"Obrys rowerzysty to jest 0,9 metra, natomiast pojazdu mniej niż dwa metry, czyli matematycznie się mijamy" - mówi dyrektor Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie, Łukasz Franek. Teoretycznie, matematycznie się mijamy, ale w przepisy mówią, że jeśli chodzi o to mijanie, powinien być metr odległości. Czy taka organizacja ruchu jest bezpieczna dla rowerzysty i dla kierującego samochodem?
W teorii tak. Tak jak już dyrektor podkreślił, jest tyle miejsca, ile być powinno. Natomiast praktyka wygląda inaczej, bo wiem, że dla wielu osób jest to po prostu niekomfortowe rozwiązanie. Ono trochę ma być takie niekomfortowe dla wszystkich użytkowników danej drogi, bo to wymusza, że zwalniają i uważają na siebie.
30 kilometrów na godzinę to jest maksymalna prędkość na tych drogach.
Tak, wtedy można kontraruch stosować na drogach. On jest raczej dla tych, którzy dobrze się czują na rowerze, bo znam też przypadki osób, które nie są doświadczone rowerowo i bardzo nie lubią tych kontraruchów właśnie z tego powodu, że są nieintuicyjne. Natomiast one ułatwiają i skracają drogę, co jest podstawą ich pomysłu. To najtańszy w tym momencie sposób, żeby premiować ruch rowerowy, który może się poruszać w każdym kierunku.
Czy to jest dobre premiowanie ruchu rowerowego, jeżeli i rowerzyści, i kierowcy nie czują się komfortowo?
Czasem nie ma jak inaczej tego rozwiązać w Krakowie, bo mamy takie, a nie inne wąskie uliczki. Nie wszędzie zrobimy odseparowany ruch. Chodniki powinny być dla pieszych. Przy takich drogach, gdzie mamy naprawdę niskie prędkości, widzimy się z dużej odległości, możemy najzwyczajniej w świecie ustąpić miejsca, jeśli widzimy, że jest go za mało, bo na przykład jedzie przed nami samochód dostawczy. Jesteśmy w stanie się jako rowerzyści schować najzwyczajniej w świecie, na chwilkę puścić i jechać dalej.
Czyli przy wąskiej zabudowie takiej jak na przykład jest tutaj na Krowodrzy w Krakowie innego rozwiązania nie ma?
Prawdopodobnie nie, inne się raczej też nie znajdzie. Tak jak mówiłem, to premiuje ruch, bo nie mamy jednokierunkowości, tylko wszystkie drogi w zasadzie są dwukierunkowe. Mogłem się dostać z Ronda Mogilskiego do Radia Kraków dzięki kontrapasom i kontraruchowi w ciągu 10 minut, co jest prawdopodobnie niewykonalne przy użyciu innego środka transportu niż rower.
Czy nie jest brakuje kompleksowej polityki, jeżeli chodzi o rozwijanie ścieżek rowerowych w Krakowie? Czy to zabudowa już tak warunkuje, że nie mamy innego wyjścia?
Zabudowa, miejsca parkingowe. Musimy iść trochę na kompromisy i nie możemy choćby zlikwidować miejsc parkingowych wszędzie, tylko dlatego, żeby była np. droga rowerowa albo pas rowerowy. Podejrzewam, że spotkałoby się to ze słusznym oporem mieszkańców. Są takie, a nie inne rozwiązania: właśnie kontraruch i kontrapas. Zresztą Kraków jako pierwszy chyba wprowadził kontrapas na ulicy Kopernika, już ze 20 lat temu. Tam jest więcej rowerzystów niż samochodów, jak to policzono, podejrzewam, że ta statystyka się utrzymuje.
Może w takim razie samochody trzeba wykluczyć z tego ruchu?
Ja jestem tej opinii, że samochodem wszędzie powinniśmy móc dojechać, nawet jak się mieszka w centrum. Natomiast to już nie jest proste, najzwyczajniej w świecie, już nie mówiąc o parkowaniu.
Możliwość dojazdu powinna być wszędzie, natomiast ta prosta droga, najprostsza i najkrótsza powinna być właśnie dla rowerów, bo samochody mogą sobie krążyć.
Rowerzyści, którzy przyjeżdżają z innych miast do Krakowa i mają się poruszać po mieście, narzekają, mówią, że np. w Warszawie czy w Poznaniu jest lepiej.
To są inne miasta. My mamy taki, a nie inny układ urbanistyczny w Krakowie. Nawet w centrum faktycznie tym rowerem możemy się poruszać gdziekolwiek, chyba poza ulicą Floriańską, gdzie jest jedyny zakaz ruchu rowerem, słuszny zresztą. Wszędzie indziej tym rowerem wjedziemy i po prostu przemieścimy się szybciej niż na nogach. Przy tym układzie Krakowa, gdzie mamy to Stare Miasto, kontraruchy i kontrapasy to jedno z lepszych rozwiązań.
Czy to też warunkuje to, że jest w porównaniu do innych miast w Polsce, w Krakowie mało ścieżek rowerowych? Kraków 232 kilometry, nie mówię o Warszawie, która jest dużo większa i ma 739 kilometrów, ale już na przykład w Poznaniu mamy prawie 400 kilometrów.
Ja bym się nie licytował na ilość kilometrów, bo to trochę nie ma przełożenia. Chodzi o to, jak te kilometry robią ciągłe trasy, jak spójny system tworzą. Nawet dobra, wspaniała trasa, która ma 10-15 kilometrów, ale ma trzy dziury, jest po prostu mniej uczęszczana niż być powinna. Chodzi o spójność infrastruktury. Nieważna jest liczba kilometrów, ważna jest ich jakość.