W sobotę w Krakowie Lewica organizuję konwencję ws. mieszkalnictwa. Tymczasem minister rozwoju i technologii powiedział, że są pieniądze na kredyt 0%. Co teraz zrobi Lewica?
- Lewica od początku była przeciwnikiem kredytu 0%. Ja też. To nie rozwiąże problemu młodych osób, które chcą mieć mieszkanie. Z kredytem 0% zwiążą się na długie lata. Do tego spowoduje on wzrost koniunktury cenowej, a nie realne zaopatrzenie w mieszkania. Musi być narodowy program budowy mieszkań, na wzór tego, który wprowadził prezydent Włocławka. Skorzystajmy z jego mądrości. On opowie o tym na naszej konwencji. To jest bliższe ludziom młodym, którzy dziś są mobilni. Pracują 4-5 lat w Krakowie, dostają propozycję pracy w Gdańsku, a mieszkanie zostaje? Jest dzisiaj inaczej. Takie mieszkania rozwiążą te problemy.
Co zrobi Lewica jeśli dojdzie do głosowania nad tymi proponowanymi rozwiązaniami? Wczoraj o 500 milionach złotych na kredyt 0% mówił minister rozwoju i technologii
- Musimy się zapoznać z tym projektem, zobaczyć, jakie tam są zapisy. Będziemy namawiali naszych przyjaciół z Koalicji 15 października, żeby zrewidowali swój pogląd. Nie znamy konkretów. Wielkie szczęście, że są na to pieniądze; jednak zostaje kwestia techniczna, jak te pieniądze wykorzystać. Skoro są pieniądze na kredyt 0%, mogą też być na budowę mieszkań. Dziękuję rządowi, że pieniądze znalazł. Ciesze się, że coś ruszy. Ceny w Krakowie i dużych miastach rosną w zawrotnym tempie. Młodych ludzi nie stać już, przy średnich dochodach, na mieszkanie.
Po sobotniej konwencji dowiemy się czegoś więcej o kandydacie Lewicy w wyborach na prezydenta? Ostatnio posłanka Żukowska mówiła, że Lewica postawi raczej na kobietę.
- To chyba prywatne wypowiedzi Anny Marii Żukowskiej. Decyzję podejmuje rada krajowa partii. Mogę zapewnić, że w sobotę nie poznamy kandydata Lewicy na prezydenta. Konwencja ma charakter samorządowy. To nie jest posiedzenie rady krajowej czy konwencja partyjna. Już niedługo jednak kandydat zostanie przedstawiony, ale chciałbym, żeby najpierw dyskutował zarząd, potem rada krajowa. Musi to być osoba, która odegra rolę w wyborach. Mamy przykre doświadczenia z poprzedniej kampanii. Nasz bardzo dobry kandydat się nie przebił.
Lewica raz już postawiła na kobietę...
- Tak. Jesteśmy gotowi postawić na kobietę.
Na Magdalenę Ogórek...
- To postawił Leszek Miller, bo tak wybrał. Jak pan widzi, do dziś nam się to odbija czkawką. Przepraszamy za to od lat.
Tu pojawia się nazwisko, które było na giełdzie. Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. To jedna z najsilniejszych dziś kandydatur?
- To silna kandydatura. W ostatnim sondażu to jeden z trzech najlepiej ocenianych ministrów w rządzie Donalda Tuska. Ona jest skuteczna. Jest osobą, która podołałaby takiej kampanii na prezydenta RP. Są też jednak inni, w rządzie nawet mamy takich przedstawicieli. Partia jest demokratyczna i każdy może się zgłosić.
Teraz Małopolska. Ma pan wyniki wyliczenia z województwa, ilu uczniów z Ukrainy zapisało się do małopolskich szkół?
- Wczoraj w Małopolsce naukę zaczęło 4,6 tys. uczniów. To się będzie zmieniało, bo można dalej zapisywać się do szkoły. Jest też przygotowanych 12 tys. miejsc noclegowych dla osób objętych konfliktem zbrojnym; prawie 8 tys. jest już wykorzystane. Powoli można mówić o trendzie spadkowym.
Rozumiem, że te ponad 4 tys. uczniów z Ukrainy zapisanych do szkół to głównie w Krakowie?
- Nie tylko. To dane z całego województwa. Oczywiście pewnie 80 proc. to Kraków. Jest też Tarnów, Nowy Sącz, większe miasta.
Do wojewody trafiło kilkanaście spraw dotyczących budowy masztów telekomunikacyjnych. Samorządowcy nie uwzględniają w planach lokalizacji podobnych instalacji, ale po zmianie ustawy nie mogą tego odmówić. O co chodzi samorządowcom, którzy nie chcą na swoim terenie masztów, ale wiedzą, że nie mogą odmówić?
- Jeżeli gmina, czy powiat, miała miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego i nie było w nim uwzględnionych masztów (a zgłaszał się operator o wydanie pozwolenia), decyzja była odmowna. Dzisiaj – po zmianie przepisów - miejscowy plan nie zwalnia z tego, żeby taki maszt tam powstał. Ja też apeluję do starostów, żeby czytali przepisy. Jeżeli mają wątpliwości, pomoże im wydział prawny Urzędu Wojewódzkiego. Jestem do dyspozycji starostów, przedstawię im stan prawny. Dzisiaj decyzja musi być przez wojewodę uchylona. Nie ma czegoś takiego, że miejscowy plan zwalnia z powstania masztu. Powiem politycznie: samorządy w mniejszych miejscowościach, licząc na interes polityczny, wydają decyzję. Żeby powiedzieć, że starosta jest w porządku, on nie chce, żeby ludzie mieli maszt, ale wojewoda zaczyna być tym złym, ponieważ uchyla decyzję. Takie jest jednak prawo i decyzje muszą być wydawane zgodnie z nim. Każda strona i osoba, która mieszka w sąsiedztwie masztu, może wnieść skargę, sprawa trafia do sądu.
Może chodzi o to, żeby odwlec procedurę?
- Tak, to odwlekanie sprawy. Ale każdy z nas chce mieć dobry zasięg, jak najlepszy internet. Uważam te przepisy za słuszne. Mamy niedobory masztów - w Krakowie są miejsca, gdzie nie ma zasięgu. Trzeba patrzeć racjonalnie.