Mariusz Kwiecień często gości na deskach Opery Krakowskiej. Publiczność mogła podziwiać światowej sławy artystę m.in. jako Don Giovanniego i Eugeniusza Oniegina w operach wyreżyserowanych przez Michała Znanieckiego, a także w roli hrabiego Almavivy w „Weselu Figara” w reżyserii Laco Adamika. Teraz na krakowskiej scenie zagości jako Król Roger w najsłynniejszej na świecie polskiej operze Karola Szymanowskiego. Premiera „Króla Rogera” 13 listopada. Kolejne spektakle odbędą się 15, 17 i 18 listopada 2015.
Mariusz Kwiecień był gościem Sylwii Paszkowskiej z w programie "Przed hejnałem".
Sylwia Paszkowska: Przed nami premiera "Króla Rogera". Dzień premiery przypada na trzynastego w piątek. Nie jest pan przesądny?
Mariusz Kwiecień: Chyba nie jestem, choć tak naprawdę w ogóle o tym nie pomyślałem.
Sylwia Paszkowska: Pomysł wystawienia "Króla Rogera" w Krakowie zrodził się w 2012 roku. Wspólnie z reżyserem, Michałem Znanieckim, znaleźliście miejsce w swoich kalendarzach właśnie jesienią 2015r., ale już wcześniej razem tę operę wystawialiście w Bilbao. Jak mówił Znaniecki, wtedy dopowiedzieliście pewne rzeczy, których nie mieli odwagi powiedzieć Szymanowski i Iwaszkiewicz.
Mariusz Kwiecień: Do pewnego momentu w Polsce bano się głośno opowiedzieć o wielu sprawach. Teraz są odpowiednie czasy, by propagować "Króla Rogera", bo to opera z piękną muzyką i tekstem, a przede wszystkim z niebanalnym tematem, który dopiero teraz może w pełni zaistnieć przed polską publicznością. Widziałem wiele inscenizacji tej opery w internecie, z Warszawy, Wrocławia i one nie poruszają wątków seksualnych, których pełno w "Królu Rogerze". Cała dynamika postaci związana jest z tym, że Roger jest homoseksualistą albo biseksualistą, nie wiemy dokładnie. W "Królu Rogerze" jest mnóstwo wątków seksualnych, ale tekst jest bardzo poetycki. Pojawienie się Pasterza powoduje pewien rozłam i rozburza psychikę Rogera, rozburza związek z jego żoną, która w ogóle jest potraktowana w operze po macoszemu. Ona jest obca Rogerowi, a najbliższy mu jest właśnie Pasterz i jego służący - dwóch mężczyzn. Jego mózg nie rozbija się o Roksanę, ona jest z boku, jego marzeniem, celem jest Pasterz.
Sylwia Paszkowska: A dlaczego wracacie do tego samego tytułu z tym samym reżyserem?
Mariusz Kwiecień: Są dwa powody. Michał Znaniecki, Łukasz Borowicz, Mariusz Kwiecień - ta trójka Polaków wystawiła tę operę w Bilbao. To my, Polacy, powinniśmy polskie dzieło wystawiać w naszym kraju, a nie zapraszać do współpracy artystów z zagranicy. Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Wszystkie opery: w Krakowie, w Bilbao i Poznaniu złożyły się na produkcję, więc to wynika z kontraktu.
Sylwia Paszkowska: Mówi się o panu, że jest wzorcowym Rogerem. Rzeczywiście tak dobrze czuje się pan w tej roli?
Mariusz Kwiecień: Ja się dobrze odnajduję w każdej roli, bez względu, czy jestem Rodrigo, Almavivą czy Hrabią z "Wesela Figara". Roger ma problemy z tożsamością, jest mężczyzną ok. czterdziestki. Wielu mężczyzn, w tym przypadku też tak jest, zadaje sobie w tym momencie życia wiele pytań i poszukuje. Ja z Rogerem przeszedłem przez ten okres drugiego męskiego dojrzewania. Roger był dla mnie terapią.
Sylwia Paszkowska: Wspomniał pan o tym, że to sztuka o kryzysie mężczyzny po czterdziestce, ale blisko sto lat temu, kiedy ta opera była pisana, czterdziestka to był zupełnie inny okres dla mężczyzny niż dziś. Dzisiaj to chyba najlepszy moment dla artysty.
Mariusz Kwiecień: Czterdziestka zawsze jest takim momentem, kiedy człowiek już nie jest młodzieńcem, ale nie jest jeszcze stary, bez względu na to, czy mamy na myśli dzisiejsze czasy, czy przeszłe, bo długość życia aż tak diametralnie się nie zmieniła. Czterdziestka to moment, kiedy człowiek musi podjąć kolejny krok, zaczyna się zmieniać ciało, postrzeganie świata, a wciąż chcemy młodości. Ona jednak odchodzi, trzeba to zaakceptować.
Sylwia Paszkowska: Gra pan często postaci negatywne albo takie, które źle kończą. To dlatego, że reżyserzy odnajdują coś takiego w pana rysie, czy pan sam chętniej po takie role sięga, a może po prostu baryton jest na takie role skazany?
Mariusz Kwiecień: Wszystko po trosze. Na barytony kompozytorzy często pisali role niegrzecznych kochanków, trudnych braci, srogich ojców, królów, hrabiów. Jednak to nie do końca złe postaci, to ludzie silni, barwni, to mężczyźni, którzy łamią serca, za którymi podąża lud. Tak samo jest z Rogerem, on nie jest zły, jest może słaby, ale na pewno barwny, może trochę zdziwaczały.
Sylwia Paszkowska: Czy to jest tak, że jeśli na scenie przeżyje pan te wszystkie dramatyczne losy swoich postaci, to może sobie pozwolić na powrót do domu i bycie po prostu ciepłym misiem?
Mariusz Kwiecień: Czasem jestem kapciem, któremu się nic nie chce i który najchętniej cały dzień leżałby w domu, a innym razem mam energii za dwie osoby i szaleję. Jestem normalnym człowiekiem, na pewno nie ma we mnie typowego śpiewaka operowego na co dzień. Przed spektaklem jest reżim, staram się niewiele mówić i nie spotykać z ludźmi, ale po jest relaks - czas na whiskey i spotkania z bliskimi.
Sylwia Paszkowska: W Krakowie śpiewa pan dość często. Tu też jest pana dom. To jest też pana punkt patrzenia na resztę świata?
Mariusz Kwiecień: Wiele osób mnie pyta, dlaczego nie mieszkam chociażby w Londynie, czy innym miejscu, jedyną odpowiedzią, jaka ciśnie mi się na usta jest to, że tu się wychowałem, znam cechy moich rodaków. Tak naprawdę przez całe życie nie udało mi się zrozumieć mentalności ludzi w innych krajach, nie udało mi się pokochać innego miasta tak jak Krakowa. Doskonale znam tutejsze problemy, chociażby artystów, mimo to i tak wiem, że za granicą też nie wszystko jest różowe, smaczne i nie bezproblemowe. To tu jest moje miejsce.
Sylwia Paszkowska: "Król Roger" jest też rozprawieniem się z hedonizmem, z konsumpcjonizmem współczesnego świata. Ulega pan temu? Ma pan przecież możliwości.
Mariusz Kwiecień: Każdy człowiek potrzebuje w życiu rozpieszczenia. Pozwalamy sobie w pewnych sytuacjach na luksus. W "Królu Rogerze" ja odnajduję ogromną ilość pokory, skupienia i świadomego oceniania bohatera przez siebie samego. Drugi akt pokazuje, że Roger jest władcą, może złym, ale wie o tym, nie chce się zmieniać, tak został stworzony. Każdy człowiek ulega pokusom i chce sobie stworzyć oazę przyjemności i nie ma w tym nic złego. Ja kocham samochody, piękne rzeczy, buty, podróże, dobre restauracje. Każdy człowiek powinien mieć takie słodkie grzeszki i każdy człowiek powinien być za te grzeszki rozgrzeszony.