Z tej oczywistej prawdy buddyzm wyciąga radykalny wniosek. Dr Czyżykowski: „Celem jest uwolnienie się od pragnienia. Można pragnąć przedmiotów, ludzi, idei, koncepcji, można też pragnąć wyłącznie bycia albo wręcz przeciwnie – nieistnienia. Buddyzm jest odpuszczeniem tego wszystkiego”.

Gautama miał osiągnąć ten stan, stał się wtedy „Oświeconym”, czyli Buddą. Ogłosił to publicznie, zaczął nauczać, zyskał dużą grupę uczniów, naśladowców.

Dr Czyżykowski: „to nauczanie musiało mieć dużą moc oddziaływania. Budda musiał być niezwykle charyzmatycznym, wpływowym nauczycielem”.

A głoszona przez niego religia odniosła ogromny sukces. Z północnych Indii rozprzestrzeniła się na całą Azję – Chiny, Japonię, Koreę, Tybet. Wszędzie tam do dziś jest bardzo ważną, jeśli nie dominującą, tradycją religijną.

Wielu religioznawców od dawna zastanawia się jednak, czy buddyzm w ogóle można nazwać religią. Jak przypomina dr Czyżykowski: „niektórzy doszli do wniosku, że skoro buddyzm jest takim nieteizmem, ateizmem, odrzucającym istnienie Boga i duszy, religią być nie może. Wszystko zależy jednak od tego, jak religię definiujemy”.

Dr Czyżykowski: „Jeśli definiujemy religię przez pryzmat istnienia pewnej formy sacrum i relacji pomiędzy człowiekiem i tym sacrum, to buddyzm spełnia ten warunek. Mamy też w buddyzmie rytuały, mamy wiarę w istoty i światy funkcjonujące poza naszym światem, to wszystko buduje obraz takiej tradycji, która nie jest spojrzeniem racjonalnym, scjentystycznym. Buddyzm przedstawiając kosmos nasycony symbolami, znaczeniami, ideą wyzwolenia z reinkarnacji to jest coś, co jest jak najbardziej religijne, co nie może być udowodnione w sposób pewny”.