Co dzisiaj symbolizuje puste miejsce i jakie wartości są dla nas cenne - na te pytania poszukamy odpowiedzi w programie "Przed hejnałem".
Gośćmi są:
prof. Joanna Hańderek - filozof kultury z Wydziału Filozofii UJ,
prof. Małgorzata Bogunia - Borowska - socjolog i medioznawca z Instytutu Socjologii UJ.
Goście programu
- Jutro Wigilia. To jest szczególny dzień, w którym większość Polaków stawia na stole puste nakrycie. Panie także?
Prof. Joanna Hańderek - Taka jest tradycja, więc się stawia ten talerz, ale czasami się zastanawiam - po co? Z jednej strony dodatkowe nakrycie to symbol, ale z drugiej strony, jeśli nie siądzie ktoś przy tym stole, to ten symbol może stać się pusty. Boję się tego symbolu, bo czasami tak traktujemy innych. Ci inni są przez nas symbolizowani. Wiemy, że ci obcy gdzieś są, że są bezdomni, czasami nawet wrzucimy pieniążka, byle tylko trzymali się z dala od nas. Tutaj ten symbol dla mnie jest pusty, bo nie prowadzi do refleksji i nie przekuwa się w codziennym życiu na realną zmianę, na uwrażliwienie, otwarcie się na drugiego, czy po prostu na pomoc.
- W tym roku szczególnie bolesne jest dla nas znaczenie tego talerza, bo nie zdaliśmy egzaminu.
Prof. Joanna Hańderek - Czytamy w internecie wpisy: "Weź ten talerz, bo jeszcze pojawi się tu uchodźca". Myślenie rasistowskie jest wciąż aktualne. Opinia społeczna jest przerażająca i deprecjonująca drugiego człowieka, który potrzebuje pomocy.
- A co ten talerz symbolizuje?
Prof. Małgorzata Bogunia - Borowska - Ja bym poszła w inną interpretację. W naszej tradycji to puste miejsce może być dla kogoś bardzo bliskiego. Masa rodzin ma konflikty, ludzie długo nie odzywają się do siebie i to jest taki moment, żeby ten talerz nam przypomniał, że jest jeszcze coś do załatwienia. Może telefon do siostry, brata, kogoś bliskiego. Pomimo że jest to trudny krok, to jednak konieczny. To wymaga wielkiego wysiłku, zwłaszcza, gdy wiele lat trwają zażyłości. Jeśli chodzi o uchodźców, to jestem optymistycznie nastawiona. To jest kwestia przygotowania ludzi na przyjęcie kogoś do domu. Jeśli ktoś puka do drzwi i inaczej wygląda, to możemy mieć obawy, ale ostatecznie przyjmujemy tego kogoś do domu. Przyjmujemy pielgrzymów wędrujących do Częstochowy, przygotowujemy się na Światowe Dni Młodzieży, więc to nie jest tak, że niechętnie przyjmujemy obcych.
- Ten talerz pusty jest symbolicznym miejscem po kimś, kto z rodziny odszedł. Może mieć też takie nawiązanie historyczne, bo przez wiele lat ten pusty talerz zostawiało się dla tych, którzy powracali ze Wschodu. Ten okres świąteczny był okresem amnestii, więc nigdy nie było wiadomo, czy ktoś z rodziny nie powróci z wygnania. Tych znaczeń pustego talerza jest więcej. Tradycja żydowska mówi, że nikt nie może zostać bez jedzenia w trakcie Szabatu, dlatego bogatsi dawali pieniądze biedniejszym, żeby nikt w tym dniu nie głodował. Szabat obchodzi się co tydzień, a katolicy świętują raz w roku, ale i tak mamy problem z dzieleniem się.
Prof. Małgorzata Bogunia - Borowska - Dzieleniem czym? To jest uogólnienie bardzo krzywdzące. Jest masa rozmaitych akcji, w których sama biorę udział. My się za bardzo negatywnie oceniamy. Święta przeżywamy trochę inaczej niż kiedyś. Już nie tak bardzo komercyjnie. Przeglądałam ostatnio badania na temat "Jak Polacy traktują przygotowania do świąt" i widać w nich, że po 25 latach transformacji Polacy poszukują czegoś w sobie, stawiają sobie limity, poszukują rygoru.
Prof. Joanna Hańderek - Wydaje mi się, że święta Bożego Narodzenia stały się świętami dla wszystkich, nie tylko dla katolików, ale dla ateistów też. To powoduje, że rodzi się swoistego rodzaju presja. To jest bardzo trudny okres dla osób samotnych. Ta samotność szczególnie boli w święta. Od strony ulicy, od miasta, od popkultury mamy nacisk - ciesz się, bo są święta. To jest też wykluczenie osób starych, o których się zapomina. Wysłuchałam niedawno statystyk - osoby stare są zawożone do szpitala, by rodzina mogła spokojnie spędzić święta. Dzielimy się, ale czym? To jest duże zadanie, by z tego święta, które jest wyjątkowym momentem, zrobić coś, co będzie normą w codziennym życiu. By to otwarcie na drugiego człowieka, to dzielenie się dobrą energią, stało się czymś ważnym dla nas.
- Pusty talerz też zobowiązuje. Wystarczy zacytować Małego księcia "Jesteś odpowiedzialny na zawsze za to, co oswiłeś". Jeśli zaprosiłeś do swojego domu innego, obcego, to nie możesz go potem za drzwi wystawić. Jeśli komuś pomagamy, to bierzemy odpowiedzialność za niego.
Prof. Joanna Hańderek - Święto jest rytuałem przejścia. Przed świętami jesteśmy inną osobą niż w święta. Święto buduje sferę sacrum, podniosłości, wyłącza nas z codzienności. Można oczekiwać od święta uruchomienia tego przejścia i potrzebę otwartości na drugiego człowieka. Można traktować to jako trwałą przemianę, a nie tylko jak rytuał, który uruchamia się na trzy dni. To oswojenie jest wyzwaniem dla nas. Nie wystarczy zaprosić samotną osobę na święta, ufundować sierocie wspaniałą gwiazdkę, bo to jest tylko pusty gest. Dalsza praca, bycie wobec drugiego, próba utrzymania kontaktu - to powinno procentować. Jeśli tej zmiany nie ma, to są to tylko puste gesty.
- Ale mimo wszystko to są piękne gesty, gdy rodzina zaprasza osobę starszą na święta, sierotę, obcego.
Prof. Joanna Hańderek - Tak, tylko ta osoba musi później wrócić do swojej codzienności. Dalsze wsparcie, relacja byłyby czymś równie ważnym.
- W Wigilię stajemy się dobrzy na chwilę? Przemawiamy ludzkim głosem, a potem wracamy na swoje pozycje?
Prof. Małgorzata Bogunia - Borowska - Wigilia jest takim momentem, że jak się ma coś w człowieku obudzić, to może nastąpić to właśnie w taki dzień. Święta są po to, by z sacrum przenieść coś na profanum. Nie zawsze tak się dzieje. Po świętach nie wszyscy się zmieniają, a życie codzienne nie staje się odświętne i miłe. To związane jest z czasami, w których żyjemy. Jesteśmy w przededniu zmiany wartości, zaczynamy się zastanawiać, co jest wartością naszego życia. Usiłujemy definiować siebie i swoje ja. Jeśli nie będziemy pogodzeni ze sobą, to trudno nam otwierać się na innych. Najpierw powinniśmy pogodzić się i porozumieć z najbliższymi, z sąsiadami, a później można sięgać po inne osoby.
- By zrealizowało się to, o czym pisał Adami Mickiewicz "Wierzysz, że się Bóg zrodził w Betlejemskim żłobie? Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie". Godność, lojalność, miłość, odpowiedzialność, pracowitość, prawość, przyjaźń, przyzwoitość, solidarność, sprawiedliwość, szacunek, uczciwość, wolność, wrażliwość, współpraca, zaufanie, życzliwość. Wokół tych siedemnastu ważnych słów ogniskują się zebrane w tomie "Fundamenty dobrego społeczeństwa. Wartości" pod redakcją pani - prof. Małgorzaty Boguni - Borowskiej rozważania czołówki polskich socjologów. Te wartości, mówi pani, ulegają przemianie. Coś się zmienia.
Prof. Małgorzata Bogunia - Borowska - Wyczuliśmy moment zmiany, która jest zauważalna w Europie, ale i na świecie. Wszystkie konflikty, niepokój, obawy, lęki - wszyscy to czujemy. Nie mamy jakiejś idei, która by nas organizowała. Nie ma jednej wspólnej wizji. Kanon wartości można rozbudowywać, ale uważamy, że te, które wskazaliśmy w książce, niosą za sobą ogromne znaczenie. Odpowiedzialność - nie czujemy odpowiedzialności za słowa, które wypowiadamy. Uczciwość - drobne sprawy, jak kasowanie biletu w autobusie, świadczą o uczciwości. To są drobne rzeczy, które składają się na fundament.
Prof. Joanna Hańderek - My myślimy o wartościach, jako o czymś, co gdzieś wysoko nad nami fruwa. Wartości to coś, co jest w interakcjach między nami. Największą wartością jest to, kim my jesteśmy dla drugiego człowieka i jak potrafimy działać wobec drugiego człowieka. Wymienione wartości przez panią są miarą naszego człowieczeństwa. Nie jesteśmy samotną wyspą, ale żyjemy w społeczeństwie i te wartości będą budowały wspólnoty. Stąd ich waga.
Prof. Małgorzata Bogunia - Borowska - Wartości stają u podstaw naszych działań społecznych. We wspólnotach, w których jest dużo szacunku do drugiego człowieka, miłości, życzliwości, dobrze się czujemy.