Czy śmierć Barbary Skrzypek wpłynie na kampanię prezydencką?
"Śmierć Barbary Skrzypek może odegrać pewną rolę w kampanii, zwłaszcza jeśli zostanie wykorzystana do konsolidacji politycznej i budowania określonej narracji" - uważa gość Radia Kraków. W polskiej historii politycznej były już przypadki, gdy tragiczne wydarzenia wpływały na dynamikę kampanii, np. zabójstwo Marka Rosiaka czy Pawła Adamowicza. Prof. Bilewicz zauważa, że w Polsce silnie działa retoryka ofiary, zwłaszcza w społeczeństwie historycznie doświadczonym traumami:
Widzimy, że tutaj to już się zaczęło. Karol Nawrocki już powiedział, że pani Skrzypek zapłaciła najwyższą cenę, czyli że to nie jest śmierć, która jest wynikiem zawału, tylko to jest rodzaj poświęcenia życia na ołtarzu walki o inną, sprawiedliwą Polskę
- mówi prof. Bilewicz.
Zupełnie inna skala niż Smoleńsk
Chociaż pewne narracje mogą budować tożsamość polityczną, skala wydarzenia nie jest porównywalna do katastrofy smoleńskiej. Smoleńsk uderzył w całe polskie społeczeństwo, podczas gdy obecnie mamy do czynienia z próbą włączenia śmierci Barbary Skrzypek w narrację polityczną jednej strony.
Wpływ na mobilizację może być większy wśród starszych wyborców niż młodszych, którzy są mniej podatni na historyczne odniesienia i martyrologię.
Od momentu pochówku na Wawelu zaczyna się upolitycznienie tej śmierci. Natomiast wcześniej mamy całą Polskę pogrążoną w żałobie. Tutaj mamy inną sytuację. Mamy śmierć, która jest jednak konsekwencją po prostu zawału.
Gdzie są granice etyczne?
Profesor Bilewicz uważa, że obecna kampania nie jest bardziej agresywna niż poprzednie, np. ta z 2020 roku, kiedy telewizja publiczna wykorzystywała oszczerstwa i narracje spiskowe wobec Rafała Trzaskowskiego.
Choć nie można jeszcze dokonać szczegółowej analizy kampanii, na razie poziom agresji nie wydaje się wyższy niż w poprzednich latach. Problemem jest wprowadzenie irracjonalnych narracji, które odciągają uwagę od realnych wyzwań, takich jak bezpieczeństwo czy gospodarka.
Wykorzystanie elementu śmierci jest pewnym ryzykiem. To jest wejście na poziom zupełnie irracjonalnej debaty. Już nie debatujemy o możliwych zagrożeniach ze strony Rosji, o kwestiach bezpieczeństwa Europy, o kwestiach nawet ekonomicznej sytuacji gospodarczej Polski. Zaczyna to być walka z totalitarnym rzekomo reżimem, który morduje przeciwników politycznych.
Czy w Polsce możliwy jest scenariusz szturmu na instytucje państwowe?
Prof. Bilewicz zauważa, że w Polsce nie było dotąd podobnych zachowań. Nawet w sytuacjach, gdy strona przegrana miała silne przekonanie o fałszerstwie wyborczym (np. wybory 2020), nie doszło do zamieszek na dużą skalę.
U nas rzeczywiście dużo łatwiej jest zmobilizować setki tysięcy ludzi na ogromny marsz przez centrum miasta, ale to, żeby ten marsz nagle zaczął przejmować budynki rządowe i żeby się pałała krew, to nie jest nasza tradycja.
Polskie społeczeństwo rzadziej niż amerykańskie angażuje się w działania nienormatywne, co może wynikać z doświadczeń II wojny światowej i pokojowej transformacji 1989 roku.