W jakim świecie obudziliśmy się po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa? Z naszej perspektywy to pytanie najważniejsze brzmi: w bezpieczniejszym?
- To się okaże. Pierwsze zapowiedzi wyglądają obiecująco. Wydaje mi się, że zaczyna się nowe rozdanie w polityce międzynarodowej. Także w sytuacji kulturowej, w jakiej się znaleźliśmy, wobec dekadencji Zachodu. Są wielkie nadzieje, że Trump tę zgubną tendencję odwróci.
W przemówieniu inauguracyjnym zabrakło odniesienia do wojny w Ukrainie. Wcześniej 47. prezydent, jeszcze jako prezydent-elekt, mówił o ograniczeniu NATO, o rozmowach z Putinem i o tym, że rozumie Rosję sąsiadującą z Paktem Północnoatlantyckim. Będzie to miało wpływ na bezpieczeństwo Europy środkowo-wschodniej?
- Pytanie, co zajdzie. Dokładnie nie wiemy, jakie są plany prezydenta Trumpa i jak on zamierza je wcielać w życie. W tym wystąpieniu faktycznie nie było mowy o Ukrainie, ale pierwsze efekty wyboru prezydenta Trumpa widać na Bliskim Wschodzie. Należy się spodziewać, że i w sytuacji najazdu Rosji na Ukrainę, nastąpią pozytywne zmiany. Ale to jest zagadka.
Pana niepokoi, że prezydent - na razie w wymiarze deklaratywnym - podważa istniejące granice, jak w wypadku Panamy? Jeśli padają takie słowa o Panamie, Putin tylko zaciera ręce, bo też może sobie rościć prawo do wpływów w naszej części Europy.
- Tu jest nieco inna sytuacja. W Panamie urządzenia i miejsca, które decydują o przepustowości kanału, są w chińskich rękach. Amerykanie mają powody, żeby się obawiać, że w razie kryzysu, żegluga tym kanałem może być utrudniona dla Amerykanów. Działania amerykańskie wydają się uzasadnione. Amerykanie zbudowali kanał, potem w geście dobroci przekazali go Panamie.
Jaka może być pozycja Polski? W ogóle Polska będzie widoczna z amerykańskiej perspektywy? Prezydent Andrzeja Dudy nie był na zaprzysiężeniu, wcześniej mieliśmy decyzję o ograniczeniu eksportu chipów AI do Polski.
- To decyzja jeszcze za poprzedniej administracji, czyli prezydenta Bidena. Teraz zobaczymy. Problem polega na tym, że mamy rząd i przedstawiciela w Waszyngtonie, który jest niechętny Trumpowi, nie wierzył w jego wygraną i wiele razy wypowiadał się obraźliwie o prezydencie. Na poziomie państwowym te relacje mogą być trudniejsze niż były za pierwszej kadencji prezydenta Trumpa. Zobaczymy jednak. Wiele może się zdarzyć.
Władze Prawa i Sprawiedliwości zostawiły sobie jakąś furtkę, czy też możliwość związaną z ewentualną wymianą Karola Nawrockiego na innego kandydata? Przede wszystkim na byłego premiera Mateusza Morawieckiego, od niedawna szefa EKR.
- Nie ma takiego pomysłu, ani takich myśli. Spodziewamy się raczej, że najpoważniejszy konkurent Karola Nawrockiego, czyli Rafał Trzaskowski zostanie wymieniony. Jego kampania wyraźnie siada. Nie widać perspektyw na jej ożywienie. Sondaże pokazują malejącą różnicę między dwoma kandydatami. Przypomnijmy, że Karol Nawrocki jest osobą spoza polityki, zdecydowanie mniej znaną od Trzaskowskiego a wyniki ma bardzo dobre. Kampania idzie świetnie.
Ostatni sondaż pokazuje mimo wszystko 10 punktów procentowych przewagi Rafała Trzaskowskiego nad Karolem Nawrockiem, ale były oczywiście te sprzed kilku dni, które pokazywały malejącą różnicę. Rafał Trzaskowski, kiedy kandydował 5 lat temu, został prześwietlony na wylot. Nie za dużo z tego wynikało. W wypadku Karola Nawrockiego co chwilę dostajemy jakieś nowe informacje, jak choćby ostatnio te 197 dni w apartamencie deluxe Muzeum II Wojny Światowej z kieszeni podatnika.
- To rozpaczliwe próby osłabienia kandydata obywatelskiego i wynalezienia czasem całkiem niepoważnych i śmiesznych zarzutów. To będzie trwało. Będzie podszczypywanie przez media, które są przerażone, że Trzaskowski przegra kolejny raz i prezydentura Karola Nawrockiego zmieni sytuację w Polsce. Wygrana po prawicowej stornie całkowicie zmieni krajobraz polityczny Polski po objęciu urzędu.
Jest już przesądzona kandydatura Barbary Nowak - byłej kurator oświaty, a obecnie radnej sejmiku województwa małopolskiego - w wyborach uzupełniających do Senatu?
- Oficjalny komunikat ukaże się w najbliższych dniach. Czasu wiele nie ma, wybory są w marcu. Formalnie ogłosimy to wcześniej. Jest tak, jak media mówią. To najpoważniejsza kandydatura. Wiele wskazuje, że zostanie ogłoszona.
Dlaczego Barbara Nowak? To osoba, która budzi skrajne emocje.
- Skrajne emocje… Usłyszeliśmy po tej informacji, że są wątpliwości i zastrzeżenia wśród naszych zwolenników. Nieprawda. To próby osłabienia tej kandydatury. Pani kurator jest osobą znaną powszechnie. W środowiskach lewicowych i radykalnie wrogich PiS-owi zawsze będzie krzyk, że to osoba, która zasłużyła się dla nich niekorzystnie, zwalczając lewicowe wariactwa. Po naszej stronie to jednak kandydatura, która zyska poparcie. Nasz elektorat z pewnością będzie na nią głosował. Frekwencja będzie niewielka, rozstrzygną te twarde elektoraty. W Podgórzu mieliśmy dobre wyniki. Pewnie tym razem też się powiedzie.
Tutaj był zawsze mandat dla Platformy. Był Bogdan Klich, była kandydatka Prawa i Sprawiedliwości i jeszcze Łukasz Gibała - mandat zyskiwała PO.
- Nasz kandydat zdobył tam 72 tysiące głosów i to dobry wynik. Teraz, przy mniejszym zainteresowaniu wyborami, wynik może być dla nas korzystny. Kraków to trudny dla nas teren od zawsze. Podchodzimy do tego z przekonaniem, że trzeba intensywnie walczyć, żeby krakowską sytuację odwrócić.
Od polityków Prawa i Sprawiedliwości słyszę, że to, co w Krakowie jest radykalne, nie jest radykalne na Sądecczyźnie, co wywołuje zdziwienie również u przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości.
- Tak. Z pewnością poparcie poza miastem dla nas w Małopolsce jest znacznie większe. Tak się zdarzyło, że to właśnie pan Klich wyjechał z Polski, musiał złożyć mandat i trzeba przeprowadzić wybory uzupełniające.