Wśród możliwych następców Kaczyńskiego wymieniano europosła PiS z Krakowa, Andrzeja Dudę - kandydata partii na prezydenta. "Sukces Andrzeja Dudy tylko potwierdziłby przywództwo Jarosława Kaczyńskiego" - przekonywał profesor Terlecki na antenie Radia Kraków.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Ryszardem Terleckim.
Oburzyły pana słowa profesora Nowaka, że Jarosław Kaczyński powinien wreszcie ustąpić miejsca młodszym po prawej stronie?
- Nie oburzyły. To złe słowo. W publicystyce prawicowej toczą się rozmaite dyskusje nad tym, jak poprawić funkcjonowanie najważniejszej partii w opozycji. Takie dyskusje nie wywołują nadzwyczajnego wrażenia. Tu o tyle ten głos się przebił do mediów, bo zbiegł się z konwencją, która poruszyła media.
Jak pan słuchał i patrzył na Andrzeja Dudę, to nie myślał pan, że być może to jest lider?
- Mówiliśmy o tym w PiS na spotkaniach komitetu politycznego, że Andrzej staje się jednym z liderów. Decyzja o kandydowaniu umieszcza go w gronie najważniejszych osób w partii. On będzie ogniskował na sobie zainteresowanie. To było przewidziane. Andrzej Nowak dobrze wyczuwa intencje. Ja się z nim nie zgadzam, ale rozumiem takie głosy. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że jestem rówieśnikiem Jarosława Kaczyńskiego. Żartujemy o tym. Ryszard Legutko też jest z tego samego roku. Jak czasami pijemy kawę, to o tym żartujemy. Andrzej Nowak nie jest tak bardzo młodszy, żeby oceniać to z perspektywy innego pokolenia.
Zostawmy wiek, chyba nie o to do końca chodzi. Jeśli Andrzej Duda by wygrał wybory lub dostał się do II tury, to przywództwo by się nie zmieniło w sposób naturalny?
- Powiedziałbym odwrotnie. Sukces Andrzeja potwierdza przywództwo Jarosława Kaczyńskiego. To jego plan, który się świetnie realizuje. W niedzielę wygraliśmy ważne wybory na Śląsku, uzupełniające do Senatu. Walczyliśmy o miejsce po Bieńkowskiej. Wygrana naszego kandydata była miażdżąca. Gdyby to PO miała taki wynik na Śląsku, to w głównych mediach byłaby to wiadomość dnia przez trzy dni. Oglądałem wczoraj TVP i takiej wiadomości nie było.
Prasa o tym donosi.
- Tak, ale telewizja się nie zająknęła. To ważne wydarzenie. To sprawdza sondaże. To realny wynik.
Profesor Nowak mówi, że powinni być kolejni młodzi kandydaci...
- Główny argument jest taki, że Jarosław Kaczyński ma negatywny elektorat, czyli jest wielu uczestników wyborów, którzy na trwale są przekonani, że Kaczyński jest zagrożeniem. To nieprawda. To efekt długiej propagandy prowadzonej przez obóz rządzący.
Chyba profesor Nowak nie uległ tej propagandzie?
- Nie, ale używa tego argumentu. Jego pomysł jest taki, że prezes Kaczyński pozostaje szefem partii a na premiera desygnujemy młodego polityka. To podobny pomysł jak z Andrzejem Dudą.
Andrzej Duda zrobił doskonałe wrażenie. Jakbyśmy zamiast posłów Błaszczaka i Brudzińskiego w telewizji oglądali doktora Andrzeja Dudę i profesora Szczerskiego, to nie byłaby to zmiana jakościowa?
- Profesora Szczerskiego oglądamy dość często. To jeden z naszych najsprawniejszych polityków i do tego jest młody. To nie jest wykluczone, że obok Dudy pojawią się inni młodzi politycy. Natomiast dla publicystów czy uczonych jest trudne do wyobrażenia, jaką pracą jest zbudowanie machiny partyjnej, która może zorganizować taką konwencję, przeprowadzić wybory, kontrolować wybory. Nie jest tak, że wystarczy osobowość i ona rozstrzyga polityczną rywalizację. To trzeba obudować ciężką pracą.
Z zapartym tchem będziemy się przyglądać, co się stanie w wyborach prezydenckich.
- Chciałbym zwrócić uwagę, że mogliśmy się temu przyglądać od kilku dobrych tygodni. Andrzej objeżdża Polskę. Wszędzie spotyka się z wyborcami i lokalnymi mediami. One przedstawiają kandydata. Coraz więcej ludzi przychodzi na te spotkania. Komorowski w mojej opinii nie ma szans w tej rywalizacji. Przekonamy się o tym.
Na pewno będzie ciekawa II tura i debata młodego doktora Dudy i prezydenta Komorowskiego.
- Andrzeja świetnie przygotowanego do funkcji. On jest świetnie zorientowany w prawie i konstytucji. To jest potrzebne.
Jak pan ocenia finansistkę na stanowisku wiceprezydenta Krakowa ds. edukacji?
- Nie potrafię tego ocenić. Nie znam kompetencji oświatowych pani Cięciak. Na razie nic na kompetencje nie wskazuje, ale kto wie. Może ma jakieś kompetencje. Obawiam się, że to dowód lekceważenia edukacji w Krakowie, że się nie musimy wysilać, bo to się samo kręci. Chodzi tylko o oszczędności. Los jest jednak niepomyślny dla edukacji. Samorządy swoimi instrumentami mogą wpływać na edukację i wyciągać ją z dołka.
Czyli lepszy byłby nauczyciel?
- Lepszy byłby ktoś, kto się zna na tym, kto zna środowisko i przepisy. Są zawiłości związane z edukacją. To osoba, która liczy ile na czym można zarobić.