Zapis rozmowy Jacka Bańki z wicemarszałkiem Sejmu z PiS, Ryszardem Terleckim.
Polska zwołuje na dziś nadzwyczajne posiedzenie OBWE. Wyjdziemy z konkretną propozycją ws. kryzysu na Ukrainie?
- Ta propozycja jest oczywista. To doprowadzenie do deeskalacji sił rosyjskich i napięcia wokół granic Ukrainy. Na to się niestety nie zanosi. Będzie to kolejna próba podjęcia rozmów i skłonienia Rosji do ustępstw. Mam nadzieję, że nie będą to zbyt daleko idące ustępstwa Zachodu.
Słyszymy o pakiecie sankcji przygotowanych przez UE i kraje demokratyczne spoza UE. Jakie powinny to być sankcje? One wiele razy były nakładane, ale bez skutku.
- Najważniejsze są dwa sektory. To energetyka, z czym trudno Unii będzie sobie poradzić. Drugi to sektor finansowy. Amerykanie i Brytyjczycy na to stawiają. Jakby nastąpił atak na Ukrainę, pewnie takie sankcje będą.
Widzimy, że nie ma jednomyślności w Unii. Kraje, które do tej pory robiły interesy z Rosją, przestaną to robić?
- Może na chwilę. Są jednak kraje niemal uzależnione od gazu z Rosji. Jak one sobie poradzą? Trudno to sobie wyobrazić. Unia nie jest na to przygotowana. UE się nie sprawdza w sytuacjach krytycznych. Tak było przy najeździe migrantów, na początku pandemii. Nie sprawdzi się pewnie i teraz. Będzie dużo gadania, sankcje amerykańskie i brytyjskie. Unia będzie dyskutować i ustalać listę osób z Ukrainy, które nie mogą wjechać na ich terytorium. To kpina z sankcji.
Mamy do czynienia z nową energią w NATO?
- Tu postawa USA trochę wynika z kompromitacji w Afganistanie. Zmobilizowało to państwa NATO do mocniejszej postawy. NATO pokazało i zorientowało się, że nie ma żartów. Trzeba się przygotować do obrony w razie ataku.
Wojewodowie sprawdzali miejsca, do których ewentualnie mogliby trafić uchodźcy z Ukrainy, jakby doszło do konfliktu w wymiarze kinetycznym. Przygotowana jest infrastruktura społeczna dla osób szukających schronienia?
- Tak. Jest służba medyczna, są zapasy żywności. Słyszałem wypowiedź ministra edukacji, że będzie zapewnienie szkoły dzieciom i młodzieży z Ukrainy. To jest przygotowywane. Jeśli to byłby atak na państwo ukraińskie, łącznie z Kijowem, koło Grodna mamy siły białoruskie i rosyjskie, które będą chciały zabezpieczyć polską granicę przed dostawami. To będzie też utrudnienie dla uchodźców, żeby uciekać od nas.
Premier Morawiecki mówi, że dostarczymy Ukrainie broń defensywną. W wypadku konfliktu zbrojnego będzie to też broń ofensywna?
- Zobaczymy. Trudno uprzedzać wypadki. Kluczowe będą decyzje USA. To na razie broń przeciwpancerna, przeciwlotnicza. Zobaczymy, co będzie, jak nie daj Boże dojdzie do ataku.
Co z polskimi dyplomatami na Ukrainie?
- Zachowują się dzielnie. Amerykańskie i zachodnie placówki przeniosły się do Lwowa, niektóre poza teren Ukrainy. Nasze trwają i deklarują, że zostaną tam, żeby udzielać pomocy Ukraińcom i Polakom na Ukrainie.
Pan był w parlamencie ukraińskim w ubiegłym tygodniu. To był dzień wskazywany, jako ewentualna data inwazji na Ukrainę. Jaka jest atmosfera na ulicach w Kijowie i w parlamencie?
- W parlamencie wywołaliśmy entuzjazm. Wystąpiliśmy przed parlamentem, mówiliśmy o symbolicznym wsparciu. Ukraińcy wiedzą, że to nie wszystko. Na ulicach było spokojnie. Wszystko działało normalnie. Kierowcy naszych samochodów mówili jednak, że ruch jest mniejszy, bo część bogatszych mieszkańców Kijowa wyjechała z kraju lub na zachód Ukrainy.
Premier Morawiecki mówi, że jest bliżej do kompromisu z Komisją Europejską ws. Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Który z tych kilku projektów wydaje się dziś kluczowy?
- To będą prace sejmowych komisji. Wszystkie projekty tam będą. Jest też zapowiadany projekt ministerstwa sprawiedliwości. Będziemy pracować nad kilkoma dokumentami. Postaramy się stworzyć najlepszą ustawę.
Najbardziej prawdopodobny wariant to połączenie projektu poselskiego z prezydenckim?
- Tak. Te projekty są teraz kluczowe. Nad nimi będą pracować nasi eksperci i posłowie w komisjach.
Kiedy ewentualne przyjęcie tego nowego projektu? Kiedy mogłoby nastąpić odblokowanie pieniędzy na KPO?
- Przyjęcie ustawy pewnie potrwa. Będą konsultacje. Jestem sceptyczny co do decyzji UE, żeby odblokować ten atak polityczny. To nie jest atak o charakterze prawnym. Rządząca Unią elita staje po stronie opozycji i ją wspiera. Pokazuje to przyjazd dwóch komisji Parlamentu Europejskiego do Sejmu. To około 40 osób. Oni sobie zażyczyli rozmów z prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu, prezesem Kaczyńskim. Wyśmiejemy to. Oni nie mają kompetencji do pouczania Polski. Przewodniczący tej grupy, pan Pons z Hiszpanii, powiedział, że ich celem jest zmiana rządów w Polsce. To niezwykłe w ustach przedstawiciela Parlamentu Europejskiego. Władze w Polsce pochodzą z demokratycznych wyborów, nie z decyzji deputowanych z Europarlamentu.
Jak pan spogląda na awanturę wokół dyrektora Teatru Słowackiego? W weekend obrońcy teatru protestowali przed gmachem. Władze województwa chcą odwołać dyrektora. Główny powód wskazywany to „Dziady” Mai Kleczewskiej.
- Jestem zdumiony, że tak długo to trwa. Decyzja o zmianie dyrekcji powinna być po poprzednich wyczynach dyrektora. To teatr z wielką tradycją, teatr narodowy, a nie miejsce eksperymentów nieudaczników.
Mówi pan o dyrektorze?
- Tak. Mówię o dyrektorze i reżyserach tych spektakli.