Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Rafałem Bochenkiem.
Wczoraj Ukraina obchodziła święto niepodległości. Wiele osób pytało, co w tym dniu może zrobić Rosja, prezydent Zełeński mówił o możliwym ataku na Kijów. Eskalacji ostatecznie raczej nie było, ale nadal są zbrodnie wojenne, jak zbombardowanie dworca kolejowego.
- Tak. Rosja posuwa się naprzód. W ostatnich tygodniach jest spowolnienie tej ofensywy i kontrofensywa ukraińska. Oni mają sprzęt, jak wyrzutnie HIMARS. Te ukraińskie kontrataki i uderzenia na Krym pokazują, że Ukraina przejęła pewną inicjatywę. Nie przesądzam jednak wyniku. Straty ukraińskie były bardzo duże. Nie będzie nagle przełomu. Ważne jest, żeby cały Zachód, Unia, USA wspierały Ukrainę. Jest kolejny plan Joe Bidena. Polska angażuje się także we wsparcie wojskowe i humanitarne. Jesteśmy takim HUB-em przesyłowym. To wsparcie musi być kontynuowane.
Wczoraj przez ulice Krakowa przeszedł Marsz Swobody. Jak po pół roku ocenia pan nasze zaangażowanie w pomoc Ukrainie?
- Na pewno w pierwszych miesiącach zaangażowanie Polaków było wielkie. Dziękuję tym, którzy się zaangażowali w pomoc humanitarną. Nastawienie polskiego społeczeństwa nieco się zmieniło. Podobnie jest w całej Europie. Media już tak nie żyją Ukrainą, ludzie przywykli. To normalne. Opinia publiczna się uodparnia emocjonalnie. To jednak nie oznacza, że wojna się zakończyła. Działania Rosji są kontynuowane. Niedawno było zabójstwo córki ideologa Kremla. To ma służyć zmobilizowaniu społeczeństwa rosyjskiego przeciwko Ukraińcom i temu, co robi Zachód. To niebezpieczne. Propaganda wykorzystuje to zabójstwo. Pewnie to działania rosyjskich służb specjalnych.
O tym mówią Ukraińcy, że zobojętnienie to kolejny wróg...
- Bardzo dobrą robotę wykonuje prezydent Zełeński. On się przebija do europejskich i światowych mediów. On mówi, co dzieje się na Ukrainie.
Nowy rok szkolny nauczyciele zaczną od akcji protestacyjnej. Chodzi o protest ZNP. Czeka nas powtórka z 2019 roku?
- Mam nadzieję, że nie, że uda się wypracować kompromis. Pewna propozycja wsparcia dla nauczycieli… To jest potrzebne. Nauczyciele powinni być lepiej wynagradzani. Nauczyciel ma wielki wpływ na przyszłe pokolenia. Musi być poczucie bezpieczeństwa socjalnego. Te osoby nie mogą się martwić, czy zepną domowy budżet. Praca w szkole jest trudna, coraz cięższa. Czasy się zmieniają, świadomość młodzieży jest inna. Podwyżki powinny być. Musi być kompromisowa stawka. Co do zachowania kierownictwa ZNP, mnie tu nic nie zaskakuje. Radykalne wypowiedzi pana Broniarza są od lat. On uprawia politykę na losie nauczycieli. To wiecznie człowiek niezadowolony, bez znaczenia, jaka ma być reforma.
Jest związkowcem...
- Tak, ale uprawia politykę. Nie podchodzi merytorycznie. On w kuluarach z rządem powinien wypracowywać rozwiązania korzystne dla nauczycieli.
Teraz ZNP nie chce rozmawiać z ministrem edukacji, ale z premierem Morawieckim. Szef rządu powinien usiąść do takich rozmów?
- Osobą oddelegowaną do tego sektora gospodarki i państwa jest minister edukacji. Amunicja argumentów nie została wyczerpana. Premier to ostatnia instancja. Dyskusja powinna się toczyć w resorcie edukacji. Premier oprze się i tak na danych resortu. Nie spodziewałbym się tu przełomu. Osobą kompetentną jest minister Czarnek.
Czyli jest margines do dyskusji, żeby zatrzymać ewentualne protesty?
- Skala tych protestów będzie mniejsza od tych sprzed kilku lat. Nauczyciele mają już doświadczenie z tamtych zdarzeń. Wielu z nich jest sceptycznych. To inicjatywa związkowców o proteście. Nie przewiduję wielkiej skali. Nie odbije się to negatywnie na szkołach. Dyskusja o wynagrodzeniu nauczycieli jest potrzebna, musi być kontynuowana. 9% podwyżki to propozycja wyjściowa. W ostatnich latach wynagrodzenia wzrastały. Wiem, że tempo wzrostu wynagrodzeń nie było wystarczające, ale 9% to propozycja wyjściowa. Trzeba usiąść do stołu, nie organizować happeningi.
Był pan szefem małopolskiego Sejmiku. 1300 podpisów, żeby nie zmieniać uchwały antysmogowej, złożył Polski Alarm Smogowy. Podobne stanowisko ma Polski Klub Ekologiczny i stowarzyszenie Metropolia Krakowska, do którego należy pana Wieliczka. Co teraz po konsultacjach, które zakończyły się o północy?
- Konsultacje się zakończyły wśród obywateli. Oni mogli zgłaszać uwagi do wczoraj. Czekamy jeszcze na samorządy. One mają czas do końca miesiąca. Kuluarowo się orientowałem. W ramach konsultacji masa uwag to były uwagi osób spoza Małopolski. To ciekawe. To pierwsza wątpliwość, na ile te uwagi będą miarodajne. Nie chciałbym, żeby o losach uchwały w Małopolsce decydowały osoby z Warszawy czy Poznania. Te organizacje właśnie tak zbierały podpisy poparcia. Druga kwestia jest taka, że w konsultacjach najbardziej zmotywowane były organizacje proekologiczne. Dla Małopolan ekologia i czyste powietrze są ważne. To priorytet. Mierzmy jednak siły na zamiary. Nie każdy może się podłączyć do gazu. Niektóre samorządy chcą skorzystać z geotermii i potrzebują czasu. Nie można podejmować pochopnych decyzji. Trzeba się dostosować do możliwości gospodarstw domowych. Termin powinien być przesunięty. Propozycja to rok, chociaż jest opcja, że mieszkańcy mogli proponować swój termin. Rok to za mało. Wiemy, co dzieje się za wschodnią granicą, jest wzrost cen energii, spowolnienie rozbudowy sieci gazowej. Termin powinien być tak wydłużony, żeby każdy mógł mieć alternatywne źródło energii.
O tym decyduje Sejmik...
- Decyzja pewnie zapadnie do końca września. We wrześniu mają analizować te uwagi. One nie są jednak wiążące. Radni podejmą autonomiczną decyzję. Wierzę w rozsądek radnych. Projekt uchwały antysmogowej byłego już wicemarszałka województwa był pokłosiem emocji proekologicznych, ale niekoniecznie racjonalnych.
Rysuje się jakiś społeczny projekt przebiegu S7 Kraków-Myślenice?
- Rysuje się. Tak słyszałem w rozmowach. Są koncepcje, ale żadna nie jest zwieńczona. Te warianty najbardziej inwazyjne dla Wieliczki, są nierealne. Warianty zaprezentowane przez GDDKiA, na przykład szósty, jest niemożliwy. Dopóki będę parlamentarzystą, będę przeciwko temu.