Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wicemarszałkiem Sejmu, kandydatem Zjednoczonej Prawicy w wyborach do Sejmu, Ryszardem Terleckim.

 

Za nami weekend z małopolskimi konwencjami PiS. Jarosław Kaczyński zdołał uspokoić zaniepokojonych przedsiębiorców, którzy obawiają się konsekwencji podniesienia płacy minimalnej?

- Staramy się, także prezes, uspokoić nastroje, powstrzymać kampanię strachu serwowaną przez opozycję. Wystąpienie premiera w Katowicach w sobotę rozwiało szereg wątpliwości i pocieszyło przedsiębiorców, którzy się bali o swoje firmy. Dobrze, że się obawiają i poważnie traktują sytuację. Mam nadzieję, że sobotnie zapowiedzi poprawiły nastroje. Cały czas prezes i my wszyscy mówimy, że polski model państwa dobrobytu musi być oparty o lepsze wynagrodzenie. Polska nie będzie rezerwuarem taniej siły roboczej. Będziemy zmierzać pilnie do poziomu życia w krajach Europy zachodniej.

 

Przyzna pan, że przez wiele lat, gdy próba debaty o wyższych wynagrodzeniach się pojawiała, słyszeliśmy głosy, że największą wartością są polscy przedsiębiorcy, że nie wolno ich dobić wyższymi kosztami pracy. Pracownicy najemni byli w tej dyskusji na straconej pozycji.

- Tak. Właśnie to chcemy naprawić. Nasz rząd jest rządem sprawiedliwości. Także w tym zakresie będziemy troszczyć się o to, żeby najmniej zarabiający zarabiali lepiej. To wpłynie w ogóle na zarobki w Polsce. To zmusi wszystkich, także budżetówkę, do podniesienia wynagrodzeń.

 

Ci, dla których koszty pracy są jednym z największych składników, czyli mali przedsiębiorcy, będą spokojniejsi po deklaracji sobotniej premiera Morawieckiego? Chodzi o pakt dla przedsiębiorcy – 500 złotych mniej na składkach ZUS.

- W lepszej sytuacji byli mikroprzedsiębiorcy. Ich obejmował wcześniej szereg ulg. Teraz ten pakt premiera adresowany jest do większych przedsiębiorców, którzy mogli się obawiać, że będą w trudniejszej sytuacji, bo będą musieli podnieść płace pracownikom.

 

Dyskusja wokół kwestii gospodarczych nabrała rozpędu. Także w wypowiedziach innych ugrupowań. Pojawiają się zaskakujące pomysły. Konfederacja deklaruje program 1000+, powszechne ulgi podatkowe, największe w historii obniżki podatków, dobrowolny ZUS i benzynę po 3 złote. Co pan o tym sądzi?

- Jak się nie ma dużych szans na przekroczenie progu wyborczego, można obiecać wszystko. Nie o to chodzi. Licytujmy się na wiarygodność. Ją pokazać mogą ci, którzy mają wpływ na rzeczywistość. My mamy, jesteśmy wiarygodni. Spełnimy projekty i obietnice, które teraz się pojawiają. Trudno to powiedzieć o naszych konkurentach. Jedni obietnic nie spełniali, inni nie mają na to szans nawet.

 

Kolejna kwestia, która budzi duże emocje przedsiębiorców to zniesienie 30-krotności limitu składek na ZUS. To jest wpisane w projekt budżetu. Nowy minister finansów Jerzy Kwieciński powiedział niedawno, że rząd będzie się jeszcze zastanawiał, co z tym zrobić. Jest możliwość zmiany decyzji, nawet jeśli przychody z tego tytułu są uwzględnione w budżecie na 2020 rok?

- Oczywiście. Zawsze są możliwe korekty, gdy zmusza do tego sytuacja gospodarcza. Mamy nadzieję, że wszystkie plany będziemy mogli realizować. Prognozy są dobre. Nie ma obaw.

 

Marian Banaś – nowy szef NIK, do niedawna szef Krajowej Administracji Skarbowej, potem minister finansów – zapowiedział skierowanie na drogę sądową stacji TVN, która w publikacji Superwizjera przedstawiła – jego zdaniem – nieprawdziwe informacje na temat jego oświadczeń majątkowych i tego, co dzieje się w nieruchomości będącej jego własnością. Jak pan ocenia sytuację po tej publikacji?

- To najlepsze rozwiązanie, żeby sprawa poszła do sądu. Trzeba przeciąć ewentualne pomówienia. Trudno drugiego dnia jasno to ocenić, ale myślę, że prezes NIK wybrnie z tego.

 

Pana zdaniem na tym etapie można mieć wątpliwości, czy służby specjalne w wystarczającym stopniu ustrzegły tak ważną osobę? Jedna z wątpliwości podnoszona w publikacji dziennikarskiej to kwestia kontaktu z osobami być może mającymi związek ze środowiskami przestępczymi.

- Za wcześnie oceniać. Nie wiemy, na ile ten materiał jest wiarygodny i prawdziwy. Trudno zarzucać coś służbom, zanim się to nie wyjaśni. Ja mam osobiście przekonanie, że jakby coś było na rzeczy, właściciel kamienicy zostałby ostrzeżony. Stąd wydaje mi się to mało prawdopodobne.

 

Działające w Krakowie Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych zaapelowało w niedzielę do sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej o natychmiastowe skreślenie z listy kandydatów do Sejmu Klaudii Jachiry. To jedna z bardziej kontrowersyjnych postaci. Pod pomnikiem AK i Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie zrobiła sobie zdjęcie z hasłem „Bób, hummus, włoszczyzna, wege”. Spodziewa się pan, że taka decyzja może zostać podjęta przez Koalicję Obywatelską?

- Oczywiście taka decyzja jest możliwa. Komitet wyborczy może w trakcie wycofać kandydata. Ja nie spodziewam się jednak tego po PO. To skandaliczne wystąpienie, happening, który powinien zostać odpowiednio potraktowany, także przez partię, która wystawia tę panią. To nie jest pierwszy jej kontrowersyjny występ. Szkoda, że PO posuwa się do tego, że takie osoby umieszcza na listach.

 

Chociaż takie incydenty są póki co marginesem kampanii. Wielu publicystów zwraca uwagę, że dawno nie było kampanii tak skoncentrowanej na sprawach istotnych, gdzie można porównać programy różnych ugrupowań.

- To jest plus tej kampanii. W poprzedniej też był merytoryczny program. Teraz podobnie występujemy. Mam wątpliwości czy toczy się poważna dyskusja z opozycją. Ona posuwa się do krytyki dla krytyki. Nie przedstawia realnych propozycji. Taka jest sytuacja PO dzisiaj. Oni nie mają programu, są rzucane pomysły gdy pojawiają się nasze. Opozycja tylko reaguje. Wyborcy ocenią poziom dyskusji i fakt, że nasze propozycje są mocno ulokowane w budżecie, sytuacji kraju, przeliczeniach naszych specjalistów. To co proponujemy jest realne. Opozycja mówi rzeczy mało poważne.

 

Goszczący w piątek w Radiu Kraków minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapowiedział, że do Sejmu został skierowany projekty zmian w przepisach, które zakładają wprowadzenie korytarzy życia i jazdy na suwak. To ważna społecznie kwestia. Jest możliwość, żeby na posiedzeniu Sejmu po wyborach sprawa została rozpatrzona? Słyszeliśmy pana wcześniejsze deklaracje, że nie przewiduje pan zmian w porządku obrad.

- Nie przewidywaliśmy przy tej przerwie, że będziemy rozszerzać porządek obrad. Jak coś pilnego i ważnego przedstawi jakieś ministerstwo, być może szansa dodania jednego czy dwóch punktów będzie. Wolelibyśmy, żeby to posiedzenie się odbyło w trybie zapowiadanym tydzień temu.

 

Ta sprawa, jako społecznie istotna, przekonuje pana, czy powinna poczekać?

- Tak, ale boję się, że te dwa dni są obciążone licznymi projektami ustaw, które musieliśmy przesunąć. Nie chcemy wydłużać posiedzenia Sejmu o kolejny dzień. Zobaczymy. Jeśli rząd uzna, że ta sprawa jest tak pilna, że należy ją procedować, być może dodamy ją do porządku obrad.