Zapis rozmowy Jacka Bańki z Rafałem Trzaskowskim z PO.

 

Niespełna 24% PO przyjął pan z ulgą czy z ciężkim sercem?

- Z ciężkim sercem. Przegraliśmy wybory dużą różnicą. Trudno mówić o uldze. Pierwsze wrażenie to dotkliwa porażka.

 

Mogło być gorzej. Były przewidywania poniżej 20%.

- Nie. Widziałem te sondaże, ale wydawało się, że 20-kilka to minimum. Rządziliśmy 8 lat, duże partie jak AWS czy SLD po wyborach nieraz spadały do zera. To i tak dobrze, że tyle wyborców zostało przy PO. Dziękuję im. Dziękuję wyborcom w Krakowie, którzy zagłosowali na PO. Dobrze, że ci ludzi przy nas zostali. Jednak przy porównaniu PO do PiS to porażka jest dotkliwa.

 

Co teraz z PO? To nie jest klęska w rodzaju AWS czy SLD, ale znamy autodestrukcyjne inklinacje PO. Co z tym zrobić? Zmiana przywództwa?

- Jest za wcześnie. Jest poranek po wyborach, nie znamy dokładnych wyników. Poczekajmy. Trzeba przeanalizować sytuację i zobaczyć czy PiS, któremu trzeba pogratulować, będzie miało możliwość samodzielnych rządów. Wtedy będzie można podejmować decyzję. Przez nami 4 lata w opozycji. Trzeba dokonać podsumowań.

 

4 lata w opozycji pod przewodnictwem Ewy Kopacz?

- Spokojnie. Jest za wcześnie, żeby teraz podejmować decyzję. Trzeba się zastanowić jak powinno wyglądać przywództwo. Mamy na to czas. Powinny być normalne wybory. Nie ma co wpadać w panikę.

 

W studiu Radia Kraków jest osoba wymieniana jako nowy lider PO. Podejmie się pan tego wyzwania jak to pana wskaże partia?

- Jest za wcześnie, żeby mówić o ambicjach konkretnych osób. Trzeba się zastanowić jaką opozycją PO ma być. Trzeba przeanalizować wyniki tych wyborów. To jest ważniejsze niż to kto będzie przywódcą. Na to jest za wcześnie.

 

Grzegorz Schetyna?

- Jeszcze raz powiem. Można tak pytać. W obliczu porażki PO musi się zjednoczyć i musi pokazać siłę w opozycji. Jak PiS miałby rządzić samodzielnie to poważna opozycja będzie potrzebna, żeby patrzeć władzy na ręce.

 

Twierdza Kraków padła. Wszystko na to wskazuje, że PiS wygrał w stolicy Małopolski. To pana osobista porażka?

- Na pewno. Każdy powinien się uderzyć w pierś. Może być tak, że w Krakowie PO przegra. To boli. Duże miasta to był nasz bastion. To nas musi skłaniać do refleksji. Jednak poczekajmy.

 

Co się stało? Beznadziejna kampania? Zmęczenie 8 lat?

- Przy tej różnicy – 24% do 37% - widać z mapy, że przegraliśmy wszędzie poza Pomorzem i Opolem. Będziemy to analizować. Rożne wydarzenia na tym zaważyły. Ludzie chcą zmiany. Trzeba to zrozumieć. Porażka boli. Jednak widać po głosach na PO i Nowoczesną, że Polacy nadal chcą modernizować Polskę. Dużą część jednak wybrała PiS, wierząc w ich obietnicę. Tu jest dla mnie problem, dlatego że z jednej strony obiecywali wiele, ale z drugiej strony muszę powiedzieć, że to byłaby katastrofa jakby PiS spełniło te obietnice. To by rozsadziło budżet państwa. Wszyscy byśmy na tym stracili.

 

Koledzy z listy pomagali czy przeszkadzali?

- Zawsze jest tak, że wszyscy pracują na listę, ale każdy zabiega o swój wynik. To normalne. Ludzie w obrębie listy konkurują. Pracowaliśmy razem. Wielkie podziękowania dla Róży Thun, która mi pomagała. Chciałem podziękować też Młodym Demokratom. Ludzie ze mną pracowali. To było widać. Zawsze jak wychodziłem na ulicę to było nas wiele. To było widoczne.

 

Wybory za nami. O panu cięgle się mówiło, że jest pan spadochroniarzem. Co dalej z panem? Zostaje pan w Krakowie czy wraca pan do Warszawy?

- Ja nigdy nie mówiłem, że się przeprowadzę. Będę jednak pracował na rzecz tego miasta. Będę zabiegał o interes Krakowa. Otwieram biuro w Krakowie. Nie będę tu tak często jak w kampanii, ale na pewno będę często. Inaczej straciłbym wiarygodność.

 

Co w Sejmikach? W 15 rządzi koalicja PO-PSL, w jednym PiS. Teraz się to może zmienić.

- Mam nadzieję, że się nie zmieni i ten dobry układ będzie kontynuowany. W Małopolsce mamy wielki sukces koalicji. Dzięki Markowi Sowie, który był marszałkiem i innych, Małopolska i Kraków bardzo szybko się rozwijały. Dobrze by było z punktu widzenia równowagi politycznej, żeby w regionach władza została w innych rękach.

 

Marek Sowa był marszałkiem, nie wiadomo kto teraz będzie.

- To prawda, ale czym bliżej ta władza jest, tym chętniej Polacy głosują na ludzi sprawdzonych. Nie widzę potrzeby zmian.

 

Wszystko na to wskazuje, że to będzie Sejm bez lewicy. Będzie pan płakał po Leszku Millerze?

- Raczej nie, chociaż cenię jego intelekt. To jednak smutne, ze nie bezie lewicy, zwłaszcza z nowym przywództwem. Zapowiadała się nowa sensowna lewica. Szkoda, że tego nie ma. Szkoda, ze tyle głosów tez zostało straconych.