Chów przemysłowy, hodowla przemysłowa, chów wielkopowierzchniowy powstał na początku XX w. Wcześniej nie było takiego sposobu hodowania zwierząt.

- Myślę, że gdybyśmy się cofnęli 100 lat, to ta intensywna hodowla z pewnością nie była aż tak intensywna, jak to jest możliwe dzisiaj w XXI wieku, dzięki wykorzystywaniu nowoczesnych technologii, po to, żeby skuteczniej te zwierzęta gromadzić, maszynowo karmić, maszynowo doić. Więc określiłbym ten czas jako lata 20 międzywojenne i po II wojnie światowej - lata 40. Jest jeszcze jeden ciekawy moment historyczny to lata 50 i przyglądanie się funkcjonowaniu hodowli przemysłowych w Wielkiej Brytanii przez pierwszych aktywistów, a w zasadzie aktywistki prozwięrzęce. Pierwsze lata, lat 60 z kolei, to przygotowanie i publikacja książki Ruth Harrison pod tytułem Zwierzęta Maszyny i tam mamy pierwsze, rzetelne zdanie sobie sprawy od strony etycznej i behawioralnej czy zoologicznej, jak bardzo zwierzęta są już maltretowane w hodowli przemysłowej, więc to ewidentnie musiało eskalować po II wojnie światowej. To nam się zazębia.


 
W ubiegłym tygodniu rozmawialiśmy o bólu, o tym kiedy właściwie ten ból został w pewnym sensie odkryty, w dosłownym sensie odkryty u zwierząt, czyli początek XX wieku, czyli właściwie wtedy, kiedy o ironio wchodzi hodowla przemysłowa. Ja dotarłam do takich badań, z których wynika, że 90% zwierząt hodowlanych na świecie żyje w fermach przemysłowych.

- Jest to obraz przerażający i tutaj jedynym komentarzem, który przychodzi do głowy, jest fakt, że konsumenci masowo tych danych nie znają, a ja się obawiam, że nawet gdyby te dane były w jakiś sposób upubliczniane, czyli na przykład w taki sposób, że kupujemy produkt mięsny wędliniarski czy nabiał i tam widzimy informację: Ten produkt jest fragmentem ciała ze zwierząt, gdzie 90%, przebywa w określonych w komunikacie  warunkach. Obawiam się, że nawet gdyby te dane były bardzo łatwo dostępne, to my i tak byśmy na różne sposoby albo hamowali jakoś ten dostęp do nich, albo byśmy je wypierali, zaprzeczali. Bardzo szybko by nam się jakieś obronne mechanizmy pojawiły, i przypuszczam, że sam fakt upublicznienia informacji nie wpłynąłby na decyzje konsumenckie. Sam tekst łatwo pominąć, a przecież nie ustawimy monitorów w sklepach, by pokazywać, z jakich realiów pochodzi dany produkt.

Z uświadomieniem realiów pochodzenia jajek się przecież udało?

- Podejrzewam, że w skali masowej pierwszym kryterium decyzji klienta jest cena za produkt. Więc cena, przede wszystkim cena i dostęp do alternatyw.