Powiedział pan, że zastał taki stan rzeczy. Czy nie mógł pan powiedzieć wprost: ta inwestycja musi być zorganizowana inaczej?

Łatwo powiedzieć, że to musi być inaczej zorganizowane. Trudniej wskazać alternatywę jak miałoby to wyglądać. Tej alternatywy – w moim przekonaniu – w przypadku przebudowy salwatorskiej pętli po prostu nie ma. Poza złorzeczeniem z żadną alternatywą się nie spotkałem.

Pojawiły się głosy, że Strefa Czystego Transportu zostanie zmniejszona. Czy skłania się pan ku takiemu rozwiązaniu? Czy to dobry pomysł?

Nie, w mojej obecności nie toczyła się żadna rozmowa o zmniejszaniu Strefy Czystego Transportu. To nie jest rzecz, która miałaby zmusić mieszkańców Krakowa do masowego wyprzedawania samochodów.

Ale mieszkańcy nie do końca o tym wiedzą. Wiemy jak prowadzona była kampania informacyjna i już nawet poprzednie władze krytykowały to, że była ona niewłaściwie przygotowana.

To dobra okazja do tego żeby powiedzieć, iż postuluję utworzenie Wydziału do spraw Konsultacji Społecznych na bazie ludzi zatrudnionych już w urzędzie. Chodzi mi o to żeby konsultacje były prowadzone w możliwie każdej sprawie, która konsultacji wymaga - albo z mocy ustawy, albo po prostu z uwagi na społeczny odzew. Chcę żeby takie konsultacje były „sprofesjonalizowane”. To znaczy żeby był zespół, który by w sposób jednolity przygotowywał konsultacje. Najpierw akcję informacyjną, a potem konsultacje.

Ten pomysł już wyszedł z pana głowy poza ten gabinet i ma pewną przychylność prezydenta Miszalskiego.

Gdyby tak nie było, to bym o tym nie mówił. Mam nadzieję, że w tym projekcie, który przygotowuje dyrektor Paweł Sularz takie rozwiązanie się znajdzie.

W magistracie trwa audyt. Jak ten audyt przebiega? Czy wie pan już może, że poczynione zostaną jakieś posunięcia personalne? Nie pytam o nazwiska.

Sam sposób managementu oceniam jako wysoce profesjonalny, łącznie z MPK, co do którego pojawiają się pewne zastrzeżenia. Nie ma pełnej chemii między MPK a
ZTP. Sygnalizowałem to prezydentowi, ale on tę sytuację zna równie dobrze. Musimy ustalić po prostu czy panowie są w stanie zacząć w pełni harmonijnie i partnersko pracować, czy też...

...z którymś z nich trzeba będzie się pożegnać?

Nie wiem czy pożegnać. Powiem inaczej - wziąłem sobie takie założenie, że z tymi samymi ludźmi można robić zupełnie inne rzeczy i inaczej jeżeli oni są przekonani i zmotywowani. Ludzie lubią dobrze myśleć o tym, za co biorą pieniądze. To w każdym człowieku jakoś jest. Ja nie spotkałem takich zupełnych sabotażystów. Chodzi o to żeby tworzyć klimat. Ja zaczynam od siebie. Tu przy tym stole spotkaliśmy się ze wszystkimi moimi dyrektorami i powiedziałem, że dajemy sobie trzy miesiące na to żeby po pierwsze: nauczyć się harmonijnej współpracy, informowania się nawzajem. Nie chcę mówić o tym, że mamy być drużyną, bo każdy ma swoje zadanie, ale chciałbym żeby z punktu widzenia mieszkańca Krakowa ta część magistratu była odbierana jak drużyna, żeby nie wychodziły sprzeczne komunikaty.

Kiedy do tego spotkania doszło?


W pierwszym tygodniu mojej pracy tutaj.

Czyli niebawem te trzy miesiące miną i przyjdzie czas rozstrzygnięć.

Wniosków już trochę mamy, ja je sygnalizowałem, mianowicie takie, że równolegle wykorzystywane są na przykład systemy zarządzania transportem. Dwukrotnie płacone za konserwację oprogramowania. Zupełnie nadmiarowo.

Inaczej mówiąc: przepalane są pieniądze?

Można tak powiedzieć. Ten audyt strukturalny jest prowadzony także pod tym kątem żeby nie dublować zadań. Jeżeli 5 jednostek w magistracie prowadzi inwestycje, nie da się wytłumaczyć dlaczego jedni budują tylko szkoły, a drudzy budują drogi, żłobki i przedszkola. Wszystko to jest wymieszane i zupełnie nie do opanowania. Problemem są uzgodnienia i nawet takie sytuacje, od których zaczęliśmy tę rozmowę. Jeżeli drogi buduje Zarząd Inwestycji Miejskich, buduje Zarząd Dróg Miasta Krakowa i jeżeli się nie porozumieją, to może dojść do tego, że rozpoczniemy dwa remonty w tej samej części Krakowa i dojdzie do sytuacji jak na Salwatorze. Problemem jest też optymalizacja kosztów, bo jeżeli każda z tych służb utrzymuje grupę inspektorów nadzoru, koordynatorów projektów – to myślę, że jest to dublowanie. Poza tym musimy się starać - i w tej sprawie już czynimy pewne ustalenia - żeby jednak takiej liczbie ludzi w magistracie pewne prace - nie tyle koncepcyjne, ile projektowe jak organizacja ruchu przy mniejszych remontach, uzyskiwanie decyzji środowiskowych, były jednak wykonane własnymi siłami. Jeżeli Wodociągi Krakowskie mogą mieć swoją komórkę projektową, podobnie jak MPEC - panują nad jakością i terminami, to dlaczego takich projektów jak chodniki nie mamy robić sami, zamiast wszystko zlecać na zewnątrz? Jeżeli jest 100% outsourcingu, to co tu się robi? Zleca i odbiera wykonaną pracę. To kosztuje, więc myślę, że w tej sprawie dyrektorzy rozpoczęli już przygotowania.

Zrozumiałem, że panuje pewien bałagan organizacyjny. Nie wiadomo do końca kto za co odpowiada i wtedy są sytuacje jak ta na Salwatorze. Czy to oznacza, że w konsekwencji szukania pieniędzy, bo szukać pieniędzy musimy – wydarzą się jakieś fuzje w miejskich jednostkach? Na przykład jeśli chodzi o drogi – jeżeli te zadania przeniesiemy do Zarządu Inwestycji Miejskich by je realizował, to okaże się, że Zarząd Dróg Miasta Krakowa będzie zbędny i jego zadania – te, które zostały - może przejąć Zarząd Transportu Publicznego.

Błędnie pan to zaprojektował, nie do końca o to chodziło. Liczba zadań realizowanych w tej chwili przez Zarząd Dróg przekracza 130 i z częścią wypowiedzi pańskiej się zgadzam - nie ma żadnego klucza rozdzielania zadań, który podobno w zamyśle utworzenia Zarządu Inwestycji Miejskich był. Zamierzam wprowadzić jasne kryteria dotyczące tego, kto zajmie się jakimi rodzajami inwestycji. Jeżeli okaże się że, poprzez uporządkowanie tej struktury nie będzie dublowania kompetencji i zadań, to zostanie potencjał personalny na to, żeby własnymi siłami zacząć wykonywać części projektowo- koncepcyjne, mniej zlecać na zewnątrz, ergo: oszczędzać pieniądze. Ci kooperanci magistratu mają w tej chwili bardzo fajną sytuację, bo zadań jest dużo, więc te zlecenia od nas wychodzą. Mogę ujawnić rąbka tajemnicy: mamy pięć zespołów projektowych, które w jakiejś mierze najczęściej wygrywają przetargi. Wczoraj miałem spotkanie z jednym z nich, który aktualnie wykonuje 35 projektów dla ZDMK, ale na tym skończmy tę część.

Można by to nazwać patologią…

Nie ma monopolu jeżeli jest piątka…

A pięć to dużo czy mało? Pan ma bardzo duże doświadczenie jako samorządowiec. Mnie się wydaje, że pięć firm na tak duże miasto jakim jest Kraków to jest bardzo mało.

Nie chcę rozstrzygać czy to jest dużo, czy mało. Oni w jakiejś mierze wygrywają ceną, więc trudno też tutaj czegokolwiek się dopatrywać. Gdyby było inaczej, to bylibyśmy naprawdę w kropce.

Ale chciałby pan jakiejś większej dywersyfikacji tych firm, projektantów, wykonawców?

Na pewno tak, szczególnie że musimy się dopracować jeszcze takiej analizy porównawczej. Wszystko jedno czy teraz jest ich pięć czy będzie ich dziesięć. Nie do zaakceptowania byłaby sytuacja gdybyśmy mieli do czynienia na przykład z dwójką, bo wtedy mógłby być monopol.

Od piątki do dwójki jest bliżej niż do dziesiątki.

Tak, ale mówię o czymś innym. Przy dwójce czy trójce jest możliwa zmowa wykonawców przy zamówieniach. Chodzi mi o coś innego - o analizę dotyczącą liczby poprawek projektowych na etapie wykonawstwa i analizę terminowości wykonania. Myślę, że ustawa dopuszcza wygenerowanie czegoś co się nazywa czarną listą i po prostu eliminacji takich podmiotów z przetargów.

Czyli wykluczyć tych, którzy są nieterminowi przede wszystkim.

Nieterminowi, bądź te projekty są niskiej jakości. Mówmy otwartym tekstem - wydaje mi się, że ludzie tego chcą: jeżeli mamy projekt przebudowy Zwierzyniecka – Kościuszki i okazuje się, że w projekcie nie ma w ogóle mowy o potrzebie wymiany mostka na Rudawie, a nikt go pewnie nie obejrzał. On był popękany i trzeba go było po prostu rozebrać i zrobić od nowa. To mamy do czynienia z projektantem, który nie wybrał się w teren, tylko go sobie zrobił za biurkiem, przed komputerem.

On mógłby na taką czarną listę trafić.

Mógłby, to są błędy projektowe. I cena, i jakość to są dwie rzeczy, które są wpisane w wymogi ustawy o zamówieniach publicznych i nie sądzę żebyśmy mieli nie zwracać na nie uwagi dokładnie. Będziemy to robić.