Z jednej strony człowiek jest silny i mocny, potrafiący przeżyć w ekstremalnych warunkach. Z drugiej wystarczy choroba, wypadek, kataklizm, by go złamać i zniszczyć. W „Państwie Filozofów” książkowo-filmowa historia Jean-Dominique Bauby'ego, redaktora naczelnego francuskiego Earl, który w wieku 43 lat został sparaliżowany.
Funkcjonuje w zespole zamknięcia: ciało nie działa, ale mózg jest sprawny. Główny bohater może mrugać powiekami i poruszać oczami, słyszy, widzi, kojarzy, pamięta i wspomina.
Paradoks ciała
„Każdy list czytałem osobiście, uważnie. Niektóre są bardzo poważne. Mówię o sensie życia, wyższości duszy, tajemnicy każdej egzystencji. Dziwnym zbiegiem okoliczności osoby, z którymi utrzymywałem kontakty pozornie błahe, poruszają sprawy najbardziej zasadnicze. Ich lekkość skrywała głębie. Czy byłem ślepy i głuchy, czy dopiero nieszczęście powoduje, że dostrzega się prawdziwą wartość człowieka?” - pyta główny bohater. Pani Profesor, ciało to skafander, umysł i myśli to motyle. Tak można, myślę, zinterpretować tytuł tej autobiografii. Czy za podziałem na ciało i ducha stoi Platon?
- Tak, jak to Gernot Böhme powiedział, bo dla mnie ta książka bardzo dobrze obrazuje opowieść, historię o ciele Gernota Böhme z antropologii kulturowej. Rzeczywiście Platon jest tutaj jednym z głównych bohaterów. Zaraził kulturę europejską podziałem na skafander i motyla, czyli ciało i to, co nazywamy duchem; czy to, co będzie też nazywane świadomością.
Gernot Böhme doskonale prowadzi nas przez te meandry historii. Pokazuje, że gdy mówimy o ciele, nie możemy nie mówić o świadomości. Gdy pytamy o świadomość, to gdzieś pojawia się ciało, więc wbrew temu podziałowi - jesteśmy jednością. Jest coś, co jest cielesne i jest coś, co uważamy, że nie ma wymiaru cielesnego. Tymczasem jest cały czas produkt naszego rozumu, naszego mózgu (jeżeli byśmy chcieli wejść w sferę biologii). I wedle Gernota Böhme to taki paradoks.
W XX wieku - dzięki nauce, rozwojowi wiedzy o ciele, o ewolucji - wreszcie możemy się z tym ciałem pogodzić. Czyli możemy je odzyskać, bo w historii filozofii utraciliśmy je na rzecz rozważań dotyczących ducha, duchowości, czy pozacielesnego wymiaru naszego istnienia. Wiek XX przywrócił nam nasze ciało, a przez rewolucję kulturową – także mówienie o ciele we wszystkich kategoriach. Ale gdzie leży paradoks? Dalej sobie z tym nie radzimy, bo nasze ciało może w pewnym momencie okazać się dla więzieniem. Wystarczy choroba i nagle nad nim nie panujemy.
I to jest przykład głównego bohatera „Skafandra i motyla”. Co panią uderzyło najbardziej w tej opowieści?
- Jest kilka niesamowitych momentów. Pierwszy to ten paradoks ciała - główny bohater, czerpał z życia; to osoba, która zrobiła karierę, miała pieniądze i była otoczona wieloma ludźmi. Można powiedzieć, że bohater był w centrum różnych wydarzeń, w końcu wydawał pismo szalenie poczytne. Więc ten moment, w którym konfrontuje się nagle z zależnością od innych i z biernością. Dopóki nie wypracował języka (mruganie powieką), był przecież bierny; wrzucony nagle w sferę nieistnienia.
To jest ciekawa konfrontacja, bo wszyscy przyzwyczailiśmy się - jak to pokazuje Samuel Taylor – do myślenia neurotypowego. Co to znaczy? Zakładamy, że człowiek jest istotą dwunożną, poruszającą się, używającą rąk do określonych czynności, czy mówiącą, słyszącą, spionizowaną. Więc każdy, kto odbiega od tej neurotypowości - inaczej się porusza, do czego innego używa rąk, które nie służą do czytania, pisania, tylko co najwyżej przytrzymują różnego rodzaju przedmioty, a funkcje rąk na przykład przejmują usta... Wyciągam z torebki telefon, załóżmy ustami, jem tylko ustami, bo moje ręce nie są w stanie wykonać neurotypowego działania. Możemy czuć się z jednej strony zażenowani, zadziwieni i takie osoby nieneurotypowe mogą nawet być wykluczane ze społeczeństwa. Oczywiście dziś to jest takie uprzejme niewykluczanie, ale jednak.
Załamanie kulturowe
Reagujemy albo wstydem (wstydzimy się za tę osobę) albo współczujemy.
- Tak, albo niezrozumieniem, przerażeniem. Bo jesz jak zwierzę, bo sięgasz do potraw ustami, a gdzie twoje ręce? Taylor opisując tę neurotypowość pokazuje, jak bardzo daliśmy się zafiksować w tym modelu, gdzie części ciała zostały przyporządkowane pewnym kulturowym aspektom. Ręce są po to, żeby trzymać w nich sztućce, jakiekolwiek by były, bo to mogą być pałeczki. Jeżeli tego nie jesteśmy w stanie zrobić, już pojawia się pewien szum komunikacyjny, załamanie kulturowe. Czujemy się zagubieni, prawda? I to widać w tej książce, która nie opowiada patosem; nie mamy użalania się nad sobą, nieradzenia sobie. Wręcz przeciwnie - jest próba poradzenia sobie, próba bycia z powrotem sobą. Dlatego bohater decyduje się na ten heroiczny sposób komunikacji i napisanie książki. Więc to jest też piękna opowieść o tym, jak człowiek - mimo wszystko - może realizować siebie.
Zderzenie tego, co robi moje ciało, czy okoliczności, z zakładaną kulturowo neurotypowością, jest bardzo mocne. I niepokojące, bo uświadamia nam, że to moment - każdy z nas może stać się osobą nieneurotypową. Zresztą nie trzeba wypadku, nie trzeba wylewu. Czasami starość nas też zatrzymuje w naszym ciele. I automatycznie zaczynamy sobie uświadamiać inny wymiar ciała - to nie jest tylko nośnik, to nie jest kartezjański wehikuł, w który wrzucona jest moja świadomość.
Wszystko jest w jakiś sposób połączone. W jaki? To jest jakaś zagadka filozoficzna na pewno. Czym jest świadomość?
- Neurologiczna?
Także neurologiczna, bo jednoznacznej definicji świadomości nadal nie podaliśmy.
- I pewnie jej nie podamy. Oczywiście możemy sięgnąć do historii filozofiii, do Daniela Dennetta, który w swojej niesamowitej książce „Świadomość” mierzy się z tym problemem. Wychodząc od filozofów idzie w kierunku badań neurobiologicznych i stara się pokazać zależności pracy naszego mózgu i tego, w jaki sposób produkuje to, co nazywamy świadomością. Mózg jest ciekawym organem, przebadanym z ogromną intensywnością. Powołując się na Dennetta można powiedzieć, że chyba nie ma drugiego organu w ludzkim ciele tak bardzo rozważanego, badanego, ale równocześnie, w którym ciągle się coś dzieje.
Mamy obrazy mózgu, a tak naprawdę nie wiemy czym jest myślenie.
- Zawsze może nas zaskoczyć kolejna teoria, a co za tym idzie - ciało nas zaskoczy.