Jest za to 800 tysięcy złotych na studium dotyczące metra. "To pieniądze wydane na życzenie mieszkańców, którzy w referendum zagłosowali na metro" - tłumaczył Sławomir Pietrzyk. Radny zapewniał, że linia tramwajowa na Azory powstanie w kolejnych latach, bo jest przewidziana w wieloletniej prognozie finansowej.
Pojawiły się też głosy krytyczne dotyczące budżetu obywatelskiego, przeznaczono na to 10 milionów złotych. "To dwa razy więcej niż w ubiegłym roku" - przekonywał Pietrzyk w porannej rozmowie Radia Kraków. Wiceprzewodniczący zwrócił uwagę, że w ubiegłym roku na budżet obywatelski zagłosował tylko co dziesiąty krakowianin. "Najpierw przygotujmy to solidnie, także informacyjnie a potem dajmy większe pieniądze" - podkreślał Pietrzyk.
Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz ze Sławomirem Pietrzykiem, wiceprzewodniczącym krakowskiej rady miasta.
Dzisiaj sesja budżetowa rady miasta, chyba najważniejsza sesja w roku. Radni będą dzielić krakowskie pieniądze.
- Nie tylko. Są też subwencje z Warszawy.
Wczoraj był tutaj poseł Gibała, Tomasz Leśniak i oni nie byli budżetem zachwyceni. Oni sądzą, że to nie jest budżet poprawy jakości życia mieszkańców. Panu się podoba to co przygotował prezydent?
- Oczywiście zawsze oczekiwania są większe. To nie ma się podobać. Budżet jest na miarę naszych możliwości. Przez działania w Warszawie, do Krakowa przypłynie 200 milionów mniej. Musieliśmy szukać pieniędzy na potrzebne sprawy. Prezydent wyszedł naprzeciw oczekiwaniom radnych. Poprawek było około 360 i znaczna część z nich została uwzględniona. Wiele spraw jest przewidzianych.
Mieszkańcy Azorów nie mają z czego się cieszyć. Obiecano w kampanii wyborczej, że będzie przygotowywana budowa linii tramwajowej na Azory. To jest potrzebne. Ulica Opolska i Wrocławska są zakorkowane. W budżecie nie ma ani grosza na to.
- Proszę pamiętać, że nie tylko budżet o tym decyduje.
Takiej linii nie buduje się w rok czy dwa.
- Oczywiście. Ona jest przewidziana w wieloletniej prognozie i będzie realizowana. To plan na lata 2016-2020.
Myśli pan, że za 20 lat będzie tramwaj na Azory?
Nie, za 5,6 lat.
Jest za to 800 tysięcy na prace studyjne nad metrem. To jednak ciągle jest twór z marzeń. 800 tysięcy to nie jest mało.
- Tu się zgadzam. To marzenie, ale z drugiej strony szanujemy wolę mieszkańców. W referendum zostało powiedziane, że musimy się tym zainteresować. Bez studium nic nie zrobimy.
Czyli nasz głos odbija się na tych 800 tysiącach?
- W dużej mierze jest to konsekwencja referendum.
10 milionów na budżet obywatelski. Wielu aktywistów miejskich mówi, że to bardzo mało. To więcej niż w zeszłym roku, ale w Łodzi to 40 milionów. Ja mam wrażenie, że prezydent i wielu radnych nie przepadają za budżetem obywatelskim.
- My zaczynamy z tym budżetem. W ubiegłym roku ta kampania nabrała tempa. Jest to i tak zwiększenie, prezydent to zwiększył. Jest jednak faktem, że w ubiegłym roku w głosowaniu wzięło udział 10% mieszkańców.
Kampania informacyjna nie była jednak imponująca.
- Zajmijmy się może edukacją, przygotujmy ich do takich działań i nie pchajmy pieniędzy dla garstki ludzi. Przygotujmy to i dopiero potem przeznaczajmy większe pieniądze.
Może jakby były większe pieniądze to więcej osób by wzięło udział? Jak to są projekty za 30-50 tysięcy to ludzi to nie ekscytuje. Jak to będą duże projekty to będzie to ważniejsza sprawa.
- Właśnie zwiększyliśmy pieniądze. Wydaje mi się, że te pieniądze przewidują edukację. To kolejny krok. Zwiększona została też kwota na działania dzielnic. Tam trafi kolejna kwota. O tym będą decydowali radni, oni są najbliżej mieszkańców. Mamy strukturę dzielnic i radni wiedzą jak najlepiej te pieniądze wykorzystać.
Pan jest radnym z Nowej Huty. Co pan znalazł w budżecie dobrego a co gorszego dla mieszkańców Nowej Huty?
- Jednak z największych inwestycji się zaczyna. To przebudowa Igołomskiej. To klucz do Nowej Huty. To olbrzymia inwestycja. Będzie ukończona spalarnia, która rozwiąże problem z odpadami. To wielkie inwestycje.
Pieniądze na Igołomską są wystarczające?
- Tak. Sama pani powiedziała, że wszystkiego nie da się od razu zrobić. To jest zaplanowane i to wystarczy na stworzenie nowoczesnej, dwupasmowej arterii. W połączeniu z projektem Kraków – Nowa Huta Przyszłości, jest to znakomita inwestycja. To zaowocuje miejscami pracy. Na to czekają mieszkańcy.
Igołomska wiąże się z budową trasy S7...
- To nie zawsze niestety od nas zależy.
Władze miasta apelują do mieszkańców, żeby wzięli udział w konsultacjach na stronach ministerstwa infrastruktury. Można wyrazić swoją opinię, że droga S7 i Sądeczanka to inwestycje potrzebne. Taki apel do mieszkańców to nie jest rodzaj bezsilności władz samorządowych?
- Im większe będą naciski tym lepiej. Walczymy o S7.
Ile razy prezydent Majchrowski był w zeszłym roku w Warszawie, żeby lobbować?
- Trudno mi to określić. Nie przepytuję go. Wiem, że prezydent tej sprawy pilnuje. Miasto wykupiło tereny, są projekty. Nie wywiązuje się jednak GDDKiA i nie ma pieniędzy w budżecie. Kraków jest pomijany. Tymczasem na wybrzeżu buduje się drogi i autostrady. W Krakowie nie możemy zbudować kawałka S7. Mieszkańcy powinni działać. Niech posłowie się policzą z wyborcami. Tysiące ludzi mogą coś zdziałać.
Może słabo wygląda ta współpraca między samorządem i politykami z Małopolski? Razem nie można tupać nogą? W tym studiu siedzą różni politycy i wszyscy mówią, że S7 jest potrzebna. Nic z tego jednak nie wynika.
- Z przykrością mówię, że faktycznie nasi lokalni politycy nie mają przełożenia w Warszawie. Oni się niezbyt upominają o te sprawy. Nie mamy też naszych polityków w resorcie infrastruktury.