Zapis rozmowy Jacka Bańki ze Stanisławem Gawłowskim, wiceministrem resortu środowiska.

W jako sposób ministerstwo może pomóc Krakowowi?

- Ja jeszcze nie znam uzasadnienia sądu, które wczoraj się pojawiło. Jakby się okazało, że potrzebna jest zmiana ustawy to możemy to przygotować. Dzisiejsze przepisy prawa pozwalają, żeby samorząd województwa określił miasta, w których są przekroczenia norm i dalej samorząd województwa i miejski przy wsparciu rządu może rozwiązywać te problemy. Nasze wsparcie się zaczęło od monitoringu. Stacja monitorująca jest finansowana przez rząd. Mobilne stacje także. One mogą badać powietrze w różnych miejscach, dzięki temu wiemy co robić, żeby normy nie były przekraczane.

 

Normy dotyczące jakości węgla i kotłów leżą w gestii ministerstwa gospodarki czy środowiska?

- My nie zajmujemy się kotłem, nie oceniamy technologii, pod warunkiem, że nie jest spalany odpad. Tego robić nie wolno. My mówimy, że emisja nie może przekraczać pewnego poziomu. W niektórych miastach najgorsze są niskie emisje, czyli spalanie paliw, które powodują nadmierne emisje. Jedynym sposobem jest budowa miejskich systemów lub systemów gazowych, o ile jest to możliwe.

 

Jak to jest? Podział kompetencji jest taki, że samorząd wojewódzki decyduje o zakazie palenia węglem. To dotyka samorządu gminnego. Może ten podział i polityka, która odbija się na decyzjach powinna być zmieniona?

- Samorząd wojewódzki ma przygotować program ochrony powietrza. Mają być określone miejsca, gdzie normy są przekroczone. Na tej podstawie określi się środki zaradcze. Samorząd miejski wprost musi podejmować działania dotyczące niskich emisji. Dzisiaj mówimy o niskich emisjach, ale chodzi też o pyły zawieszone. Te normy też są przekraczane, ale to jest z powodu samochodów. To osobny problem.

 

Jesteśmy zakładnikami polityki samorządowej? Niedługo wybory samorządowe i są dwie koncepcje walki ze smogiem. Jedna to zakaz a opozycja mówi o innych rozwiązaniach.

- Zawsze politycy podejmują decyzje dotyczące innych osób. To może być cena wody, powietrze. Decydują politycy. Na tym polega demokracja, nie zmienimy tego. Chcemy jednak doprowadzić do tego, żeby rozwiązać problem z powietrzem. Mieszkańcy muszą wiedzieć, która droga będzie skuteczniejsza. Może taka, która nie mówi o zakazie? Jak jednak chcemy walczyć o jakość życia to musimy być zdeterminowani.

 

Załóżmy, że jest skarga kasacyjna, ale trafia ona do kosza. Wtedy samorządowcy zwracają się do pana. Co ministerstwo może?

- Już teraz nie będziemy czekać na rozstrzygnięcie. Przyglądniemy się uzasadnieniu. Jak podzielimy pogląd sądu to podejmiemy inicjatywę ustawodawczą, żeby w przyszłości takie orzeczenie nie było możliwe.

 

Ale droga samorządu będzie taka sama. Musi być raz jeszcze uchwała, procedowanie i czekanie na wyrok?

- Raz jeszcze uchwała. Jak wyeliminujemy to co kwestionuje sąd, to jestem spokojny o wyrok. Nie ma innej drogi, żyjemy w państwie prawa. Jak sąd uznaje, że przepis nie jest jasny to my musimy dać odpowiedź i zmienić przepis albo poczekać na sąd II instancji.

 

Jak pan spogląda na drogę, którą obrał Kraków?

- Kraków jest liderem procesu. W wielu miastach jest problem z powietrzem. Te miasta nie są tak zdeterminowane. Pod tym względem Kraków zasługuje na uznanie. Lokalni politycy mają świadomość, że części mieszkańców się narażają. Oni mają jednak duże przeświadczenie, że to jest ważne z punktu widzenia zdrowia. Trzeba podjąć walkę o dobre powietrze.

 

Nie myśli pan, że przykład kiedy uchwała trafia do kosza, może zniechęcić samorządowców w Zakopanem czy Nowym Sączu, gdzie też jest problem z powietrzem?

- Nie sądzę. W Zakopanem jakość powietrza się zmieniła. Tam wyeliminowano wiele lokalnych kotłowni. To się poprawia. Odnosząc się ogólnie to też nie sądzę. Każde miasto szuka własnej drogi niektórzy dają zachęty finansowe za przyłączenie się do systemu zbiorczego. Drogi są różne. Być może w miejscu, gdzie nie ma takiej determinacji trzeba wprowadzić totalny zakaz.