Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Robertem Wardzałą.
Dziś rada powiatowa PO ma głosować w sprawie zerwania koalicji ze stowarzyszeniem Tarnowianie. To czysta formalność?
- Faktem jest, że jesteśmy po konsultacjach. Rekomendacja zarządu daje sygnał, w jakim to idzie kierunku. Decyzję podejmuje jednak rada.
Wraz z oficjalnym zerwaniem koalicji zacznie się czystka w tarnowskim magistracie?
- Nie. Na pewno miasto wymaga sanacji życia publicznego. Jest wiele nieprawidłowości, które doprowadziły do tego, że miasto nie obroniło się na przykład przed zmową cenową. Jest dużo zmian, reorganizacja w Urzędzie Miasta czy zmiana decyzyjności, prezydent miał więcej możliwości w zakresie bezpośrednich decyzji. To spowodowało, że miasto ma takie kłopoty, jakie ma.
Ile osób związanych z prezydentem Tarnowa może stracić stanowisko? Wiceprezydent Dorota Skrzyniarz?
- Na pewno jeśli będą planowane jakieś zmiany w doborze kadr, to głównym argumentem będą kompetencje. Jeśli będą takie słabe punkty, które narażają miasto na problemy czy nie prowadzą dobrze swojej działalności, to takie decyzje będą. Nie wiem, czy to będzie jedna osoba, nie mam takiej wiedzy.
Jak pan ocenia kompetencje pani wiceprezydent?
- Na pewno w ostatnim okresie nasze spojrzenie na poszczególne sprawy się różni. Listy, wypowiedzi i stanowiska ze strony osób związanych z Tarnowianami idą czasami w poprzek z interesem miasta. To nie służy ani PO, ani miastu i mieszkańcom. Miasto cierpi a nie zasługuje na to.
Nie jest tak, że teraz PO będzie chciała zrobić wszystko, aby przed wyborami pokazać, że Platforma jest w Tarnowie bez skazy a wszystkiemu są winni ludzie związani z prezydentem?
- Dzisiaj żaden z członków PO nie jest wiązany z tą aferą. Nie mam takiej wiedzy, aby ktokolwiek z PO był na ławie oskarżonych. Otoczenie prezydenta, które popełniło błędy, ma kłopoty. To po reorganizacji Urzędu Miasta Tarnów został narażony na problem.
Mówi pan, że błędy są po tamtej stronie, ale jest wiceprezydent Tarnowa, Henryk Słomka Narożański odpowiedzialny za inwestycje. On ponoć był pozbawiony kompetencji. Przez lata przychodził do pracy, za nic nie odpowiadał i brał niezłą wypłatę?
- Teoria ciekawa, ale z tego, co wiem od pana Słomki Narożańskiego, wiele spraw było przed nim utajnianych. Oczywiście nie wszystkie. Mnóstwo decyzji było podejmowanych przez prezydenta, a Henryk Słomka Narożański był ograniczany. O pewnych decyzjach w ogóle nie wiedział. Widzimy przecież, co się wydarzyło.
Zerwanie koalicji oznacza wedle PO to, że wszyscy ludzie związani z prezydentem tracą posady, zachowują je przedstawiciele PO i znajdują się miejsca w magistracie dla kolejnych członków PO. Tak ma to wyglądać?
- Bardzo błędna interpretacja. Liczy się interes miasta i kompetencje. Jeśli są jakieś obszary w mieście ze słabymi stronami, to zmiany będą następowały dla dobra miasta.
Kto powinien być kandydatem PO w wyborach na prezydenta Tarnowa? Roman Ciepiela?
- W tej chwili trwają rozmowy, nie ma jeszcze decyzji. Roman Ciepiela byłby dobrym kandydatem. Ma doświadczenie i przysłużył się Tarnowowi. Wiele inwestycji pojawiło się dzięki decyzjom Romana Ciepieli. Temu człowiekowi można ufać, ale dzisiaj nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie.
Dziś poznamy rządowe rekomendacje dotyczące karania pijanych kierowców. Jakich zmian oczekuje pan jako były żużlowiec?
- Problem jest duży i nie leży w samym prawie czy jego zaostrzaniu. We Francji czy Belgii są mniejsze restrykcje. Problem jest paradoksalnie mniejszy, jest coraz mniej takich zjawisk. Problem jest w przyzwoleniu społeczeństwa na jazdę po pijaku. Musimy podnieść świadomość społeczną już od przedszkoli. Może warto wprowadzić jakieś programy, coś co pokazałoby niebezpieczeństwa na drodze. Tutaj trzeba pracować.
Należy karać pasażerów i tych, którzy dopuścili do tego, że pijany wsiadł za kierownicę?
- Tak jest w Japonii. Tam jest duża kara finansowa dla pasażera, który jedzie z pijanym kierowcą. W Chinach są jeszcze większe sankcje, nawet kara śmierci, jeśli pijany kierowca kogoś zabije. To ekstremalne. W Japonii pijany kierowca, który zabił człowieka dostał karę 2,5 miliona dolarów. Kary straszą i są batem, ale doregulowanie kar, na przykład zatrzymywanie samochodów czy upublicznianie wizerunku kierowców, może zdyscyplinować ludzi. To może kreować nową świadomość. Mamy tutaj zaległości.
Byłby pan za tym, żeby karać osoby, które dopuściły pijanego za kierownicę?
- Zdarzyło mi się ze 3 razy zabrać kluczyki pijanej osobie.
Czyli takie osoby powinny ponosić odpowiedzialność?
- Wydaje się, że jeśli ktoś świadomie pozwala jechać osobie pijanej to tak, ale to szeroka sprawa. Wielokrotnie nie da się tego stwierdzić.
Prasę przeglądał Krzysztof Piasecki: