Max i Albert poddają się eksperymentowi hibernacji. Jest 1991 rok, a oni budzą się w 2044. Kiedy spali, była wojna, w której użyto bomby M. To ona sprawiła, że mężczyźni wyginęli. W „Państwie Filozofów” film Juliusza Machulskiego z 1984 roku „Seksmisja”.
Przyjrzyjmy się samcom
Gdyby musiały pani podjąć decyzję, czy dwa odhibernowane samce należy poddać naturalizacji czy zlikwidować, na co by się pani zdecydowała?
- Mam jednak umysł naukowczyni, może byłabym zainteresowana, co to za gatunek, co to za rodzaj, więc zaproponowałabym, żebyśmy przyjrzeli się tym samcom.
Czyli należy pani do grupy Archeo. Zdecydowanie nie do Genetix. Bo patrząc na tę grupę kobiet, to one raczej zlikwidowałyby jedynych samców na planecie, czy też w państwie, o którym mówić będziemy.
- To jest rzeczywiście poważny problem: co zrobić z samcami, którzy bywają bardzo niebezpieczni. Ale tak czysto naukowo myślę, że każdy gatunek czy rodzaj, który gdzieś przetrwał, jest cenny. Bioróżnorodność jest ważna w naszym życiu. Dzisiaj wiemy, że bioróżnorodności potrzebujemy, żeby przetrwać. Więc tych dwóch samców mogłoby być interesujących. Zresztą oni tutaj dużo namieszali, jakby na to nie patrzeć. Wydaje mi się, że to jest nie tylko kwestia bioróżnorodności, czy różnorodności kulturowej, ale chyba tak już jest ułożona nasza rzeczywistość, że potrzebujemy różnych wyzwań. Stąd istnienie różnorodności płci jest nawet kulturowo ciekawe.
To jest jedna z najciekawszych opinii dotyczących „Seksmisji”…
- Oczywiście ona jest w swojej wymowie, zwłaszcza w finale, bardzo seksistowska. Mamy model, w którym kobieta pokazana jest jako ta, która potrzebuje, żeby mężczyzna ją prowadził. Bo koniec końców dowiadujemy się, że to wszystko jest tworzone i cały ten porządek...
Proszę o definicję seksizmu w takim razie. Skoro tak naprawdę zostaje przywrócony naturalny porządek świata.
- Czyli jaki?
Czyli są mężczyźni i są kobiety.
- To są dwa finały. Pierwszy bardzo seksistowski, gdzie okazuje się, że rządzące kobiety naprawdę są mężczyznami, którzy jeszcze dobrze się bawią...
Szowinizm działa w dwie strony
No jednak, umówmy się.
- Drugi finał, gdzie Max i Albert robią swoją maleńką dywersję i potem rodzą się chłopcy - to jest właśnie taki punkt zero. Ten punkt oznacza, że rzeczywiście może się pojawić inny naturalny porządek. Ale dlatego pytam, co znaczy ten naturalny porządek, bo z jednej strony różnorodność płci jest czymś naturalnym, z drugiej jednak strony pamiętajmy, że zawsze nakładamy jakieś kulturowe narracje na naszą płeć. Czyli oprócz tej biologicznej będziemy mieć kulturową, która podlega modyfikacjom. No i teraz pytanie, co się będzie działo, gdy ci chłopcy będą dorastali w świecie, gdzie są kobiety i gdzie mamy bardzo sfeminizowane struktury społeczne, sfeminizowane narracje kulturowe. To być może będą już zupełnie inni mężczyźni niż ci z młodości Maksa i Alberta. No więc eksperyment myślowy niech państwo przeprowadzą sami. To może być intrygujące.
Krótko po premierze filmu, i po pokazach w Stanach Zjednoczonych, amerykańskie feministki nieco się oburzyły - zarzuciły, że film w swojej wymowie jest antyfeministyczny, faszystowski, szowinistyczny i seksistowski.
- To jest to od czego zaczęłam.
Czyli „seksistowski” zostawiamy, tak? To co w takim razie z szowinistyczną wizją świata w „Seksmisji”, z faszystowską wizją i antyfeministyczną?
- Szowinizm tutaj działa w obie strony, prawda? Bo mamy typowy model państwa kobiet, który zostaje wyśmiany. Kobiety w tym filmie dosyć mocno przerysowane. Więc to świat w krzywym zwierciadle. Szowinizm może uderzyć w obie płcie.
Przedstawicielki Genetiksu są kobiecymi szowinistkami, tak?
- Nawet cytat „Samiec nasz wróg” to pokazuje. To od razu buduje strukturę nienawiści i przemocowego języka w stosunku do mężczyzn. No bo dlaczego zakładamy, że mężczyzna jest od razu wrogiem świata, kobiety?
„Samiec nasz wróg” – te słowa padają na kursie dla młodych kobiet, gdzie prezentowane są różne przedmioty, których mężczyźni używali, żeby gnębić kobiety. Wychowanie i budowanie świata bez mężczyzn czy też przedstawienia mężczyzn jako potworów – to istotne tutaj.
- Film jest bardzo ciekawy, bo pokazuje, jak modelujemy nasze myślenie o drugim człowieku. Może to być kobieta, może być mężczyzna. Edukacja, które bierze przedmiot użytku codziennego i mówi: „proszę, to jest przedmiot opresji”, jest wykrzywianiem codzienności wzorców. Pomijam, że fabuła może być czytana bardzo feministycznie, paradoksalnie. Skąd się wzięła ta wielka niechęć kobiet do mężczyzn i dlaczego taka jest struktura? Ponieważ długo, choćby w kulturze zachodniej, ta opresja i asymetria płci istniała, prawda? Kultura patriarchalna długo się rozwijała, możemy więc powiedzieć, że kobiety, które przetrwały jakąś wojnę, kataklizm, teraz robią wszystko, żeby zbudować nowy, wspaniały świat oparty już na zupełnie innych zasadach.
Ale dlaczego wychowując młode kobiety w przekonaniu, że mężczyźni to jednak jest obiekt nienawiści?
- Do „Seksmisji” możemy podejść jako do utopii. Film bardzo dobrze pasuje do koncepcji Francisa Bacona, który w XVII wieku napisał „Nową Atlantydę”. To taka utopia, w której przedstawione jest społeczeństwo oparte na nauce i postępie technologicznym. Społeczeństwo oparte na wspólnocie edukacji, ale też majątku, pokazuje Tommaso Campanella w „Mieście Słońce”. To takie teksty, które pokazują, jak by było cudownie, gdybyśmy oparli nasze społeczeństwo na racjonalności, na nauce, na wartościach, na równości. Tylko kiedy czyta się te teksty, to już na wejściu czuć, że coś jest nie tak. Że jednak nasze naturalne relacje zupełnie inaczej się układają. Że czasami potrzebujemy absurdu, przypadku, awantury. Że to, co jest takie uporządkowane, wspaniałe, może wręcz być niebezpieczne. I utopia może bardzo szybko przerodzić się w antyutopię czy dystopię. Przerodzić się w opowieść, która - zwłaszcza jeżeli próbujemy ją przenieść na grunt naszego życia codziennego - będzie wypaczeniem relacji międzyludzkich.
Kobieca utopia, męska dystopia
W „Seksmisji” mamy utopię, jeżeli chodzi o kobiety, i dystopię w przypadku mężczyzn.
- Albo mamy utopię, jeżeli chodzi o pewne idee społeczeństwa równościowego. Społeczeństwa, w którym wszyscy są podzieleni względem kompetencji. Bo te kobiety się tam dzielą - jedne pracują, inne mają zadania intelektualne. Ale potem wychodzi, że jednak to zgrzyta. Bo wystarczy mężczyzna i nagle robi się jakiś ferment.
Tak jakby ta bańka utopijnej, sielankowej, doskonałej rzeczywistości w ogóle nie była odporna na zewnętrzność, na różnorodność; nie radziła sobie. Ale równocześnie mężczyźni wydobywają lęki ukryte, wyparte. I potrzeby. Jest piękna scena, kiedy jedna z dziewczynek pyta: do czego jest mężczyzna. To taka sytuacja, w której widać, że mamy - nawet w sferze emocji, cielesności, zmysłowości - pewien brak, który został przez tresurę i wychowanie zatopiony i zatarty. On już jest mniej istniejącym, ale jest. Więc doskonałość w przypadku relacji ludzkiej być może nie jest naprawdę doskonałością.
„Seksmisja” pokazuje też, że tej natury zgłuszyć się nie da propagandą, wychowaniem i ciągłą opowieścią o tym, jak to obrzydliwi i źli są mężczyźni.
- Tego nie wiemy, bo pamiętajmy, że „Seksmisja” powstała jednak w latach 80. W Polsce jest ciągle napięcie, upolitycznienie życia społecznego, opresyjny system komunistyczny, a z drugiej strony mamy klimat wręcz zimnowojenny, opresji wewnętrznej - Polski podzielonej (jedni represjonują drugich). Więc ten film jakoś oddaje ducha podejrzliwości, nieufności. I ukrytych opresji, gdzie pod płaszczykiem ideologii „zróbmy lepiej, będzie lepiej” wykluczamy czy wręcz eksterminujemy. No bo gdzie są ci mężczyźni? Widać działanie wręcz eugeniczne, skoro mamy świat tylko kobiet. Cały pomysł z naturalizacją Maksa i Alberta też jest pomysłem, który pokazuje ukrytą przemoc. To wszystko prowadzi nas do pytania, co robimy, gdy mówimy o idealnych relacjach i czy naprawdę jesteśmy w stanie zdefiniować te realne sytuacje. Historia jednak nas nauczyła, że utopia ucieleśniona czyli ta, którą próbujemy przenieść z papieru w rzeczywistość społeczną, jest sama swoją karykaturą.