.
Rozumiem, że na tym tle znacznie lepiej wypada kandydat KNP i PolExit? Inni mają mniej, kandydat PolExitu ma tyle samo?
- Tak jest. Na mnie te głosy na pewno nie przeszły.
Na walkę ze skutkami koronawirusa UE chce przeznaczyć 750 miliardów euro. Co pan na to jako eurosceptyk?
- Chwalił się premier, że UE przeznacza jakieś pieniądze. Mówimy o ponad 60 miliardach dla Polski. Nie chciało mu się dodać, że my nie dostaniemy tych pieniędzy. Te pieniądze UE przeznacza na cele, które sama wybierze. Pewnie na przedsięwzięcia, które wykonają firmy niemieckie czy francuskie. Dadzą te pieniądze, lub nie. Zależy to od tego, czy rząd będzie posłuszny. To wróbel na dachu, nie gołąb.
To 64 miliardy euro. Więcej dostaną tylko Włosi i Hiszpanie. Brać, czy nie brać?
- Wszelkie pieniądze, które zostały wpłacone do UE i zmarnowane… Będzie trzeba to zwrócić. To pożyczka do oddania w przyszłości. Do tego na cele, które UE wskaże. Pytanie, czy brać w ogóle takie pieniądze. Wydamy je na głupie działania i oddamy.
Związane z koronawirusem...
- Jakie te działania mają być? To mają być takie, że inwestycja ma być zrobiona. Niby to miejsca pracy. To może być coś głupiego, co wykona firma niemiecka. Polska będzie musiała oddać.
To brać, czy nie brać?
- Nie są to oprocentowane pieniądze. Euro pewnie stanieje, nie pójdzie w górę. Ja bym brał pieniądze. Popatrzyłbym tylko na co. Mamy taką pulę. Ona kiedyś będzie, będzie na cele wskazane przez UE. Jeśli my uznamy cel za słuszny, taki kawałek pieniędzy trzeba wziąć.
Jak pan ocenia decyzję o otwarciu granic 13 czerwca?
- Granice nigdy nie powinny być zamknięte. Zachowanie Białorusi i Szwecji było jedynym sensownym. Zamykanie granic przed wirusem nic nie zmieniało. Widzimy to po wynikach. Mimo propagandy, na Białorusi śmiertelność na milion mieszkańców jest znacznie mniejsza niż w Polsce. Wszyscy mają na poziomie średniej europejskiej. Dlatego widać, że kraje, które nie wprowadziły zmian przez epidemię… To niszczyło kraje. Polska została zniszczona. Ludzie dopiero to zobaczą.
W pana programie jest prywatyzacja opieki zdrowotnej. Jakby się taka opieka zdrowotna sprawdziła w czasach Covid-19?
- By się sprawdziła. Niby opieka zdrowotna się teraz sprawdziła? Polska miała najmniejszą ilość testów na milion mieszkańców. Nawet Rumunia miała więcej. Dlaczego tak było? Bo nie było opieki zdrowotnej. Respiratorów brakowało. Kupiono maseczki w Chinach. Nie było żadnego sprzętu. W Polsce nie ma opieki zdrowotnej. To udawane. Potworne pieniądze na to płacimy. Jakby połowę tego ludzie brali, to by mieli prywatne ubezpieczenie i by było normalnie.
Zdaje pan sobie sprawę z tego, że nie jest to postulat, który by poparła większość Polaków?
- Właśnie ciekawy jestem czemu. Ludzie, którzy zmarli przez służbę zdrowia, bo badanie mieli za 3-4 lata, może by poparli moje postulaty. Ich już jednak nie ma. Ludzie potrzebujący opieki znikają. Oni umierają. Nie udawajmy głupców, że służba zdrowia w Polsce jest. Każdy kto chce być zbadany, bo zachorował, wie co to znaczy 3-letnia kolejka. Nie ma w Polsce służby zdrowia. To kłamstwo. Ludzie, którzy płacą przymusową składkę, nie patrzą ile płacą. To ogromne kwoty. Jakby oni to dostali do ręki, mogliby wpłacić na prywatne ubezpieczenie część z tego.
Inny pana postulat to obowiązek budżetu bez deficytu. Covid-19 nie zrewidował tego postulatu?
- Nie. Mój postulat jest taki, że deficyt może być tylko w stanach nadzwyczajnych. Covid by do tego uprawniał. Była klęska żywiołowa. Wtedy mógłby być według mnie deficyt. Była to sytuacja, kiedy to było trzeba zrobić. Ludzie nie wiedzą, czemu rząd nie wprowadził stanu klęski. To zabezpieczenie dla obywateli, nie dla rządu. Stan klęski mówi co rządowi wolno, czego nie wolno. Każda firma poszkodowana decyzjami rządu miałaby prawo do odszkodowania. Teraz nie ma praw obywatelskich, nie ma określonego terminu i nie ma odszkodowań dla ludzi. Można za to robić Tarcze. Jednym się da, drugim nie. Trzeba dać tym poszkodowanym. Oni nie powinni prosić o pomoc na kolanach. W stanie klęski żywiołowej według mnie można zrobić deficyt budżetowy.
Jak pan ocenia tempo odmrażania polskiej gospodarki?
- Uważam, że nie powinna być zamrożona. To nic nie dało i uszkodziło nas strasznie. Przez zamrożenie w najbliższych miesiącach więcej ludzi umrze niż przez Covid. Mniejsze pieniądze na leczenie się, odżywianie się. Zrobi się źle. Na razie korzystamy z zapasów sprzed wirusa. Ja bym nie wprowadzał żadnego zamrożenia gospodarki. Szwecja i Białoruś na tym wygrali. Natychmiast trzeba likwidować zamrożenie gospodarki.
Zobaczymy pana jeszcze w tej kampanii przed 28 czerwca? Czy zostanie pan niewidoczny?
- Ja funkcjonuję nieźle. Teraz jest internet. Ponad połowa Polaków ma dobry do niego dostęp. Jestem z nimi w kontakcie. Codziennie mam kilka spotkań. Jest po kilkanaście tysięcy ludzi. Korzystam ze wszystkich możliwości, debat, żeby się pojawić. Te wywiady to są często z blogerami. Oni mają niezłe zasięgi. Ja tak funkcjonuję.