Działalność artystyczna Husarskich była poniekąd możliwa właśnie dlatego, że Helena pochodziła z takiej familii, a nie innej, z dynastii ludzi, którzy osiągali sukces wielką pracą, nie dzięki swojemu pochodzeniu czy majątkowi odziedziczonemu po przodkach. Jej ojciec Stanisław Burtan był przypadkiem „od zera do milionera”, chłopskie dziecko, które zdobyło wykształcenie i w Krakowie zawojowało świat. Był właścicielem fabryki porcelany i to właśnie tam Helena po raz pierwszy zetknęła się z ceramiką, której poświęciła całe swoje życie.
Ćmielów było ich przedsiębiorstwem i ojciec czasem zabierał Helenę do pracy. Stykała się tam z projektantami porcelany. Później zaczęła zajmować się czymś pokrewnym. Jej działalność nie byłaby możliwa, gdyby nie to, że po swoich rodzicach odziedziczyła posiadłość w Przegorzałach, która przed wojną pełniła funkcję ich letniej willi w stylu włoskim, gdzie spotykała się elita. Po wojnie willa nie była już w rękach Husarskich. Z czasem zdołali wywalczyć dla siebie zaledwie jakieś mieszkanko w willi. Były tam różne instytucje, w tym szpital dla gruźlików. Ogród częściowo udało się odzyskać. Helena i jej mąż Roman robili rzeźby i różnego rodzaju kompozycje ceramiczne, mozaiki, używając gliny wykopanej w Lesie Wolskim we własnym ogrodzie w Przegorzałach. Ojciec wyposażył ją nie tylko w nieruchomość, pewność siebie, wykształcenie, ale też materiał, z którego te prace powstawały.
Dzisiaj jej prace można oglądać w bardzo wielu miejscach, tylko ludzie sobie nie zdają z tego sprawy. Roman i Helena Husarscy w latach 50. opracowali zupełnie nową technologię wykonywania wielkoformatowych dekoracji ceramicznych, którą wymyślili w odpowiedzi na tę nową pojawiającą się architekturę modernistyczną. Nazywała się piropiktura. Bardzo często używali gruzobetonu. Były to płyty wykonywane z betonu, w którym kruszywem był gruz pozyskany ze zrujnowanych miast polskich po II wojnie światowej.
Dekoracja techniką piropiktury znalazła się między innymi w dolnej części fasady hali Klubu Sportowego Korona przy ulicy Kalwaryjskiej w Krakowie. Ich prace wspólne można też zobaczyć w Muzeum Narodowym w Gmachu Głównym, a także między innymi w Kościele Chrystusa Króla w Przegorzałach.
Helena Husarska jako nauczycielka wraz ze swoim mężem zgromadziła wokół siebie grono ludzi, z którymi się czuli bezpiecznie. Ich ogromnym atutem był ogród w Przegorzałach i pracownia, którą prowadzili. Była ona tak daleko od centrum miasta, że mogli się tam czuć nieinfiltrowani przez władze komunistyczne.
Husarska zajmowała się ekologicznym ogrodnictwem, zanim to w ogóle było modne. Stworzyła ogród, który miał być bogatym, stabilnym ekosystemem. Dla zwierząt i owadów żyjących w Lesie Wolskim budowała stawy, sprowadzała różne gatunki roślin, których jej zdaniem brakowało w jej ogrodzie.
Jest słynna historia o orzechu wodnym, jedyna wodna roślina w Polsce, która produkuje owoce jadalne. Te orzechy celowo chciała mieć w swoim ogrodzie i właśnie z tego powodu dostała w prezencie sadzonkę. Ogród do dziś nosi jej imię i prowadzony jest przez jej potomków, którzy w miejscu dawnej pracowni Husarskich wybudowali i prowadzą Pensjonat Ekosamotnia. Jest tam też dawny domek ogrodnika, który można sobie wynająć i przenocować. To jest budynek, w którym Stanisław Lem zaszył się w głuszy Lasu Wolskiego i pisał „Szpital Przemienienia”. To miejsce to klejnot Krakowa, o którym może sporo osób nie wie.