Rozmowy w Arabii Saudyjskiej są prowadzone na niższym szczeblu niż za pierwszym razem. Bez udziału Wołodymyra Zełeńskiego i Donalda Trumpa. Czy echa tej scysji, do której doszło w Białym Domu, już ucichły?
- Tam jest bardzo nieprzewidywalny skład ludzi, więc wszyscy trochę musieliśmy wrócić do czasów sowietologii w wersji amerykańskiej - kto obok kogo stoi, kto komu co powiedział. Jakieś domysły, bardzo dużo zaskoczeń, a to nie sprzyja porządkowi na świecie. Ukraina musi przede wszystkim liczyć na siebie, ale nie musi tylko na siebie.
Na marginesie: uruchomiliśmy zbiórkę, razem z Timothym Snyder’em, amerykańskim historykiem, na karetki wojskowe dla Ukrainy. Jest szansa, że w jeden dzień zbierzemy na jedną karetkę wojskową, a potem zaczniemy na drugą. Zresztą każdy z państwa może wejść na zrzutka.pl i dołączyć do tego fantastycznego grona pomagających Ukrainie.
Dla Trumpa deep state to NATO i nawet Pentagon
Patrzę na tę zrzutkę – jest 991 tysięcy złotych. Wracając do naszej rozmowy - Donald Trump chce więcej niż podpisania umowy o ukraińskich surowcach. Ma żądać głowy Zełeńskiego, czyli przeprowadzenia wyborów prezydenckich w Ukrainie. Absurdalne żądanie w kraju ogarniętym wojną.
- Dla Trumpa wszystko jest personalne, wszystko jest osobiste, więc nie doszukujmy się tutaj racjonalności, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Nawet gospodarczej, bo przecież większość tych metali ziem rzadkich jest w ogóle po drugiej stronie frontu albo blisko frontu. Po Zełeńskim Ukraińcy mogą wybrać polityka, który nie musi być Trumpowi bardziej przychylny.
Dzisiaj w Waszyngtonie dwa plus dwa nie równa się cztery i pokazuje to giełda amerykańska. Do władzy miała dojść partia biznesowa, z biznesmenem na czele, a tymczasem na giełdzie są spadki po dwa procent, trzy, cztery, czyli na granicy jakiegoś krachu. A ci, co głosują pieniędzmi naprawdę wiedzą, co robią.
Spodziewaliśmy się twardych negocjacji, podejścia zimnego, biznesowego. Mamy emocje, mamy rollercoaster. Delegacji amerykańskiej w Arabii Saudyjskiej przewodniczy Marco Rubio, sekretarz stanu USA. Możemy spodziewać się bardziej wywożonego stanowiska USA w związku z tym, kto tej delegacji przewodzi?
- Nawet jeśli tak, to nie przywiązywałbym się do żadnego z tych stanowisk, bo Rubio już taki rollercoaster nam zafundował. Zamieściłem u siebie na Facebooku jego wypowiedź z 2014 roku, kiedy tłumaczył z przekonaniem, że Ukraina niepotrzebnie pozbyła się nuklearnego arsenału; przypominał, że również Stany Zjednoczone, gwarantowały Ukrainie niepodległość. Zachowywał się tak, jakby był ambasadorem ukraińskim, a teraz nagle mówi zupełnie co innego. Władza potrafi robić z ludźmi rzeczy niewyobrażalne. Możemy zmienić poglądy od 180 stopni i się tego w ogóle nie wstydzić. Znamy to wprawdzie z ośmiu lat rządów PiS, ale Trump… Taki poziom populizmu nas zaskakuje. Oby nie było jeszcze gorzej.
A gdzie dziś jest amerykańskie deep state? Wystarczyło kilkanaście tygodni i czytamy na stronach internetowych Białego Domu, jak urzędnicy otwarcie mówią, że prezydent Donald Trump zawsze ma rację.
- Bardzo dobre pytanie pan zadał, bo deep state - i mówię to korzystając nie tylko z własnego rozpoznania, ale z rozmów z osobami takimi jak Timothy Snyder czy Iwan Krastew, wybitny politolog – to dla Trumpa NATO, nawet Pentagon. To są wszystkie struktury, których Trump nie może przełożyć na jakiś szybki zysk. Zatem to, co go nie interesuje, traktuje jak balast. Albo używa w cynicznej grze.
Musimy myśleć o sobie, ale nasz los jest związany z losem Ukraińców. I czy nam się podoba, czy nie, musimy Ukrainę wspierać, bo wspieramy wtedy też siebie.
Rozmowy mogą poprawić atmosferę
Rano prezydent Zełeński powiedział wszystko, żeby osiągnąć pokój. Czym jest wszystko dla Zełeńskiego?
- Powiedział wprost: jeśli to miałby być warunek wejścia Ukrainy do NATO, to jutro poda się do dymisji.
Warunek wejścia do NATO, a nie pokoju, prawda?
- Tak, ale nie widać, żeby ten pokój miał być trwały ani, żeby z Rosją można było zawrzeć jakikolwiek pokój, który się utrzyma. To musiałby być pokój, jak w Korei Południowej i Północnej, gdzie po zęby uzbrojona armia stoi i tego pokoju strzeże. Tu nie podpisze się rozejmu, nie rozejdzie się do domu. Obietnice Zełeńskiego byłyby niepoważne, bo jest politykiem - w odróżnieniu od Trumpa - bardzo poważnym.
Associated Press podała (za ukraińskimi urzędnikami), że Ukraińcy są gotowi na zawieszenie broni obejmujące Morze Czarne, uderzanie pociskami dalekiego zasięgu na tereny rosyjskie i zwolnienie jeńców po obu stronach. Ale dla Rosji to będzie za mało.
- Nie przywiązywałbym się do warunków. Po pierwsze: prawdziwe warunki stawia się w negocjacjach tajnych. Po drugie: na razie nie ma absolutnie żadnego wspólnego mianownika.
Czyli te rozmowy nic nie znaczą tak naprawdę?
- Mogą poprawić atmosferę, jeśli to możliwe. To takie trochę obwąchiwanie się. Może Trump dostał jakiś negatywny feedback po tym, jak chamsko i bezczelnie zachował się wobec Zełeńskiego. Może też mieć interes w tym, żeby to trochę lepiej wyglądało. Moim zdaniem w grę może wchodzić wymiana jeńców. Zobaczymy.
W zeszłym tygodniu był szczyt unijny w Brukseli, dziś spotkanie w Paryżu szefów sztabów generalnych sił zbrojnych państw NATO. Po unijnym szczycie jedyne, co mamy, to konkluzje, które w żaden sposób nie są prawnie zobowiązujące. Wydaje mi się, że Europa nadal robi to, co my teraz - rozmawia.
- Nie. Myślę, że robi więcej. Po pierwsze: nikt już nie mówi o dwóch procentach PKB obronność, ale o trzech i więcej. To jest w w Europie ważne. Jak premier Wielkiej Brytanii powiedział o niecałych trzech procentach, to został przez Financial Times – bardzo zdroworozsądkowe pismo - natychmiast zaatakowany, że wzrost powinien być większy. Ze strony Ursuli von der Leyen padają konkretne liczby, także...
800 miliardów euro – to było na stole.
- Są też konkretne decyzje, na przykład, że można przesuwać środki z innych funduszy właśnie na obronność. To są poważne rozmowy o wspólnym długu na rzecz obronności. Unia Europejska, jak na siebie, zachowuje się całkiem dziarsko.
Brakuje ludzi na froncie, więc trzeba chronić tych, którzy są
Czy Stany Zjednoczone będą w stanie dać Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa? I na ile one mogłyby być wiarygodne?
- Będą w stanie, ale czy chcą? Nie sądzę.
Nie widzi pan żadnej nadziei na zmianę stanowiska?
- Niestety nie.
Na zrzutka.pl. brakuje tylko dwóch tysięcy do miliona. Karetki wojskowe to najpilniejszy zakup?
- Pytaliśmy Ukraińców, czego im najbardziej potrzeba i okazało się, że właśnie tych karetek. Brakuje ludzi na froncie, więc trzeba chronić tych, którzy są. A po tym, jak Amerykanie zablokowali pomoc, straty są duże. Karetki to jest po prostu absolutnie pierwsza potrzeba. I zdaje się, że zbliżamy się do tego, żeby zebrać na pierwszą. To ważny sygnał dla Ukrainy, wszystkie tamtejsze media śledzą tę zbiórkę. Dla nich to dowód, że nie są sami, że Polacy to nie jest naród, który nagle się obraził albo zobojętniał. To jest tempo, jak przy zbiórce na bayraktara.
Znaczące jest też chyba to, że uznany amerykański historyk, wspiera tę zrzutkę.
- Ludzie w Polsce bardzo lubią Snydera. To jest wielki przyjaciel Polski, Ukrainy. Zaraz ruszamy z podobną akcją w Stanach Zjednoczonych, tam większą rolę będzie miał do spełnienia Timothy, ja w Polsce. Idzie nam fantastycznie, zadziwiamy Ukraińców i samego Snydera, który pisze, że nie spodziewał się takiego odzewu. A po Polakach i Polkach jednak można się spodziewać wszystkiego, tych dobrych rzeczy też.
Zbiórka na karetki dla Ukrainy: TUTAJ