Został pan szefem Rady do spraw budowy metra. Czy jej opinie będą miały charakter wiążący?

- Budowa metra budzi skrajne emocje. W przestrzeni medialnej pojawiają się różne informacje - albo niesprawdzone, albo nieprawdziwe. I zamieniają się w miejską legendę. Jeżeli staną się częścią powszechnej wiedzy, świadomości, to potem bardzo trudno będzie wytłumaczyć mieszkańcom, że niektóre rzeczy wyglądają jednak inaczej. Rada naukowa, powołana przez prezydenta Krakowa, ma wyjaśni różne aspekty związane z procesem inwestycyjnym, a to bardzo trudny proces.

Jeżeli ktoś mówi, że to jest zwykła budowa, myli się. Nie chodzi przecież tylko o drążenie tunelu; to jest także kwestia odpowiedniego zasilania, zabezpieczenia, czy w ogóle bezpieczeństwa pojazdów. I kwestia łączności podziemnej, który nie jest tak oczywisty, jak na powierzchni. Do tego jeszcze bezpieczeństwo przeciwpożarowe. Jest tak dużo różnych wątków, które na siebie nakładają się, że w tej kakofonii nieprzydatnych informacji potrzeba kogoś, kto będzie mógł powiedzieć: to wygląda tak i tak. Zespół, który został dobrany przez nas, jest interdyscyplinarny.

To są profesorowie związani ze swoją branżą od wielu lat, a jednocześnie mają doświadczenie w budowie metra, głównie warszawskiego. Potrafią każdy element, każdy aspekt budowy metra i wszystkie towarzyszące temu procesowi zmiany, wyjaśnić w sposób naukowy i praktyczny.

Twardo stąpam po ziemi

Czyli działalność Rady bardziej będzie ukierunkowana na informację i dialog z mieszkańcami, czy też na dialog z władzami Krakowa i z wykonawcą?

- Jedno i drugie. Rada będzie przekazywała mieszkańcom informacje i tłumaczyła działania, ale również będzie mocnym wsparciem dla prezydenta miasta. Prezydent nie jest budowlańcem, więc rozwiązania, które będą mu proponowane, będzie mógł w sposób niezależny zweryfikować. Często jest tak, również w mojej karierze zawodowej, że wiele razy ktoś prosi o opinię i trzeba mu powiedzieć, że coś wygląda inaczej albo funkcjonuje w taki a nie inny sposób. I myślę, że Rada właśnie w taki sposób będzie działała, i to na pewno nie będzie listek figowy dla poczynań władz miasta.

Wracając jeszcze do dyskusji o budowie metra, pan początkowo nie był zwolennikiem tego projektu. I teraz na czele Rady staje osoba, która nigdy nie deklarowała swojego entuzjazmu dla metra.

- Twardo stąpam po ziemi. Jeżeli pojawiają się koncepcje, które nie mają żadnego umocowania, czy to finansowego, czy projektowego, to trudno powiedzieć: tak, świetnie róbmy to. Doskonale wiem, jak wygląda proces inwestycyjny w tego typu przedsięwzięciach. Od 25 lat zajmuję się prognozowaniem ruchu i pokazuję, w jaki sposób i gdzie należy planować przebieg linii kolejowych, dróg, linii tramwajowych, linii metra (byłem również zaangażowany w projektowanie linii warszawskiego metra). I wiem, jak złożony to jest proces. Nie można powiedzieć: wbijmy łopatę dzisiaj, budujmy szybko.

Nic nie jest oczywiste w transporcie pasażerskim. Jest wiele pozornych sprzeczności, paradoksów, które trzeba wyjaśniać, trzeba je rozumieć w momencie podejmowania decyzji. I proszę pamiętać, że metro to jest gigantyczna inwestycja. Mówi się o kilkunastu miliardach złotych, które musimy wydać, ogromne pieniądze. I jeżeli zrobimy to źle, jeżeli zrobimy to w niewłaściwym miejscu, albo podejmiemy jakąś błędną decyzję, co powiemy za 20 lat? Przepraszam, pomyliliśmy się?

Mamy metody, sposoby i procedury, dzięki którym jesteśmy w stanie przewidzieć - z dużą dozą prawdopodobieństwa - przyszłe kłopoty. Ale również przewidzieć efektywność danego rozwiązania i powiedzieć, że jeżeli zbudujemy to w ten sposób, będą tam pasażerowie. Bez pasażerów metro jest zbędne.

Wracając do pańskiego pytania - byłem sceptyczny, tak. Dlatego, że 5 czy 10 lat temu Kraków nie był przygotowany na to, żeby o w ogóle mówić o metrze. Teraz jest inaczej. Jest projekt koncepcyjny pierwszej linii, mamy zrobione odwierty. Doskonale wiemy, jakie są warunki gruntowe tam, gdzie chcemy budować; wiemy gdzie te stacje będą zbudowane. Mamy przeanalizowanych kilka wariantów, w jaki sposób metro powinno być poprowadzone. W dyskusji o metrze jesteśmy dziś w zupełnie innym punkcie. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zmarnowaliśmy ostatnie 10 czy 20 lat.

Nie może wyjść cztery i pół

Tak rozumiem również rolę Rady, która będzie krytyczna wobec władz, ewentualnie wobec planów, nie do końca odpowiadających potrzebom komunikacyjnym.

- W Radzie mamy inżynierów, a dla każdego inżyniera dwa plus dwa to zawsze będzie cztery. I jeżeli ktoś będzie starał się zaklinać rzeczywistość, mówić, że jest trochę inaczej, to powiemy: stop, to tak nie jest, sprawa wygląda inaczej. Nie przymkniemy oka i nie wyjdzie nam z tego równania cztery i pół.

Coś albo jest, albo nie jest. To czysto deterministyczne podejście i myślę, że w takim właśnie inżynierskim duchu rada będzie funkcjonowała - ostrzegając władzę przed pewnymi działaniami, ryzykami, które się pojawią, a także wskazując, jaka powinna być droga, żeby te ryzyka minimalizować.

Jaki to będzie poligon dla Politechniki Krakowskiej? Brał pan udział przy projektowaniu warszawskiego metra, ale tych specjalistów z Politechniki było znacznie więcej.

- To jest całe środowisko krakowskich specjalistów, bo przecież mamy u siebie Wydział Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej. Od początku byliśmy obecni w metrze warszawskim. Zespół pana profesora Tatary, wcześniej śp. prof. Stypuły, to były osoby, które monitorowały wpływ drgań pojazdów metra na otoczenie. I to jest coś, co cały czas monitorujemy; przy nowych liniach metra również jesteśmy zaangażowani. Mamy ogromne doświadczenie – jest prof. Furtak, wybitny specjalista z zakresu mostów i tuneli; prof. Szkoda, specjalista od budowy pojazdów szynowych. A to też ważny element - bo co ma jeździć w tych tunelach? Czy będzie jeden typ pojazdów? To są osoby, które doskonale wiedzą, w jaki sposób dobrać odpowiednie narzędzia do konkretnego wyzwania badawczego.

Trzeba jeszcze pamiętać, że Kraków to miasto wpisane na listę UNESCO i nie możemy sobie pozwolić, żeby nas z tej niej skreślono, ponieważ wybudowaliśmy w sposób niefortunny jakąś stację. Ogromne kompetencje ma tez zespół AGH, chociażby prof. Słomka, wybitny geolog. I prof. Tajduś, który świetnie rozumie, jak wyglądają procesy podziemne. Okazuje się więc, że mamy bardzo kompleksowe podejście do całego procesu inwestycyjnego.

Trzeba wiedzieć: Kliny czy Ruczaj

A w jaki sposób myśli pan o rozwoju uczelni w kontekście tej zmiany cywilizacyjnej, jaką będzie budowa metra w Krakowie? Tutaj zmieni się wszystko. Czy uczelnia do tych potrzeb bieżących będzie się chciała dostosować?

- Cały czas to robimy, wszystkie wydziały Politechniki obserwują co dzieje się w naszym otoczeniu. Nie tylko transportowo, ale w ogóle szerzej. Dopasowujemy procesy kształcenia, program nauczania, i treści programowe do tego, co daje nam świat. Najlepszym przykładem jest energetyka jądrowa – kiedy zapadła w końcu decyzja, że budujemy pierwszą elektrownię jądrową w Polsce, również dołączyliśmy do zespołu uczelni, które będą kształcić specjalistów z tego zakresu. Mamy już przygotowany kierunek, karty programowe; współpracujemy z Instytutem Fizyki Jądrowej w Krakowie.

Reagujemy natychmiast i przystosowujemy się do potrzeb po to, żeby kształcić osoby, które w przyszłości znajdą pracę. I to się dzieje, bo nasi inżynierowie bez żadnego problemu znajdują pracę po skończeniu studiów. Metro zmieni obraz Krakowa na dwa sposoby. Po pierwsze, żeby się na tę zmianę przygotować, musimy wiedzieć, jak miasto będzie się rozwijało. Planowanie tak dużej inwestycji jak budowa metra, w ogóle kształtowanie systemu transportowego w mieście, czyli linie tramwajowe, metro, kolej, wszystko razem powiązane, wymaga jasnego i bardzo precyzyjnego planu dotyczącego zagospodarowania przestrzennego miasta. Musimy wiedzieć, jak miasto docelowo ma wyglądać, które części będą mieszkaniowe, które biurowe i usługowe; gdzie pojawi się przemysł, miejsca pracy. Jeżeli będzie plan, to nałożymy na niego siatkę powiązań transportowych i inwestujemy w nowe linie - czy to tramwajowe, czy linie metra.

Tego dokumentu trzeba bardzo konsekwentnie przestrzegać. Bo jeżeli założymy (na przykład), że będziemy rozwijali Kliny i tam powstanie dużo mieszkań, to musimy do tego planu dostosować budowę linii metra. A za 10 lat, jak już metro będzie rozkopywane, powiemy sobie: może jednak nie Kliny, może raczej Rybitwy. I co? Nie przesuniemy wydrążonego tunelu z Klinów na Rybitwy.

Miasto musi mieć jasno zdefiniowany docelowy układ przestrzenny, zagospodarowanie przestrzenne i właśnie tym urzędnicy się zajmują. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że prace nad planem ogólnym, które w tej chwili w mieście są prowadzone, będą przekładały się również na to, w jaki sposób będziemy rozmawiali ze studentami.

Wszystkie plany dotyczące metra i ich realizacji definiują na lata rozwój Krakowa, kierunki jego rozwoju, a także dydaktykę.

- Oczywiście. Musimy się dopasować do otaczającej nas rzeczywistości i tak będziemy też kształtowali proces dydaktyczny i sposób pracy ze studentami, żeby to, co się dzieje wokół nas przekładało się potem na ich kompetencje i wiedzę.