Opowie o swoich związkach z Uniwersytetem Jagiellońskim, o drodze z Radłowa na stanowisko rektora najstarszej polskiej uczelni, o Francji i Portugalii. Zapytamy prof. Ziejkę, który jest także przewodniczącym Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, o ołtarz Wita Stwosza i inne prace konserwatorskie w Krakowie.

Prof. Franciszek Ziejka: "W tym roku na renowację ołtarza Wita Stwosza przyznamy pół miliona złotych" - rozmowa Sylwii Paszkowskiej z gościem programu "Przed hejnałem"

 

Sylwia Paszkowska: Zacznę od cytatu: „Na szczególną uwagę zasługuje bogaty dorobek prof. Ziejki na polu ochrony i promocji polskiego dziedzictwa kulturowego. Uznanie kapituły konkursu wzbudziło jego wszechstronne zaangażowanie w działalność licznych instytucji pielęgnujących dorobek w kraju i za granicą. Warto podkreślić jego wyjątkową troskę o rewitalizację zabytków Krakowa oraz wspieranie rozwoju instytucji kultury tego miasta” - tak mówił Krzysztof Kaczmar, prezes Fundacji Kronenberga w czasie uroczystości wręczenia nagrody im. prof. Aleksandra Gieysztora. To było 12 lutego, wtedy odebrał pan tę nagrodę a pana wystąpienie zakończyło się owacją na stojąco.

 

prof. Franciszek Ziejka: Myślę, że te owacje były nie ze względu na to, że to ja tam byłem, ale ze względu na to, co tam powiedziałem. Uroczystość odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie, w Sali Wielkiej. Postanowiłem nie tylko podziękować jury znakomitemu, za przyznanie mi nagrody, ale upomnieć się o jeden najcenniejszy, w moim przekonaniu, zabytek narodowej kultury czyli o nasz polski język. To, co się dzisiaj dzieje z naszym językiem, przypomina czasy pierwszej połowy XVIII wieku. Makaronizmy niegdyś bardzo popularne, zostały zastąpione przez język angielski i zaczęła się degradacja ojczystej mowy. Powstały żargony, wśród nich ten porażający korporacyjny. Czytałem studium poświęcone temu, w jaki sposób członkowie korporacji porozumiewają się między sobą, to jest to przerażające.

 

Również urzędnicy unijni narzucają nam zupełnie inną mowę. Tak jak kiedyś Michał Głowiński pisał o nowomowie PRL, tak w tej chwili pojawia się nowomowa unijna, ze wszelkimi dziwnymi nowotworami, które wchodzą w obieg. Pomijam kwestie niszczenia naszego języka przez tzw. kibiców stadionowych, ale funkcjonują w przestrzeni publicznej pseudograficiarze, którzy oszpecają nasze miasta, łącznie z Krakowem. Przerzucili się nawet na świątynie i malują przeróżne bohomazy na dopiero co odnowionych elewacjach. Kiedy jestem z psem na spacerze słyszę, jak rozmawiają kilkunastoletnie dziewczyny. Posługują się dziwnym żargonem, pełnym wyznaczników emocjonalnych najgorszego wymiaru, przekleństwami. To jest porażające. Upominam się o to, żebyśmy wreszcie mogli mówić czystą polszczyzną. Na straży języka polskiego powinny stać uniwersytety. Tymczasem okazuje się, że nawet środowisko nasze, profesorskie o to nie dba. Pomijam polonistów, którzy nauczają. To jest ich zawód, ale to co mnie bardzo martwi, to fakt, że przyszła pewna moda. Więcej