Niedawno na rynku wydawniczym ukazała się książka „Polskie firmy rodzinne”. Autorzy prezentują w niej trzynastu właścicieli firm - z Krakowa, Poznania, Łodzi i Warszawy, którzy z dumą dzielą się opowieściami o historii i tradycji rodzinnych biznesów. Nie tylko w historii firmy rodzinne pełniły ważne funkcje, również dzisiaj odgrywają poważną rolę w polskiej i unijnej gospodarce. Ta kura znosząca złote jaja dla polskiej gospodarki ma swoje problemy. Jakie? O tym rozmawiamy w programie "Przed hejnałem" z naszymi gośćmi. Są nimi:

dr Marek Benio - dr nauk ekonomicznych z Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego, 
dr hab. Jerzy Rosiński – psycholog biznesu z Uniwersytetu Jagiellońskiego, 
Jerzy Buzek-Garzyński - reprezentant firmy rodzinnej. 

 

Goście programu. Fot. RK

 

- Co to jest firma rodzinna? Poprzez ten termin często rozumiemy niewielki biznesik prowadzony przez dwie spokrewnione osoby.

 

Dr Marek Benio - Firmami rodzinnymi są też duże firmy, ale cały biznes w historii ludzkości rozpoczął się od firm rodzinnych. Przez firmy rodzinne będziemy rozumieli taką firmę, gdzie układ właścicielski i zarządzanie pozostaje w rękach rodziny. Jakaś część, np. połowa lub 30%, własności musi pozostawać w rękach członków rodziny, ale i członkowie rodziny muszą zajmować się zarządzaniem. Wszystkie firmy były kiedyś firmami rodzinnymi. 

 

- Gdy Słowenia przystępowała do Unii, to ponad 50% przedsiębiorstw stanowiły firmy rodzinne. W Polsce ten udział firma rodzinnych jest znaczący. Dr Ewa Więcek-Janka z Politechniki Poznańskiej liczy, że firm rodzinnych w Polsce będzie około miliona. To jest olbrzymie znaczenie dla gospodarki.

 

Dr Marek Benio - To prawda, ale to znaczenie wynika nie tylko z ilości tych firm. To, co jest szczególnie ważne dla gospodarki i co pochodzi od firm rodzinnych, nazywane jest stabilizacją firm. Wynika ona z wartości charakterystycznych dla firm rodzinnych, a których często brakuje w korporacjach. 

 

Jerzy Buzek-Garzyński - Albo się gloryfikuje firmę rodzinną albo podchodzi się do niej w sposób komercyjny, czyli chodzi o zyski. My przywiązujemy wagę do nazwiska i nie chcemy, by zniknęło ono ze świadomości krakowian. Za dwa lata będziemy obchodzić 100-lecie firmy i nie chcielibyśmy, by prezydent miasta uroczyście go zamknął. Dla nas większą wartością jest to, że ludzie doceniają naszą pracę. Nie do końca liczymy tylko na zysk, ale na to, by istnieć.

 

- Pan nigdy się nie buntował na przejęcie interesu po dziadkach?

 

Jerzy Buzek - Garzyński - Miałem 20 lat, gdy zmarła moja matka. Musiałem wybrać drogę kariery, więc zdecydowałem się na przejęcie firmy. Po boomie technologicznym, który wprowadził fotografię cyfrową, już nie było tak wesoło.

 

Dr Marek Benio - Trzeba się zastanowić, czy nie warto poświęcić trochę wysiłku na na ratowanie starych zawodów. 

 

- Ale postęp technologiczny jest i wielką sztuką jest prowadzić biznes w zgodzie z tym, co dzieje się dookoła.

 

Dr hab. Jerzy Rosiński - Siłą firm rodzinnych jest kreatywność. Gdy robiliśmy badania, to pojawiło się pytanie - ile rad udzieliłbyś przyjacielowi w prowadzeniu biznesu i sobie, gdybyś był właścicielem firmy? W drugim pytaniu ilość pomysłów rosła znacząco. Rynek się zmienia diametralnie, ale dalej w Krakowie są stare sklepy, choć powstają nowe. 

 

- Najtrudniejsze w prowadzeniu biznesu jest to, by krzewić tradycję, ale i być kreatywnym? 

 

Dr Marek Benio - 200 lat temu zaczął się kończyć czas, kiedy interes przechodził z pradziada na dziada. W drugiej połowie lat 90. konsumenci stali się bardziej kapryśni. Można się na to obrażać lub próbować odnaleźć się w rzeczywistości. Firmy rodzinne mają większe szanse niż korporacje.

 

- W pana zakładzie był pozer. Kto to taki?

 

Jerzy Buzek-Garzyński - W tej chwili wymaga się od fotografa, by przygotował cały plan sesji, oświetlił, przygotował makijaż - kiedyś robił to pozer. W calej Europie obecnie jest tak, że fotograf tylko naciska guzik aparatu, a od pozostałych czynności ma ludzi. 

 

- Według światowych analiz większość firm rodzinnych rozpada się przez rodzinne konflikty, zwłaszcza na linii ojciec – syn.

 

Dr hab. Jerzy Rosiński - O ile firma rodzinna startuje dzięki kreatywności, to w swojej praktyce spotykam taki moment, kiedy ojciec lub matka - założyciel nie chce oddać władzy. 

 

- Mija czas, a ta osoba nie potrafi reagować na to, co dzieje się na rynku.

 

Dr hab. Jerzy Rosiński - Mody konsumenckie zmieniają się co 5 lat, więc jeśli nie śledzimy tego na bieżąco, to najlepsza kreatywność nie pomoże.

 

- Pan doświadczył czegoś takiego?

 

Jerzy Buzek - Garzyński - Moja córka planuje przejąć firmę, ale będzie ją prowadzić w zupełnie innej formie. Wystarczy jej dobry sprzęt, nie potrzeba wielkiego zaplecza. Teraz ona wykonuje zlecenia, które powinniśmy wykonywać.

 

Dr Marek Benio - Problemy z sukcesją wynikają również z drugiej strony. Rodzice pokładają nadzieję w dzieciach, a te dzieci mają inne pomysły na życie. To może być dramat dla rodziny. Taka firma dobrze prosperująca jest zabezpieczeniem emerytalnym, bo można ją sprzedać lub wynająć fachowca do jej prowadzenia.

 

- Jednym z problemów na jakie napotykają firmy rodzinne jest to, że nie są w stanie przekroczyć pewnego etapu, jeśli chodzi o rozrost firmy. 

 

Dr hab. Jerzy Rosiński - To związane jest z liczbą pracowników. Zwykle takim momentem jest 12 osób - znam wszystkich pracowników, sam ich zatrudniałem. Później takim momentem jest liczba 30 osób, bo zarządzają nimi osoby z rodziny. Problemem jest liczba 100 osób, bo nie ma kto nimi zarządzać. Dobrym sposobem jest to, by przy liczbie 30 osób zatrudnić kogoś z zewnątrz.  

 

- Czy przepisy, jakie obowiązują w Polsce, nie powinny bardziej przychylnym okiem patrzeć na firmy rodzinne? 

 

Dr Marek Benio - Firmy rodzinne nie są w żaden sposób uprzywilejowane przez system prawa. Problem tkwi w przepisach dotyczących ubezpieczeń społecznych. Firmy rodzinne nie mają ulgi związanej z rozpoczynaniem biznesu.