Zapis rozmowy Jacka Bańki z wicemarszałkiem Małopolski, Stanisławem Sorysem z PSL.

 

Wczoraj Sejmik zdecydował, że swoje projekty uchwał będą mogli składać mieszkańcy regionu. Wystarczy 1000 podpisów. To odpowiedź na sugestie Małopolan, czy uszczęśliwianie ich na siłę?

- Jest kwestia budowania społeczeństwa obywatelskiego, żeby oni mogli nie tylko dzielić środki w ramach budżetu obywatelskiego, ale żeby był kolejny krok. Jeśli Małopolanie mają pomysły na pewne rozwiązania prawne, dajemy im taką szansę.

 

Dla większości mieszkańców samorząd wojewódzki pozostaje zagadką. Nie obawia się pan serii projektów, które dotyczyć będą kompetencji gmin?

- Tak, ale one nie wpisują się w ramy możliwości realizowania tych zadań w ramach budżetu obywatelskiego. Ta kampania promocyjna kompetencji samorządu wojewódzka jest powszechna. Staramy się budować poczucie świadomości Małopolan, że samorząd województwa to jeden z trzech stopni samorządu lokalnego. Każdy stopień ma swoje kompetencje. Pokazujemy kompetencje samorządu województwa. Często mieszkańcy Tarnowa mają poczucie, że skoro ratusz jest na terenie miasta Tarnowa, to on jest własnością miasta Tarnowa. To jednostki samorządu województwa. Staramy się realizować budżet obywatelski poprzez te instytucje, promując tak te instytucje.

 

Wybory samorządowe - serwis specjalny

 

Co w Małopolsce uchwałami mogliby zmienić Małopolanie?

- To kwestie dotyczące subregionów. Musi być świadomość dotycząca terenów chronionych, ochrona terenów w otulinach. Być może inaczej byłyby tutaj słyszane głosy Małopolan przez instytucje państwowe, które tego chronią. Inaczej dyskutuje się z mieszkańcami. Widać, że za tym nie są pojedyncze osoby lub instytucje. Skoro jednostka samorządu realizuje jakieś zadanie, jest to inicjatywa lokalna. Gdy są tysiące podpisów, świadomość jest zupełnie inna.

 

Małopolskie Centrum Nauki będzie Cogiteonem. Nazwa wskazuje ten ludzki wymiar, myślenie. Jaka oferta powinna iść za tym szyldem?

- Mamy autobus, który będzie jeździł po Małopolsce. On będzie promował Centrum Nauki i będzie zachęcał do uczestnictwa, zorganizowanej aktywności szkół. To jest do ludzi młodych skierowane, żeby była świadomość jak ważna jest nauka w życiu gospodarczym danego regionu, jak ważna jest współpraca środowisk naukowych z gospodarką. Skutkiem rozwoju gospodarczego jest współpraca społeczna. To wymiar gospodarczy, promocja nauki, wpływ nauki na rozwój gospodarczy. Pokażemy doświadczenia Europy. W państwach, które połączyły gospodarkę z nauką, żyje się najlepiej. Tylko przez edukację na wysokim poziomie będziemy mogli generować wzrosty gospodarcze.

 

Nie wszyscy pewnie zrozumieli. Cogiteon powstanie za kilka lat. Za kilka miesięcy wyjadą autobusy promujące tę ideę?

- Wyjedzie autobus promujący ideę. Będzie współpraca z samorządami lokalnymi. Będą to zorganizowane akcje. Autobus nie tylko przyjedzie na parking danej miejscowości, ale będzie to skoordynowane z władzami gminy lub powiatu.

 

Wczoraj Sejmik zdecydował, że Teatr STU będzie instytucją miejską. W zamian Muzeum AK stanie się z instytucji miejsko-wojewódzkiej instytucją wojewódzką?

- Nie. Sejmik wyraził zgodę na prowadzenie przez jedną instytucję Teatru STU. Będzie to prezydent Krakowa. Należy w tym momencie prostować pewne kwestie. Dzisiaj teatr przygotowywał dwa projekty budżetów, sprawozdania dla dwóch instytucji. Teraz będzie jedna instytucja prowadząca. Teatr został przekazany bez zobowiązań. Temat jest zamknięty. Prezydent prowadzi Teatr STU.

 

Może to samo trzeba zrobić z Muzeum AK?

- To kwestia przyszłości. Może czeka nas taka dyskusja. Nigdy nie będzie dobrze w żadnej instytucji, gdy ma ona dwóch gospodarzy. Oni negocjują rozwiązania. Na dzisiaj wytworzyła się świadomość przynależności danej instytucji. Jest przyjęty program związany z zaspokajaniem pewnych potrzeb.

 

Teraz wybory. Jak PSL będzie chciało odbić PiS-owi wyborców na wsi?

- Ciężką pracą. Od 4 lat jesteśmy aktywni w przestrzeni gospodarczej. Przygotowujemy dobre rozwiązania dla Małopolan, także dla małych miejscowości. Chodzi o projekty realizowane tam. Mówimy o rewitalizacji. Środki są dla dużych, średnich i małych miast. Każde małe gminy mogą z tego korzystać. Wiele projektów jest związanych z promocją produktów regionalnych. Chodzi też o jakość życia na wsi przez zaopatrzenie w media. Przez 4 lata i nie tylko pracujemy, żeby pokazać, że jak składamy deklaracje to się wywiązujemy. Jesteśmy obrońcą interesu zmieniającej się wsi. Często miejscowości są sypialniami dla dużych miast. Stąd współpraca z miastami. Wszyscy walczą o wyborców. Każda partia prowadzi kampanię w miastach i małych miejscowościach.

 

Na ile mandatów ludowców w przyszłej kadencji pan liczy? W przedostatniej kadencji były 4 mandaty, teraz jest 8.

- W 2010 roku do dwóch mandatów brakło nam niewiele ponad 100 głosów.

 

4 lata temu była korzystna książeczka.

- Tak, ale za każdym razem ktoś ma pierwsze, ktoś ostatnie miejsce. Nikt nie robi problemu po losowaniu. Walczymy o utrzymanie 8 mandatów w Małopolsce. W większości okręgów mamy bardzo dobre listy. Dzisiaj nie można łączyć kandydowania do organu uchwałodawczego i wykonawczego. Dla nas jest to korzystne. W innych ugrupowaniach burmistrzowie startowali w oba miejsca. Teraz mają kłopot. Tam powstają listy, kandydaci są wymieniani. W subregionie tarnowskim mam już skompletowane listy. Jesteśmy dobrze przygotowani. Będziemy walczyć. Wyborcy ocenią, kto jest ich przedstawicielem.

 

Wyobraża pan sobie po wyborach w Sejmiku koalicję PiS-PSL?

- Oczywiście. Czemu miałbym sobie nie wyobrazić?

 

Jest to możliwe?

- W Tarnowie jest koalicja PiS z PSL. Podobnie jest w powiecie bocheńskim. Nie można wykluczać współpracy. Mam taką naturę, że z każdym rozmawiam. Tak jest w życiu.

 

Tak może być w Sejmiku?

- Tak. Nie można tego wykluczyć. W ostatnich latach rowy między PiS a PSL zostały wykopane. Trudno będzie nad tym pracować. W różnych regionach jest różnie. My, jako PSL, gdy ktoś ma dobry pomysł i wyraża szczerą wolę współpracy i realizację zadań, możemy rozmawiać.