Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wicemarszałkiem Sejmu z PiS, Ryszardem Terleckim.
Dziś ostatni dzień przed ciszą wyborczą. Sondaże są wyrównane, dają podobne notowania prezydentowi Andrzejowi Dudzie i Rafałowi Trzaskowskiemu. W większości z nich jest parametr niezdecydowanych na poziomie 5-10%. Nie dziwi to pana? Na decyzję zostały godziny.
- Zawsze jest część wyborców, która decyduje w ostatniej chwili. Nie jest to tak zaskakujące. Z drugiej strony ma pan trochę racji. Przy tej polaryzacji, ci, którzy pobieżnie śledzą wydarzenia, powinni mieć już zdanie. Walka trwa do końca, także o tych, którzy decyzję mogą podjąć nawet w niedzielę.
Jeśli decyzję podejmą w ostatniej chwili, spodziewa się pan, że w ciągu ostatnich godzin kampanii możemy dowiedzieć się czegoś, co wpłynie na tę decyzję?
- Z pewnością obaj kandydaci będą starali się użyć takich argumentów, które przeważą szalę. Mam nadzieję, że ta agresywna i pełna oszustw kampania kandydata Trzaskowskiego nie odniesie efektów i prezydent Andrzej Duda przekona nieprzekonanych w ostatnim dniu. Do końca będzie trwała intensywna kampania prezydenta i całego obozu politycznego, który go wspiera.
Prezes Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla telewizji Trwam powiedział, że ci, którzy dzisiaj prą do władzy w wyborach prezydenckich, kwestionują wszystko, co jest naszą tradycją. To spór o wartości jest tym zasadniczym sporem, który dzieli obu kandydatów?
- Ja bym powiedział, że są dwa zasadnicze spory. Jedna to wartości, jaka będzie Polska i jakie wartości będą dominować w polityce. To istotne. Stąd ten apel i propozycja prezydenta do rozmów po wyborach, kiedy się to nieco uspokoi. Chodzi o rozmowy z tymi, którzy - wydaje się - podzielają wartości, których my bronimy. Druga oś sporu to jest to, czy chcemy, żeby Polska dalej się rozwijała jak przed pandemią. Chodzi też o wychodzenie z problemów gospodarczych spowodowanych pandemią tak, jak się to dzieje. Według ocen europejskich jesteśmy w dużo lepszej sytuacji niż większość państw europejskich.
Wczoraj prezydent w Olkuszu przypominał o znaczeniu dużych inwestycji infrastrukturalnych, jak budowa CPK i przekop Mierzei Wiślanej. Wczoraj także w Rzeczpospolitej ukazał się artykuł o raporcie przygotowanym przez globalną firmę konsultingową Kearney, z którego jasno wynika, że budowa nowego lotniska powinna przyspieszyć uzdrawianie gospodarki po pandemii. Tymczasem Rafał Trzaskowski jest bardzo krytyczny wobec inwestycji infrastrukturalnych.
- Trzeba mieć wiele złej woli, żeby kwestionować oczywisty fakt, że duże inwestycje będą miały wpływ na tempo wychodzenia ze spowolnienia po pandemii. To przykre, że w Polsce są ludzie, którzy uważają, że im gorzej, tym lepiej. Im większy będzie kryzys, tym łatwiej oni wrócą do władzy kosztem Polski i nas wszystkich. To niebezpieczna gra. To powinno też przeważyć w ostatnich godzinach i przekonać tych, którzy myślą poważnie o przyszłości, nie ulegają histerii awanturników politycznych.
Prezydent w Wieliczce mówił wczoraj o obawach w sprawie realizowania przez rząd obcych roszczeń, wynikających z ustaw przyjmowanych nawet w sojuszniczych nam państwach. Andrzej Duda powiedział, że żadne ustawodawstwo przyjmowane w obcych krajach, nie obowiązuje u nas. Co miał na myśli prezydent?
- To dotyczy roszczeń ws. sytuacji mienia pożydowskiego w Polsce po II wojnie. To roszczenia absurdalne. Od początku stanowczo mówiliśmy, że nasz obóz polityczny ich nie zrealizuje. Nie może być tak, że koszty straszliwej tragedii poniosą nie ci, którzy zawinili, ale ci, którzy mieszkali na terenie, gdzie zbrodnia została wykonana. Z powodów prawnych i historycznych te roszczenia nie mogą być zrealizowane.
Ma pan nadzieję, że w ten sposób prezydent trafi do wyborców Konfederacji, która często tę kwestię podnosiła? O liderach Konfederacji wiemy, że od I tury nie chcą zająć stanowiska, do programu którego z kandydatów, byłoby im bliżej.
- Tak. To jest przypadłość większości liderów politycznych środowisk, które przegrały I turę. Oni nie chcą się określać, czekają na rozstrzygnięcie starcia. Można to rozumieć, ale myślę, że postawa liderów nie przekona wszystkich wyborców Konfederacji czy PSL. Oni słuchają rozsądku, nie kalkulacji politycznych przywódców.
Deklaracja prezydenta w liście do Pawła Kukiza, w którym czytamy, że prezydent po wyborach powoła w Kancelarii sekretarza stanu ds. społeczeństwa obywatelskiego, trafi do ludzi, którym 5 lat temu postulaty Pawła Kukiza były bliskie? Paweł Kukiz miał wtedy znakomity wynik.
- Tak, ale ten wynik skutecznie zmarnował. Dziś ma wielu zwolenników, którzy mogą wpłynąć na wynik wyborów? Ta deklaracja do nich trafi? Mam nadzieję, że tak i ten obóz wyznający podobne wartości przeważy. Wtedy wygra Andrzej Duda.
Gdy wydawało się, że kwestie ideologiczne przestają być obecne w debacie, Janina Ochojska – europosłanka PO – przypomniała o sprawie. W deklaracji na Twitterze napisała, dlaczego będzie głosowała na Rafała Trzaskowskiego. Napisała, że między innymi dlatego, że wprowadzi on kartę LGBT w całym kraju. Sam Rafał Trzaskowski nie chce tego jasno potwierdzić, mimo że jest dopytywany przez sztabowców Andrzeja Dudy.
- Tak. Trzaskowski wprowadził kartę w Warszawie. Można podejrzewać, że tak będzie w całym kraju. Ochojska ujawniła to, co się może wydarzyć. Boleśnie przysłużyła się jego kampanii. On unikał deklaracji, zapierał się, że to nie jest ważny temat. Przypomnijmy, że po wygranej w Warszawie takie postępowanie było na porządku dziennym. Trudno sądzić, że nagle doznał olśnienia i zmienił poglądy.
Odwołam się jeszcze do słów Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu dla telewizji Trwam. Prezes PiS powiedział, że kampania była niezwykle brutalna i miała miejsce daleko idąca interwencja ze strony prasy niemieckiej. „Na przyszłość musimy zapobiec tego rodzaju sytuacjom” - dodał. Oznacza to, że może wrócić w dyskusji parlamentarnej kwestia dekoncentracji mediów?
- Powinna wrócić. To nie jest pierwszy przypadek, kiedy prasa, której właściciele nie są w Polsce, wtrąca się i podejmuje działania w czasie kampanii. Ten problem trzeba uporządkować pilnie przed następnymi wyborami.
Prognozy pogody dla całego kraju mówią, że w niedzielę nie będzie upalnie, w wielu miejscach będzie padało. Z frekwencyjnego punktu widzenia to dobrze, czy ma pan wątpliwości co do poziomu mobilizacji?
- Zawsze lepiej jak jest piękna pogoda i ma się ochotę wyjść z domu, żeby zagłosować. Brzydka pogoda obniża frekwencję. Nam zależy na wysokiej frekwencji, ale miejmy świadomość, że nasi wyborcy weekendów nie spędzają w Barcelonie, czy na Majorce. Nie wiem, czy zła pogoda nie zadziała w obie strony. Starsi ludzie mogą nie wyjść z domu, bogate miejskie elity, które nas atakują, mogą nie wyjechać na weekend.
Ta wyborcza niedziela zakończy jedną z najbardziej niezwykłych kampanii ostatnich 30 lat. W jakiej rzeczywistości obudzimy się 13 lipca? Mam na myśli wątpliwość, którą część polityków i publicystów wyraża, że o ile kampania się skończy, to emocje nie muszą opaść.
- Przypomnijmy sobie, jak wyglądały poprzednie kampanie. Poziom napięcia nie był tutaj dużo wyższy. Wiele razy słyszałem, że to wyjątkowe wybory, bo spór w Polsce jest znaczący. Tak. On wiele razy był znaczący. Rozstrzygnięcia miały wielkie znaczenie dla przyszłości kraju. Oczywiście pierwszego dnia jedni będą zmartwieni, zdruzgotani porażką, inni będą się cieszyć. Nie wyobrażajmy sobie, że ten podział, który jest naturalny w kampanii, przetrwa tygodnie i miesiące. On będzie wygasać. Oczywiście powiem brutalnie. On będzie wygasać, jeśli wygra nasz kandydat. Jeśli wygrałby – w co wątpię – kandydat z konkurencji, możemy się spodziewać trwającej miesiącami intensywnej walki politycznej.