"Tarnów potrzebuje tysięcy miejsc pracy. Szukając inwestorów będę chciał szukać tych perspektywicznych, tak by Tarnów stał się miastem inteligentnych specjalizacji" - przekonywał Roman Ciepiela w porannej rozmowie Radia Kraków.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Tarnowa, Romanem Ciepielą.

Prezydenturę rozpoczyna pan od włączenia 53 hektarów terenów inwestycyjnych do Krakowskiego Parku Technologicznego. Są już inwestorzy zainteresowani tymi terenami?

- Są inwestorzy i są podpisane listy intencyjne. Trzeba ich jeszcze przekonywać, żeby doszło do umowy. Trzeba im zaproponować interesujące warunki lokalizacji. Specjalna strefa ekonomiczna zapewnia takie ulgi. 53 hektary to suma terenów, które rada miejska pozytywnie zaopiniowała. Uzupełnimy w ten sposób wniosek Krakowskiego Parku Technologicznego o rozszerzenie strefy ekonomicznej. To będzie kolejny impuls prorozwojowy zachęcający do inwestowania w Tarnowie.

 

Kto jest zainteresowany inwestowaniem na tych terenach?

- Jest kilkanaście umów podpisanych przez klaster przemysłowy, spółkę z udziałem miasta. Jej zadaniem jest przygotowanie takiej oferty. To pytanie do nich. Informowaliśmy o tych rozmowach już wcześniej. Ten kompleks jest tak duży, że można przeprowadzić procesy na szerszą skalę. Każda miejscowość, która ma taki zasób, zachęca inwestorów. Konkurencja jest istotna. Do terenów trzeba dodać coś więcej. Będę zabiegał, o przedsiębiorców, którzy chcą budować przyszłość, tworzyć odpowiedni klimat. Będę zachęcał mieszkańców, żeby szukali pracy w Tarnowie. To komplet spraw, które sprawią, że Tarnów będzie się dynamicznie rozwijał.

 

Ile te tereny dadzą miejsc pracy?

- Nie da się tego prosto przeliczyć. Jak inwestycje będą faktem to będziemy wiedzieli. Na co dzień w Tarnowie pracuje 60 tysięcy osób. Chcę zwiększyć tę ilość. Mówiłem o 2000 nowych miejsc pracy, ale zdaję sobie sprawę, że potrzeb jest więcej. Jedną z pierwszych decyzji było spotkanie z wójtami i burmistrzami okolicznych gmin. Wolę mówić o aglomeracji tarnowskiej. Nie tylko Tarnów ma odpowiednie tereny. To także Wojnicz, Skrzyszów czy Wierzchosławice.

 

Pokazuje pan, że jak tyle lat się było marszałkiem to wiadomo z kim rozmawiać?

- Doświadczenie pomaga. Mam szersze horyzonty niż wiele lat temu. Funkcja marszałka pomaga w nowych kontaktach. Daje możliwość przeglądu szerszej perspektywy, także w wymiarze technologicznym. Nie chodzi o stworzenie jakichkolwiek miejsc pracy. Chciałbym, żeby to była praca dla osób, które chcą się rozwijać i wykazać się ambicjami. Szukamy pomysłów na rozwój nowych technologii, żeby miasto było inteligentne. To da szanse rozwojowe na dziesiątki lat. Bieżące problemy też trzeba rozwiązywać. Są ludzie, którzy pilnie potrzebują pracy. Chcę stawiać na tych inwestorów, którzy przedłużają perspektywę.

 

Spogląda pan z nieco innej perspektywy. Rozpoczyna pan od strefy ekonomicznej, ale u boku jest azotowy gigant. Jak jeszcze bardziej mieszkańcy mogą skorzystać z jego obecności?

- Grupa Azoty jest mecenasem kultury. To ważna rola. Jest to także wielki gracz na rynku przemysłu chemicznego. Grupa Azoty ma stolicę w Tarnowie. Są inwestycje liczone w setki milionów. To także firmy współpracujące. Jak ten wielki kapitałowy gracz zacznie współprace z małymi firmami to chemia stanie się szansą także dla innych. Małe przedsiębiorstwa powinny współpracować z gigantem. Tego jeszcze brakuje. To jest przestrzeń, którą należy wypełnić. Stąd pomysł na połączenie klastra i tarnowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, żeby stworzyć jedną organizację, która współpracuje z małymi firmami i dużymi. Pośrednik jest potrzebny. To miejsce dla publicznej instytucji.

 

Taka zmianą jakości życia mieszkańców mogłaby być ta spalarnia odpadów, która mogłaby powstać na terenie Azotów? Do końca roku miało powstać studium wykonalności. Wiadomo cos na ten temat?

- Mówi pan o dwóch sprawach. Gospodarka odpadami wymaga instalacji na przykład termicznej utylizacji. To jeden z planów. Grupa Azoty chce modernizować bloki energetyczne. Można połączyć te dwa procesy. Nie lepiej zrobić jedną wielką inwestycję? Rozmawiamy o tym, włącza się w to ministerstwo środowiska.

 

Czyli jest szansa na realizację takiego wspólnego przedsięwzięcia?

- Jest szansa, ale mówimy o poważnym przedsięwzięciu środowiskowym i takim, które zdecyduje o sposobie utylizacji wszystkich odpadów w całym subregionie. To nie jest sprawa, którą się załatwia na jednym spotkaniu. Potrzebne są analizy, decyzje i uzgodnienia rządowe. Takie inwestycje są finansowane z funduszy ochrony środowiska i funduszy europejskich.

 

Sporo się ostatnio mówi o Tarnowie za sprawą łącznika autostradowego czy za sprawą remontu ul. Krakowskiej. Nie boi się pan trupów w szafie?

- Mam nadzieję, że wszystkie szafy są otwarte. Są nowe elementy w tych sprawach. Dwa dni temu prokuratura umorzyła postępowania ws. inwestycji. Najbliższe miesiące przyniosą rozwiązania spraw. Miasto musi zakończyć sprawę połączenia drogowego i rozpocząć nowe planowanie. Miasto się chce rozwijać a historię trzeba zamknąć.