Zapis rozmowy Jacka Bańki z kandydatem na prezydenta Krakowa, posłem Polski 2050 Rafałem Komarewiczem.
Po sporze o prawo aborcyjne jest też spór o kwotę wolną od podatku. Sejm rozpoczął procedowanie projektu Konfederacji. Był to jeden z postulatów Koalicji 15 października. Kiedy powinna zostać wprowadzona wyższa kwota wolna? Szef rządu mówi, że nieprędko.
- Bardzo dobrze, że realizujemy postulaty złożone mieszkańcom całej Polski. To składka zdrowotna dla przedsiębiorców. To musimy koniecznie zmienić. Obiecaliśmy to. Dobrze, że Sejm się tym zajmuje. Oby rząd się przychylił, żeby kwota wolna, ZUS i składka zdrowotna dla przedsiębiorców została wprowadzona.
Przychyli się i przyjmie projekt Konfederacji?
- Wczoraj było pierwsze czytanie tego projektu, on poszedł do komisji. Komisje popracują szybko, żeby jak najlepiej tę kwotę wolną wprowadzić. Tak było obiecywane podczas wyborów. Nie wyobrażam sobie, żeby tego nie robić. Czekam na ruch rządu. Obietnice PiS to były obietnice, na które pieniądze były z drukarki. Szef NBP drukował pieniądze. Trzeba podchodzić racjonalnie. Rzeczywiste pieniądze premier Tusk pewnie znajdzie i kwotę wolną od podatku będziemy mogli podwyższyć do 60 tysięcy.
Mamy dyskusję o wyższej kwocie wolnej od podatku, ale nikt nie mówi, jak samorządom uzupełnić ubytki pieniędzy. To jedna z najważniejszych spraw dla kandydata na prezydenta. Prezydent Majchrowski wyliczał, że Kraków straci tak 600 milionów złotych.
- Nie do końca. Prace nad finansowaniem samorządów się toczą w komisji samorządu terytorialnego. Nie może być tak, jak robił PiS, że podwyższał kwotę wolną i dawał procent ubytku. Musi być tak, że kwota brakująca dla samorządów zostanie uzupełniona. Samorządy powinny dostać dodatkowe pieniądze – 3% z VAT. Pieniądze muszą iść do samorządu. Nie mogą być dzielone jak za PiS, że ktoś dawał pieniądze na papierowym czeku. Samorządom pieniądze się należą. Nikt nie zagłosuje za podwyższeniem kwoty wolnej i zabraniem samorządom. Ta polityka się skończyła. Pieniądze mają iść do ludzi. Samorządy w ich imieniu mają je wydawać na potrzeby mieszkańców.
Czyli wyższa kwota wolna, ale wprowadzona jednocześnie z mechanizmem, który uzupełni ubytki samorządów?
- Koniecznie. Nie będzie zgody na podniesienie kwoty wolnej i zabranie samorządom.
Deklaruje pan wprowadzenie w Krakowie bezpłatnej komunikacji miejskiej w piątki, co ma kosztować około 60 milionów złotych. Jednocześnie chce pan obniżenia ceny biletu sieciowego mniej więcej o 10 zł. Dlaczego nie chciał pan tej obniżki, jak był pan szefem krakowskiej Rady Miasta?
- Musimy inaczej podejść od kwestii korków i komunikacji miejskiej. Trzeba patrzeć długoterminowo. Tym jest metro, które musi powstać. Nie ma dyskusji, czy nas stać. Pieniądze trzeba znaleźć. Nowoczesna metropolia nie rozwinie się bez metra. Są też sprawy bieżące. Widzimy korki, niewydolną komunikację. Trzeba podjąć działania, które do tego czasu pomogą. Jednym z moich pomysłów jest to, żeby w dzień, kiedy są największe korki, komunikacja była darmowa. Wszyscy mieszkańcy by o tym wiedzieli. Na podstawie danych, które posiadam, koszt to około 60 milionów złotych. Czemu nie zrobiliśmy tego wcześniej? Ja nie zarządzam komunikacją miejską. Prezydent i jego ludzi to robią. Ja mogę tylko mówić. Wiele razy rozmawiałem z prezydentem, że zawężanie dróg bez dania czegoś w zamian, nie jest dobre. Mieszkańcy Nowej Huty pamiętają przejezdną Nową Hutę bez korków. Teraz przejechanie aleją Andersa to koszmar. Nie można tak robić. Jak zwężamy ulice, komunikacja musi być lepsza.
W ostatniej kadencji samorządu, kiedy najpierw był pan wiceprzewodniczącym, potem przewodniczącym Rady Miasta, Rada dwa razy podniosła cenę sieciowego biletu. Przed ostatnimi wyborami miasto wprowadziło Kartę Krakowską. Bilet sieciowy kosztował 64 złote. Potem podnieśli państwo na 72 zł i na 80 zł. Teraz chce pan obniżki. Jak to wytłumaczyć?
- Ja chcę obniżki polegającej na tym, że będą darmowe piątki. Jak ktoś ma bilet miejski i darmowe piątki, mniej powinien płacić. To normalne. Jak chodzi o koszty i komunikację miejską, zarządza tym prezydent. To on decyduje i mówi, jak wygląda sytuacja. Komunikacja miejska do tej pory była łatana. Nie ma całościowego podejścia. To nie tylko ceny biletów, ale też siatka połączeń, inwestycje w komunikację, tabor. Tego nie było. U nas komunikacja miejska jest łatana. Są informacje, że brakuje pieniędzy, więc najłatwiej jest podwyższyć ceny biletów.
Ocenia pan, że najważniejszym osiągnięciem mijającej kadencji samorządu w Krakowie było wprowadzenie uchwały krajobrazowej. Tymczasem w sieci krążą zdjęcia, jak pan omija przepisy, są słynne bilbordy na rusztowaniach. Jak pan to tłumaczy?
- Wytłumaczę wszystkim. Jak chodzi o uchwałę krajobrazową, wprowadziliśmy regulacje ws. bilbordów. Sprawa konstrukcji, które teraz są wystawione... One związane są z wyborami. Niestety w uchwale nie pomyśleliśmy o wyborach, kiedy kandydaci pokazują siebie i swój program. Dlatego zgodnie z informacjami od prezydenta Muzyka, podczas kampanii można stawiać konstrukcje nietrwale związane z gruntem, które zostaną usunięte po wyborach. Najbardziej raziły nas dykty na słupach. Tego już nie ma. To słuszna decyzja prezydenta, że nie ma dykt i informacji wyborczych w przestrzeni miejskiej. Ja jestem zdania, że do uchwały trzeba wpisać dokładnie sprawę wyborów. To, co robię teraz, jest zgodne z prawem. Nie ma tego w uchwale krajobrazowej.
Szkoda tylko, że jedna z twarzy uchwały krajobrazowej jest dziś twarzą na tym wielkim bilbordzie...
- Nie mam 240 milionów, żeby kampanię prowadzić przez 8 lat. My musimy się jakoś pokazać. To normalne. Powinno to zostać umożliwione politykom, którzy startują w wyborach. Musi to być uregulowane, jak uchwała krajobrazowa. Rozmawialiśmy o tym, byliśmy podekscytowani uchwałą. Nie pomyśleliśmy, żeby zaimplementować prawo wyborcze do uchwały krajobrazowej. Kolejna Rada Miasta powinna to zrobić. Można pokazywać program kandydatów na konstrukcjach tymczasowych.