Dokładnie rok temu odnieśli państwo pyrrusowe wyborcze zwycięstwo i nie wygląda na to, by zbliżali się państwo do odzyskania władzy. Dziś Dziennik Gazeta Prawna publikuje sondaż, w którym pozytywnie rząd Donalda Tuska ocenia 38% Polaków, neutralnie ponad 27,5%, a negatywnie tylko 32,5% badanych.

- Tak. To faktycznie brutalne dane. Rozczarowanie pewne władzą koalicji 13 grudnia jest, ale ono nie rzuca się na razie w oczy. PiS w sondażach trzyma się mniej więcej poziomu sprzed roku. Jest pat. Czekamy na początek kampanii prezydenckiej. Wtedy emocje kampanijne wpłyną na sytuację w sondażach.

Pana zdaniem dobrym sposobem na zwiększanie poparcia dla pana partii jest powiększanie jej? W sobotę PiS wchłonęło Suwerenną Polskę, a nie tak dawno, bo dokładnie 8 lutego 2023 roku, mówił pan: „ten wewnętrzny koalicjant jest obciążeniem coraz większym, to trzeba jakoś rozwiązać, jestem zwolennikiem radykalnych rozwiązań, tzn. niewzięcia na listę naszych koalicjantów”. Pan zmienił zdanie, czy nikt o zdanie pana nie pytał?

- To nie jest tak, że nie pytał. Należę do kierownictwa partii, ale faktycznie byłem sceptyczny wobec tej decyzji. Zostałem sceptyczny do końca. Takie były decyzje, takie argumenty przedstawiał prezes, że trzeba się było z tym pogodzić. Zobaczymy, jakie będą rezultaty.

Myśli pan, że to właśnie działalność Zbigniewa Ziobry, to co zrobił z wymiarem sprawiedliwości i to, że jego partia była skrajnie eurosceptyczna, że płaciliśmy kary za reformy przeprowadzone przez resort sprawiedliwości, że kolejki w sądach się wydłużyły, że to właśnie być może doprowadziło do przegranej PiS w wyborach rok temu?

- Rzeczywiście można tak powiedzieć, ale dla nas – szczęśliwie – ostatni rok i rządy Tuska to przykryły. Teraz mamy większe problemy w wymiarze sprawiedliwości. Wyborcy widzą, że chaos i katastrofa w wymiarze sprawiedliwości dziś jest o piętra wyżej od tego, co się nie udawało w naszych czasach.

Pana zdaniem Marcin Romanowski za pół godziny stawi się w prokuraturze, czy znowu wyjedzie na Węgry?

- Z tego co czytałem, ma zamiar się stawić w prokuraturze, choć wiemy, że jego sprawa jest mocno wątpliwa prawnie. Choćby dlatego, że trzeba mu postawić nowe zarzuty. Tamte się zdezaktualizowały w rezultacie pomyłek prawnych prokuratury.

Minister sprawiedliwości twierdzi, że w rezultacie tychże pomyłek prawnych te zarzuty nie zostały de facto postawione.

- Tak. To jeden z licznych sporów prawnych, które prowadzą do tego, że prawo dziś w Polsce nie obowiązuje.

Z afery z Funduszem Solidarności przejdźmy do afery związanej z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych. Jest trochę tak, że współpracownicy Prawa i Sprawiedliwości z przeszłości mają tendencję do opuszczania kraju. Michał Kuczmierowski siedzi w areszcie w Anglii, Paweł Szopa, właściciel firmy Red is Bad, która na samych agregatach miała 280 milionów marży, jest prawdopodobnie w Ameryce Południowej. Przyzna pan, że to nieładnie pachnie, szczególnie jeśli chodzi o tę aferę RARS?

- Tak. To wymaga wyjaśnienia. Trudno wyjaśniać, jak nie ma sprawców.

Ale powinni być ci sprawcy, oni z własnej woli wyjechali.

- Właśnie. To oczywisty problem. To się prędzej czy później pewnie wyjaśni. To przeciąganie i odwlekanie w czasie stanięcia przed wymiarem sprawiedliwości. Będzie wyjaśnienie lub klapa, czyli wyrok.

Słyszał pan cokolwiek na temat tego, że pan Paweł Szopa miał organizować farmy trolli, pomagające Prawu i Sprawiedliwości w kampanii wyborczej?

- Tego nie słyszałem. To liczne pogłoski puszczane przez pewne media.

Są też nagrania, które wykonały służby za waszych rządów.

- Tak. Faktycznie trudno coś przesądzać, dopóki to nie będzie miało wymiaru formalnego, oficjalnych przesłuchań, zarzutów, obrony.

Popiera pan zaproponowane przez Donalda Tuska czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu?

- Trudno powiedzieć, czy popieram. To pomysł trochę z Księżyca. Premier nie posłuchał fachowców. To krok prawnie ryzykowny ze względu na UE, która niechętnie patrzy na takie działania. Podjęła próbę w tym kierunku Finlandia, ale to inna sytuacja. Czy premier Tusk to powiedział, żeby w sobotę coś powiedzieć i zwrócić na siebie uwagę, gdy mieliśmy kongres, czy myśli o tym poważnie? To raczej hasło rzucone w przestrzeń, będzie teraz wycofywanie się z tego.

Jak działa ta polska polityka? Państwo z jednej strony straszyli imigrantami, a z drugiej strony prowadzili ultraliberalną politykę. 366 tysięcy wiz dla obywateli krajów muzułmańskich i afrykańskich w latach 2018-2022, a rządząca teraz Koalicja 15 października teoretycznie popiera przyznawanie azylów, przyjmowanie imigrantów - przynajmniej tak było - ale za to prowadzi znacznie ostrzejszą politykę. Dlaczego tak jest, że i państwo, i państwa oponenci jedno mówią, a drugie robią?

- Nie jest tak, że my co innego mówimy, co innego robimy. Te wizy były głównie dla osób, które podejmowały pracę czasową, zwykle na 3 miesiące. Szafowanie tymi liczbami nie ma sensu. Trzeba wyjaśnić, ile z tych wiz dostało się w ręce osób, które zostały w Polsce i są jakimś problemem. Koalicja obecna zorientowała się, że to drażliwy temat w Polsce. Przejmują teraz nasz punkt widzenia w tej sprawie. Podobnie dzieje się w niektórych krajach UE, które do tej pory były przychylne migrantom. Czy to będzie miało realne skutki? Czy te obietnice i pogróżki pod adresem nielegalnych imigrantów zostaną zrealizowane? Wątpię, obserwując sytuację w Niemczech, we Francji i niestety też w Polsce.

PiS chce kupić TVN? Telewizja jest na sprzedaż, a jak twierdzi Newsweek, Mateusz Morawiecki podobno znalazł już inwestora na Węgrzech.

- Słyszałem to już kilka razy w ostatnich latach. Faktem jest, że właściciel TVN myśli o sprzedaży go. Kto kupi? Nikt w Polsce. Będzie to pewnie amerykański inwestor. Pytanie, które zadają sobie telewidzowie, czy coś się zmieni w programie.

Poseł Suski kilka lat temu mówił, że chcielibyście mieć wpływ na TVN. Może teraz jest okazja?

- Może, ale ja w to nie wierzę. Byłoby sympatycznie, jakby ta stacja trafiła w ręce neutralnego przedsiębiorcy, który by się nie zaangażował politycznie, jak to obecnie robi TVN.

Dlaczego - zacytuję pana wypowiedź z Telewizji Trwam sprzed pięciu dni - bardzo optuje pan za tym, żeby to Karol Nawrocki był kandydatem PiS w wyborach prezydenckich?

- On ma największe szanse na zostanie kandydatem. Ma wiele zalet. Jedną z nich jest to, że nie jest z centrum naszego środowiska politycznego. To wyborcy prezydenccy lubią. Przeciwnik będzie ściśle partyjny. To będzie Trzaskowski lub Tusk. To byłoby dobre, żeby u nas był to ktoś z zewnątrz, kto popatrzy z dystansem na wojnę polityczną.

Karol Nawrocki przyznaje się do kontaktów, przyjaźni wręcz z niejakim Patrykiem Masiakiem, pseudonim Wielki Bu, który odsiadywał wyrok za porwanie i siedział w celi dla niebezpiecznych więźniów, był członkiem gangu, usłyszał zarzuty związane z sutenerstwem. To nie jest najlepsze towarzystwo dla kandydata na prezydenta.

- Różne rzeczy można wymyślić. Ja też mogłem na ulicy minąć...

Zdjęcia są. To jego partner z ringu.

- Tak, ale w sporcie różne osoby uczestniczą. Ci, którzy walczyli – Nawrocki był bokserem – nie zawsze mieli wpływ na to, z kim staną w ringu. To śmieszne zarzuty produkowane chyba przez Gazetę Wyborczą. Takie pomysły i kaprysy będą się pojawiały, gdy ogłosimy kandydata. Nie przejmujmy się. To tak niepoważne i śmieszne, że będzie to mało skuteczne