Wolny handel z Mercosur – które sektory są zagrożone?
Polska chce zablokować porozumienie Unii Europejskiej o wolnym handlu z Mercosurem, czyli – najogólniej rzecz ujmując – z krajami południowej Ameryki.
I wspólnym rynkiem.
Deklarowali w tym tygodniu to przedstawiciele polskiego rządu, m.in. premier, a także szef ludowców. Czy polscy rolnicy rzeczywiście powinni się obawiać Mercosuru?
Mają uzasadnione powody. Zacznijmy od tego, że jesteśmy nie całkiem osamotnieni, ale trudno liczyć tutaj na lojalność partnerów, jak się weźmie pod uwagę stopień zainteresowania. Przykładowo obecnie się uważa w Polsce dość powszechnie, że naszym głównym partnerem, który postara się to spowolnić lub zablokować jest Francja. Popatrzmy na to, jak to wygląda z punktu widzenia naszego eksportu do państw Mercosuru – to zaledwie 600 milionów, naprawdę mało. Natomiast Francja to jest 8,6 miliarda. Nasze obawy co do tego, że obydwa te państwa będą równie silnie naciskać, mogą być uzasadnione.
Jeśli chodzi o obawy rolników, to tak: 34% eksportu z państw Mercosur do Unii Europejskiej to są towary rolnicze i rybne, głównie wołowina. Ku mojemu przygnębieniu nasza wołowina jest mało konkurencyjna i naprawdę jest bardzo wiele do zrobienia. Drugim bardzo ważnym towarem jest drób, a to akurat jest naszą silną specjalnością w Unii Europejskiej. Wątpię, czy wytrzymamy konkurencję z państwami Mercosur, które mają tańszą paszę, mniej przepisów, mniej wymagań, a to wszystko przekłada się na niższe koszty produkcji. Jeżeli tylko cena byłaby kryterium, to jest to bardzo nieuczciwa konkurencja.
Jeśli chodzi o polskich producentów, to rynek drobiu byłby zagrożony? Są jeszcze inne sektory?
Pasze, ale to jest złożona kwestia, bo to co jest tańsze dla producentów zwierząt, jest z kolei niedobre dla produkcji paszowej. Natomiast rynek zbóż byłby także mocno zagrożony, w zasadzie od razu.
Mówił pan o porozumieniu z Francją. Tam oczywiście ten sektor rolniczy i lobby jest mocne. Ale eksport jest gigantyczny.
Tak, więc sądzę, że w obrębie Francji będą spory. Możemy liczyć jeszcze na poparcie Irlandii, dlatego że ten kraj jest potężnym producentem wołowiny i to bardzo dobrej - podobnie jak Argentyna.
Europejski Zielony Ład z jednej strony, z drugiej brak regulacji i kontroli produkcji w państwach Mercosuru
Jak mocny jest sektor produkcji drobiu w Małopolsce?
Ona jest umiarkowana w Małopolsce, ale Polska jako państwo ma tu bardzo dużo do zrobienia. Zwolennicy wolnego rynku mówią, że przecież cena powinna decydować. Ale jedna ze stron producenckich ma nieporównywalnie więcej wymagań dotyczących dobrostanu zwierząt, transportu, rodzaju paszy, stosowania GMO, a druga strona ma tutaj prawie wolne pole.
Podobnie jest z wołowiną. Nie jesteśmy potęgą, ale jednak. Szczególnie Argentyna, Brazylia zmagają się z silnym zniszczeniem środowiska. Piękne argentyńskie stepy, będące siedliskiem endemicznych gatunków różnych zwierząt, są wycinane i niszczenie z powodu masowej, przemysłowej wręcz, produkcji kukurydzy, soi i innych produktów. Argentyna jest rekordzistką, jeśli chodzi o wycinanie lasów, czyli deforestację. W kontekście ochrony środowiska nie możemy udawać, że tego nie ma. To jest jakaś absolutna schizofrenia.
Sytuacja kuriozalna: na jednej szali wolny handel z Mercosurem i brak produkcji w oparciu o zrównoważony rozwój, a z drugiej strony Europejski Zielony Ład.
Odnoszę wrażenie, że Unia ma takie postrzeganie tylko wewnętrzne, to znaczy ma tendencję do niewidzenia świata. Nie możemy jednocześnie być beneficjentami tego, że niszczone jest środowisko Brazylii, Argentyny, Boliwii, Paragwaju, Urugwaju – mniej, ale też. Oczekujemy obniżenia kosztów produkcji, a jednocześnie liczba kosztownych regulacji w Unii Europejskiej dotycząca traktowania zwierząt, ochrony środowiska, wody, powietrza i tak dalej – jest olbrzymia.
Unia jest tutaj rekordzistą świata. Gdzie indziej – nie bierzemy tego pod uwagę. To jest ryzykowne podejście, dla polskich rolników szczególnie.
Przedstawiciele rządu przekonują, że żywność, która miałaby płynąć na rynki europejskie z państw Mercosuru, nie jest bezpieczna dla rolników, ale i dla konsumentów. Dlaczego?
Wymagania są zupełnie inne. Nie pomoże tu specjalny system celny kontroli celnej. Im więcej kontroli, tym gorzej, dlatego że jednak rolnictwo Unii Europejskiej, w tym Polski, jest kontrolowane, a mimo wszystko zdarzają się nam wpadki, prawda? Tam, cały ten kontynent ma zupełnie inne wymagania. Ja sobie nie wyobrażam efektywnego systemu kontroli, szczególnie jeśli chodzi o GMO. Jeśli chodzi na przykład o olej, to jest prawie nie do odróżnienia. Technicznie, laboratoryjnie jest to bardzo trudne i kosztowne.
Jedynymi beneficjentami Mercosuru będą kraje o wysokim eksporcie przemysłowym, chemicznym. My nie jesteśmy w tej grupie, więc tutaj interesy z czołowymi państwami Unii Europejskiej mocno się rozjeżdżają.
O których krajach tutaj mowa?
Największym eksporterem są Niemcy. Można ich zrozumieć, bo jest kryzys na rynku samochodów. Zanosi się na jeszcze większy konflikt, także jeśli chodzi o Chiny. Będziemy rykoszetem polityki wysokich celów realizowanej przez Donalda Trumpa. To będzie duży problem dla Unii Europejskiej i on się jeszcze nasili.
To samo dotyczy Francji, która z jednej strony jest naszym sojusznikiem, a z drugiej strony jest na drugim miejscu pod względem wielkości eksportu do krajów Mercosur.
Potem są Włochy, które też mają silne rolnictwo. Mogą mieć nadzieję, dlatego że są eksporterem towarów nieco luksusowych: wysoko cenione sery, szynki i tak dalej.
Sytuacja każdego z tych negocjatorów jest różna, ale te kraje najbogatsze mają za sobą z Unii Europejskiej silny argument: chcemy mieć dostęp do krajów Mercosuru ze względu na nasz eksport.
Rolnicy ponownie wyjdą na ulice?
Rozmowy trwają od ponad trzydziestu lat. Dziś możemy się spodziewać ceł wprowadzanych przez Donalda Trumpa. Czy dzisiaj otwarcie rynku Mercosur mogłoby w jakimś sensie łagodzić to, co Europa czy też Unia Europejska straci, jeśli Stany Zjednoczone wprowadzą cła?
Nie w rolnictwie. Nie znam się za bardzo na innych rynkach. Wiem, co się dzieje na rynku żywności. Odnosi się wrażenie, że wszelki optymizm byłby nieuzasadniony. Być może jedynymi zadowolonymi będą hodowcy. Ci, którzy korzystają z pasz wysokobiałkowych, a te byłyby o wiele tańsze; szczególnie importowane z Argentyny i Brazylii. To potężni producenci podstaw do pasz, czyli kukurydzy, pszenicy, soi. I znów wracamy do ograniczeń dotyczących GMO, które są tam… w zasadzie żadne. Znowu mamy brak równowagi.
Ciekawa jest odpowiedź ministra rolnictwa, Czesława Siekierskiego, który mówi, że „Ukraina to nasz Mercosur”.
Sytuacja Ukrainy będzie złożona cały czas z dwóch powodów. Nasza sytuacja i relacje z Ukrainą są podyktowane nie tylko względami gospodarczymi, ale także bezpieczeństwa. Ukraina musi bardzo mocno eksportować zboże, dlatego że jest wojna. Oprócz tej militarnej także, to także wojna handlowa Rosji, która jest największym eksporterem m.in. pszenicy – także po to, żeby osłabić ceny na rynkach międzynarodowych, co uderza w Ukrainę. Jeżeli minister Siekierski używa tego jako argumentu, żeby nas chronić, to ma rację.
Widzieliśmy rolników protestujących na ulicach polskich miast, kiedy gorąca dyskusja dotyczyła Zielonego Ładu. Jakie są nastroje związane z Mercosurem i czy w ogóle ten problem jest dostrzegany?
Zielony Ład zmienił się teraz, ale w warstwie językowej. Teraz mówi się o planie strategicznym. Kto wie, co to znaczy? Może trochę osób. To, według mnie, szukanie obejścia. Trochę źle, że ten Zielony Ład zostanie odrzucony w całości, bo niektóre jego punkty dotyczące ochrony środowiska są uzasadnione. Nie możemy udawać, że tylko produkcja jest ważna bez względu na koszt środowiskowy. Zabiegi realizowane przez Unię Europejską może nie wykluczają, ale bardzo utrudniają merytoryczną dyskusję i znalezienie złotego środka gdzieś pomiędzy tym, co jest konieczne, a co jest możliwe.
A dlaczego nie widzimy rolników na ulicach w związku z porozumieniem z Mercosurem o wolnym handlu?
Był taki protest, trochę paradoksalny, w Medyce. Tam zresztą połączono jedno i drugie. Po pierwsze, rolnicy jeszcze sobie nie zdali sprawę ze skali problemu. 34%: co trzeci dolar w handlu międzynarodowym to eksport towarów rolniczych do Unii Europejskiej ze strony Mercosuru. To już jest dużo, a w przypadku podpisania umowy, będzie natychmiastowe podwojenie. To są uzasadnione obawy. Dlaczego rolnicy nie protestują? Obawiam się, że zorientują się wtedy, jak ceny gwałtownie spadną.
To zadanie dla polskiej prezydencji w Unii Europejskiej? Już niebawem, od 1 stycznia.
Szukanie sojuszników i znalezienie jakiegoś rozwiązania. Przeregulowane, a w związku z tym bardzo kosztowne, rolnictwo Unii Europejskiej i brak analogicznych, kosztownych regulacji w Mercosur, to nie jest uczciwa konkurencja. Należałoby znaleźć i szukać tak długo, jak będzie potrzeba, jakiegoś wyjścia z tej niedobrej, patowej sytuacji.