Zapytam o żałobę narodową. To dobrze, że prezydent Andrzej Duda ogłosił żałobę narodową po śmierci bądź co bądź głowy innego państwa, człowieka, który w Polsce był raz i który nie ukrywał, że Polska ani nawet Europa wcale nie były dla niego najważniejsze? Chodzi oczywiście o papieża Franciszka.
- Jest to gest ważny i potrzebny. To nie chodzi o to, że Ojciec Święty jest głową obcego państwa, czyli Watykanu, ale Polska jest krajem katolickim. Szacunek i żałoba po papieżu są dosyć oczywiste.
Gdy umierał Benedykt XVI, żałoby nie było.
- Tak. Teraz jest. Przyjmijmy to z powagą i zrozumieniem.
Papież Franciszek był oczywiście głową Kościoła Katolickiego, ale był też politykiem, który miał wielkie problemy na przykład ze wskazaniem agresora w wojnie Rosji z Ukrainą.
- Trzeba pamiętać, że papież Franciszek pochodził z innej sfery politycznej, z Ameryki Południowej. Miał inny punkt widzenia na Europę. Oczywiste były tutaj błędy i nietrafione komentarze do sytuacji na Ukrainie, do wojny, agresji rosyjskiej. Trzeba też patrzeć na to z perspektywy świata wiary. Z tej perspektywy każda wojna jest szkodliwa i zła. Przeciwko wojnom trzeba działać. Franciszek nawoływał do pokoju, łagodzenia konfliktów na Ukrainie, w Afryce, na Bliskim Wschodzie.
Te błędy i nietrafione komentarze, jak pan powiedział, to akurat coś, co łączyło papieża Franciszka i Donalda Trumpa, który nazywa Putina przyjacielem, Ukrainie zarzuca, że zaczęła wojnę i głosuje w ONZ razem z Rosją i Białorusią, przeciw Ukrainie właśnie. Czy dzisiaj - tak jak 5 miesięcy temu w Sejmie - klaskałby pan na stojąco Trumpowi?
- To są dwie różne rzeczy. Z jednej strony Trump jest twórcą fali prawicowej reakcji na różne szaleństwa, które się dzieją w sferze obyczajowej na Zachodzie. Z drugiej on obiecał w swojej kampanii pokój na Ukrainie i próbuje to wykonać. Widać już, że to nie jest łatwe. Może mu się to nie udać.
Poza tym próbuje to zrobić jednak kosztem Ukrainy.
- Tak, ale mamy pierwszy sygnał z Rosji. Po raz pierwszy Putin powiedział, że jest gotów na rozejm na linii obecnej. Nie domaga się reszty obwodów, których część zajęły wojska rosyjskie. Gotów jest przyjąć linię frontu.
Tak, ale domaga się ograniczenia wojska ukraińskiego i nie wchodzenia tam innych wojsk, co oznacza, że za rok, dwa, trzy, pięć kolejna inwazja jest gotowa, prawda?
- Tak może być. To jednak propozycja negocjacyjna, z której zawsze można ustępować. To poważny problem dla prezydenta Trumpa. Nie jest pewny, czy mu się uda doprowadzić do pokoju.
Za miesiąc wybory. To pan jest podobno ojcem chrzestnym kandydatury Karola Nawrockiego. Odetchnął pan z ulgą po ostatnich debatach? Długo wydawało się, że wyrównany pojedynek to Karol Nawrocki będzie toczyć ze Sławomirem Mentzenem, a nie z Rafałem Trzaskowskim. Ostatnio coś drgnęło. Dzisiaj jest sondaż IBRiS dla Polityki. Tylko 5,5% różnicy między Trzaskowskim i Nawrockim.
- Tak. Jest też spora różnica między Karolem Nawrockim i Sławomirem Mentzenem. Sondaże mają to do siebie, że pokazują chwiejność nastrojów, która ma miejsce w czasie kampanii. Zawsze tak bywa. Debaty były przełomem. Mam nadzieję, że ten wynik Karola Nawrockiego będzie jeszcze lepszy niż się spodziewaliśmy.
Nie boi się pan, że do końca kampanii coś jeszcze wypłynie, coś co może pogrzebać szansę Nawrockiego? Już wypłynęła, między innymi, znajomość z Wielkim Bu skazanym za porwanie.
- To są bzdury.
Przecież są zdjęcia i wpisy na Facebooku z jednej i z drugiej strony. Jest też znajomość z wielokrotnym karanym neonazistą, który ma wytatuowane na piersi swastyki.
- W czasie kampanii, gdy poruszamy się po terenie i spotykamy się z wyborcami, robimy setki zdjęć. Sam mam takie zdjęcia.
Akurat z Wielkim Bu to nie są tylko zdjęcia, to są wzajemne deklaracje i prezenty. Tutaj się nawet Karol Nawrocki nie wypiera, bo z tym „Śledziem”, czyli z tym neonazistą, twierdzi, że to jest pobieżna znajomość, ale z Wielkim Bu już nawet tak nie twierdzi.
- To są jakieś drobiazgi, które próbuje się wyciągać kandydatom w sytuacji paniki sztabu Trzaskowskiego. Patrzmy z przymrużeniem oka. To nie jest poważne. W kampanii zawsze może być moment przełomowy, który zmieni sytuację. Trzeba tak prowadzić kampanię, żeby nic takiego się nie zdarzyło.
Nie jest tak, że u Karola Nawrockiego widać jakąś fascynację półświatkiem?
- Nie. To są insynuacje. Znam Karola Nawrockiego dość długo. Takich fascynacji nie było.
Ta książka, którą jako Tadeusz Batyr napisał o Nikosiu, no to też jest jakiś wyraz fascynacji?
- Miał dostęp do ciekawych materiałów. To mogła być taka sensacyjna lektura na poziomie kryminałów. Nie publikował tego pod nazwiskiem, bo traktował to mało poważnie. Zdarza się, że osoby zajmujące się poważnymi sprawami piszą na boku kryminały.
To jest jasne. O coś innego chciałem teraz zapytać pana jako naukowca, profesora. Czy wyobraża sobie pan sytuację, że występuje pan w telewizji z zamazaną twarzą pod przybranym nazwiskiem i chwali Ryszarda Terleckiego za publikację na przykład "Historii aparatu bezpieczeństwa w Polsce”?
- Nie wyobrażam sobie.
Karol Nawrocki tak zrobił.
- Wiem. Są różne zabawne sytuacje, w które się brnie. Ta do nich należy. To nic poważnego. Drąży się temat, że ktoś napisał książkę pod pseudonimem. To świadczy, że nie ma poważnych argumentów przeciwko tej kandydaturze. Są śmieszne uszczypliwości, których czepia się sztab Trzaskowskiego, żeby osłabić kontrkandydata. Widać jednak, że to się nie udaje.
Zapytam teraz o ubiegłotygodniowy raport Najwyższej Izby Kontroli, który nie zostawił suchej nitki na fuzji Orlenu i Lotosu. 5 miliardów złotych poniżej wartości rynkowej aktywa Lotosu miały zostać sprzedane, a ćwierć miliarda złotych poszło tylko dla prywatnych firm za konsultacje. To państwa fuzja była.
- Tak. Była wielka kampania przeciwko tej fuzji. Trwała wiele miesięcy. To są pytania do ekonomistów. Nie znam się na szczegółach, ale słucham obu stron. Słucham, co mówią ci, którzy przytaczają raport NIK i słucham prezesa Obajtka. Tu chyba racja jest po stronie prezesa Obajtka.
Obajtek trochę zwala winę na was, bo mówi, że to nie on podejmował decyzję, tylko rząd przecież i całe Prawo i Sprawiedliwość. Była taka wypowiedź w ostatnim tygodniu.
- To była jednak jego odpowiedzialność jako prezesa Orlenu.
Kto był ważniejszy dla historii Polski: Lech Kaczyński czy Józef Piłsudski?
- Z pewnością Józef Piłsudski. Świadczy o tym to, że Piłsudski był twórcą niepodległego państwa Polskiego w 1918 roku. Prezydent Kaczyński był znakomitym prezydentem już w niepodległej Polsce. Ranga przywrócenia niepodległości sytuuje marszałka Piłsudskiego na pierwszym miejscu.
Pan wie oczywiście, dlaczego o to zapytałem. Karol Nawrocki był o to pytany przez Krzysztofa Stanowskiego w wywiadzie. No i jak słyszę, odpowiedział zgodnie z linią partii.