Kontrola to termin bardzo niejednolity Kontrola po prostu jest. Może się przejawiać w sposób, który jest toksyczny, zły, patologiczny, niefajny, a może się przejawiać w sposób fantastyczny. Skłonność do nadmiernej kontroli, która zaburza nasze relacje, nasze dobre funkcjonowanie - warto spróbować coś z tym zrobić. - mówi Marcin Szafrański.
- A
- A
- A
Psycholog: Nadmierna kontrola jest toksyczna, to skrajny brak zaufania
Kontrola rodzicielska, czy partnerska staje się toksyczna, gdy jest nadmierna. Taka kontrola jest przejawem skrajnego braku zaufania. Nie stanie się nic złego, jak nie zachowasz kontroli. Naucz się odpuszczać! Mówi Marcin Szafrański, psycholog, psychoterapeuta. Wioletta Gawlik rozmawia z nim o kontroli w relacjach i kontrolowaniu siebie. Skąd w nas potrzeba kontroli? Czy kontrola to wyuczona metoda radzenia sobie z lękiem, czy cecha osobowości, którą nabywamy z czasem? Jak kontrolować kontrolę? Odpowiedzi w Wieczornej terapii w Radiu Kraków.Znane są ci słowa dyktatora, który powiedział, że najwyższą formą zaufania jest kontrola. Zgadzasz się z tymi słowami?
Oczywiście, że się nie zgadzam. Co więcej, powiedziałbym, że jest dokładnie odwrotnie, że nadmierna kontrola jest przejawem właśnie skrajnego braku zaufania. Ja rozumiem oczywiście sens i intencje tych słów, które miały pokazać, jak bardzo potrzebne jest to, żeby kontrolować innych w każdej możliwej sytuacji. Jednak radziłbym się zawsze zastanowić nad tym, czy właśnie nasza skłonność do kontrolowania innych, także siebie, to nie jest taki mechanizm, który sprawia nam więcej kłopotów niż pożytku.
Czy jesteśmy w stanie postawić granicę pomiędzy kontrolą a zaufaniem? Kiedy kończy się zaufanie, a zaczyna kontrola?
Nie jest łatwe postawienie tej granicy. Nam się czasem wydaje, że kontrola jest tożsama z taką skłonnością do tego, żeby wiedzieć i rozumieć innych i spróbować wpłynąć na nich w sposób, który uważamy za słuszny. To nie jest absolutnie to samo.
Powiedzmy, czym jest kontrola. Czy to narzędzie, które zaczyna nam się na pewnym etapie naszego życia podobać, w związku z tym zaczynamy kontrolować siebie albo kontrolować innych, czy być może staje się ona na pewnym etapie naszego rozwoju już jakąś cechą osobowości? Wiele osób mówi: lubię kontrolować albo lubię mieć wszystko pod kontrolą, więc jak to jest z kontrolą?
Mamy potrzebę i skłonność do tego, żeby wywierać wpływ na otoczenie, domagać się od tego otoczenia rzeczy, których potrzebujemy, przekazywać nasze potrzeby, pokazywać osobom, z którymi jesteśmy w relacjach, z którymi funkcjonujemy, to, co jest dla nas istotne i ważne, ponieważ zakładamy, że musimy mieć na to wpływ. To jest jeden aspekt. Drugi aspekt jest taki, że potrzebujemy mieć wpływ na to, jak inni postrzegają nas, w jaki sposób oni sami funkcjonują. Można powiedzieć, że jest to potrzeba, skłonność, umiejętność tak samo wpływania na nasze własne reakcje, nasze własne odczucia, nasze własne zachowanie, czyli zaczynamy mówić o samokontroli. Dlaczego to są zjawiska bardzo blisko ze sobą związane, chociaż nie tożsame? I to też trzeba sobie od razu powiedzieć. My zupełnie inaczej lokujemy punkty związane ze sprawstwem, jeżeli chodzi o sytuacje związane z relacjami, u siebie niż u innych. U innych spostrzegamy ze względu na to, jak się zachowują i jak my percypujemy ich zachowanie, a siebie spostrzegamy ze względu na intencje i na to, co myślimy, a nie na to, jak się rzeczywiście zachowujemy. Na przykład: przychodzi para do gabinetu, która jest w jakiejś sytuacji konfliktowej i u obojga funkcjonuje przekonanie, że oni chcą dobrze, a druga strona jest zła. Natomiast zachowują się właściwie tak samo. Pokazanie tego wcale nie jest czasem łatwe.
Jakie mamy najczęstsze formy kontroli? Patrząc choćby na ten przykład, o którym przed chwilą powiedziałeś, to mam wrażenie, że my po prostu lubimy sprawować władzę. Choć są też inne formy, jak udzielanie wskazówek, tak zwane dobre rady.
Tak zwane dobre rady często bywają irytujące. Ten mechanizm, który jakby odrzuca dobrą radę, sam w sobie już jest w jakiś sposób informacyjny. My nie chcemy tej dobrej rady, ponieważ czujemy, że za tą dobrą radą idzie pewien pomysł na nasze zachowanie, jego ocena, ocena naszego zachowania i w związku z tym próba wpływu. To jest taki, powiedziałbym, soft power, który często bywa bardziej zdradliwy niż przekazanie wprost nakazu, np.: Bardzo dobrze ci radzę, zachowuj się tak, a nie inaczej. No w gruncie rzeczy nie dość, że wiemy o co chodzi w tego rodzaju poradzie, to jednocześnie czujemy opór przed manipulacją. A to, że ktoś nami próbuje manipulować, to często prowadzi od razu do reakcji związanej ze złością, czy z odrzuceniem.
Badania pokazywały, że jeżeli np. zostaniemy zmuszeni do kontrolowania swoich własnych popędowych odruchów, chęci zrealizowania czegoś, to chwilę potem nasza zdolność do tego, żeby rozwiązać złożony problem, albo żeby skupić się nawet na rozwiązywaniu tego bardziej złożonego problemu, są ograniczone.
Jak kontrolę łączyć z dzieciństwem? Dzieci często słyszą od swoich rodziców słowa: nie płacz, nie smuć się, nie marudź, więc wtedy już są uczone kontrolowania swoich emocji. Choć, z drugiej strony obecnie tak dużo mówi się o tym, żeby pozwalać emocjom wypływać, żeby ich nie tłamsić, żeby o nich rozmawiać. Jak sobie z tym poradzić?
Takie sformułowania związane z tym, w jaki sposób powinniśmy kontrolować naszą ekspresję emocjonalną, mogą być ok.. I tutaj w tym akurat nie ma nic złego, ale zaprzeczanie, jakby zakazywanie doświadczania emocji jest rzeczą absolutnie błędną i absurdalną wręcz. Jeżeli dziecko jest smutne, to nie można mu powiedzieć nie smuć się. No jest smutne z jakiegoś powodu. Sytuacja, w której ten smutek jest powiązany z dużą złością, ta złość jest ekspresyjnie wyładowywana na otoczeniu, to też wiadomą rzeczą jest, że nie można w żaden sposób bardzo negatywnie do tego zjawiska podchodzić, bo złość też jest kolejną emocją, która jest dla nas ważna.
Czy samokontrolę można kontrolować?
Można ją regulować. Są badania, które pokazują, że kiedy podejmujemy decyzję, to nasz mózg wie szybciej, jaka decyzja zostanie podjęta,niż to, kiedy ona zostanie rzeczywiście wykonana i kiedy staniemy się jej świadomi. Są badacze, którzy mówią, że jest cała ta historia związana z wolnym i swobodnym podejmowaniem decyzji, a w związku z tym także kontrolowania jest pewnego rodzaju użytecznym złudzeniem. Znaczy, my jesteśmy przekonywani, że mamy wolną wolę dotyczącą wszystkich zjawisk, które są z nami związane i zgodnie z tym funkcjonujemy.Natomiast musimy pamiętać o tym, że my nie do końca jesteśmy w stanie w jasny, wyraźny sposób kontrolować i zrozumieć to, jak my się zachowujemy, tym bardziej na to, w jaki sposób wpływamy na nasze otoczenie. Na ile jesteśmy odpowiedzialni za historie, które są związane z naszym zachowaniem i wpływem tego zachowania na otoczenie, czyli z powstawaniem, dajmy na to, poczucia winy związanego z tym, że jesteśmy tacy a nie inni, że zachowujemy się tak, a nie inaczej i w tym dopiero kontekście wracamy do kontroli i w związku z czym powinniśmy siebie inaczej kształtować, kontrolować, wpływać na siebie samego po to, żeby być takimi, jakimi chcielibyśmy być i jakimi chcielibyśmy, żeby inni nas postrzegali.
To skoro teraz rozmawiamy o samokontroli, to chciałabym się skupić na tych aspektach, które jesteśmy w stanie kontrolować. Czy to nie jest tak, że mamy złudne przeświadczenie o tym, że jesteśmy w stanie kontrolować wszystkie aspekty naszego życia, począwszy od diety, od sfery zawodowej, emocjonalnej, planowania wakacji, rodziny itd., a skończywszy na jakichś abstrakcyjnych rzeczach.
To jest poważny problem, ponieważ wiele z tych rzeczy, o których powiedziałaś, my mamy na nie wpływ, taki lub inny, większy lub mniejszy. Natomiast pytanie pozostaje, czy my powinniśmy to kontrolować, czy to jest dobre dla nas? To wszystko zależy od tego, jakie mamy zapotrzebowanie na kontrolę. To jest kwestia na poziomie podstawowych procesów poznawczych, czyli związanych z akceptacją złożoności informacji, dużego zalewu informacji, potrzeby uporządkowania otoczenia. Potrzeba silnego uporządkowania w naszym życiu, czyli ta kontrola, która nie zostaje w pełni zrealizowana, wymaga jeszcze większych zasobów do tego, żeby w dalszym ciągu to kontrolować. No to jest duży wysiłek.
Czy istnieje zatem złoty środek w samokontrolowaniu? Czyli żeby nie przesadzić z kontrolą, ale z drugiej strony, żeby się jej też zupełnie nie pozbyć. No bo przecież nie można chyba żyć bez kontroli. Myślę choćby o takich przykładach, jak przychodzenie punktualnie na spotkanie. Jeśli byśmy tej kontroli nie mieli, to całe zarządzanie, cała organizacja poszłaby do kosza.
Wszystko by się rozsypało, nie bylibyśmy w stanie żadnego celu zrealizować. Samokontrola jest między innymi oparta na zdolności do realizowania celów odroczonych kosztem celów doraźnych. Na czym to polega? Jeżeli czujemy potrzebę, żeby teraz zrobić to, to i to, ale wiemy, że w dalszej perspektywie jesteśmy w stanie zrealizować coś większego, to nie poświęcamy tego czegoś większego w dalszej perspektywie na rzecz tych rzeczy, które są teraz. Mogą nas ciągnąć bardzo różne rzeczy, na przykład, chcemy obejrzeć film, zjeść ciastko, zrobić coś, co jest szybką przyjemnością. Bez samokontroli, bez zdolności do tego, żeby tym impulsom ulegać, nie bylibyśmy w stanie tego czasu poświęcić na coś, co dla nas będzie bardziej korzystne, np. napisanie artykułu. Pytasz, czy można znaleźć złoty środek. Złoty środek należy znaleźć, tylko że dla każdego ten złoty środek będzie leżał zupełnie gdzie indziej. Są specjalne programy do pracy pomagającej ludziom trochę odpuścić z tej potrzeby kontrolowania.
Jak nauczyć się odpuszczać?
Kiedy dochodzimy do tego punktu, w którym czujemy, że powinniśmy sobie odpuścić, to po pierwsze myślę, że ważne jest przekonanie samego siebie dotyczące tego, że jakby ten cały złożony mechanizm związany z potrzebą kontroli, on nie jest rzeczą samą w sobie złą. Sednem problemu jest to, że po prostu przesadzamy. Znowu tak samo jak odpuścić jest to ważne słowo. Chodzi o to, żeby pozbyć się w tej sytuacji, zostawić siebie z benefitami związanymi z tą skłonnością, a pozbyć się całego tego balastu, prawda. Jak to zrobić? Są metody na to i niektóre są bardzo proste. Całkiem niezłą metodą i techniką są techniki relaksacyjne.
Dlaczego, mimo że kontrolujemy siebie, chcemy kontrolować innych?
Pomyślałem w tym momencie, że nam sformułowanie samokontrola wydaje się często bardzo fajne, a kiedy myślimy o kontroli innych, to już się robi z tym od razu w głowie jakiś poważny problem. I mi się od razu zapala też dzwonek alarmowy, bo co to znaczy kontrolować? Myślę sobie, że związek relacji partnerskiej zawiera pewien element związany z grą, zabawą, bardziej lub mniej poważną, bardziej lub mniej niebezpieczną, związaną z dominacją. Jesteśmy różnymi ludźmi i musimy w jakiś sposób, i chcemy, współkształtować to, co między nami się dzieje. Mamy po prostu potrzeby, mamy chęci, mamy plany, mamy marzenia, fantazje,które chcielibyśmy, żeby były zrealizowane. Pytanie brzmi pierwsze, czy my sami kontrolujemy wpływ, jaki wywieramy na drugą osobę. Nasze wyobrażenia na ten temat często są zupełnie sprzeczne z tym, co ta druga osoba rzeczywiście myśli, czuje i sądzi. My w ogóle mamy skłonność do tego, żeby stosować tak zwaną atrybucję, czyli przypisywania wpływu na wydarzenia, w zależności od sytuacji, w zależności od naszego usposobienia, w zależności nawet od tego,w jakim nastroju jesteśmy. Kiedy się skrzyżują dwie tego rodzaju nastawienia, może występować problem.
Do czego może prowadzić to kontrolowanie kogoś innego? Bardzo często doświadczamy takich momentów w życiu, że czujemy się przez kogoś kontrolowani. Na przykład dziecko może czuć się kontrolowane przez rodzica, czy też partnerka przez swojego partnera, a objawia się to we wszelaki sposób: nadmierna ilość pytań, kiedy wrócisz, gdzie byłeś, z kim się spotykasz. Kiedy relacja, czy partnerska, czy rodzinna, staje się już toksyczną?
Osoba, która jest ofiarą - jest obciążona tego rodzaju wymaganiami, swego rodzaju potrzebami swojego partnera czy partnerki. Często niestety nie reaguje odpowiednio wcześnie na to, w związku z czym ta cała spirala związana też z unormowaniem tej kontroli zaczyna albo się nakręcać, albo tak naprawdę nie pozwala na to, żeby z niej wypaść. Zaczyna się to zupełnie niewinnych sytuacji, np.: daj mi dostęp do maila, pokaż sms-a. Bardzo często kończy się to na indwigilacji. Nieprzypadkowo sklepy detektywistyczne w dalszym ciągu prosperują nieźle. To rzecz, która jest szkodliwa z dwóch powodów. Pierwszy powód jest związany z nieuzasadnioną, nadmierną, niekrzywdzącą ingerencją w samodzielność drugiej osoby. Tej osoby, dla której chcemy rzekomo jak najlepiej. Druga sprawa jest taka, że wiąże się to często z mechanizmem samonakręcającej się maszynki, która im bardziej jest niezaspokojona, tym bardziej tego zaspokojenia potrzebuje. Objawia się to tym, że im bardziej nie znajdujemy na przykład dowodów na wyobrażoną zdradę, tym bardziej będziemy szukać i tym bardziej jesteśmy niezadowoleni, że ich nie znajdujemy.
Mówimy teraz o związkach partnerskich, a chciałabym skupić się jeszcze na relacji dziecko-rodzic. Kiedy kontrola rodzicielska staje się kontrolą toksyczną?
Kiedy jest nadmierna. Dziecko ma swój świat, też potrzebuje swojej przestrzeni do rozwoju, też potrzebuje samodzielności. Kiedy chcemy wiedzieć absolutnie wszystko, tak bardzo drżymy o to, żeby dziecko nie napotkało np. na żadne straszne sytuacje związane z funkcjonowaniem w internecie, dlatego jesteśmy zmuszeni kontrolować dziecko w sieci.
Kiedy mówimy o kontroli rodzicielskiej, to w głównej mierze nasuwa nam się od razu myśl związana z kontrolowaniem dziecka w sieci. No i są takie programy, które umożliwiają to kontrolowanie, więc też należałoby tutaj pokusić się o zdrowy rozsądek i zastanowić się nad tym, jak daleko można w tym kontrolowaniu się posunąć. Ale zauważ, że kiedy dziecko jest małe i rodzic w imię dbania o jego poczucie bezpieczeństwa, stara się kontrolować jego zachowania, chcące uchronić je przed różnego rodzaju niebezpieczeństwami, to sięga po takie metody kontrolowania, które dotyczą też innych osób. Rodzice zaczęli wprowadzać monitoring w domach, kiedy zatrudniali nianie. Kiedy dziecko szło do przedszkola, to też mnóstwo rodziców pytało, czy jest monitoring w placówce. To łączy też z dalszym stopniem rozwoju dziecka. Rodzic chce kontrolować nauczycieli, kolegów, całe środowisko dziecka. Czy nie przesadzamy z tą kontrolą?
Gdzieś w nas tkwi głęboko i wiąże się to z chęcią bycia dobrym rodzicem. Przecież chce dla tego dziecka jak najlepiej i w związku z tym będę kontrolować nie tylko jego zachowania, ale też i to wszystko, co się wokół dziecka dzieje. Tak, troska i opieka to bardzo ważne rzeczy. Natomiast, to się czasem przeradza w projekt dziecko. Projekt dziecko polega na tym, że budujemy je sobie z odpowiednich klocków i musimy bardzo, bardzo mocno dbać i chuchać na ten nasz projekt, który jest tym dzieckiem, żeby on nie odchylił się od naszego wyobrażonego modelu związanego z tym, co jest dla tego dziecka dobre. To jest jednocześnie związane z naszą głęboką, bardzo rozbudowaną obecnie, nieufnością w stosunku do świata zewnętrznego. To nie jest kwestia tylko i wyłącznie taka, że teraz mamy narzędzia dotyczące tego, że możemy wszystko monitorować. Ja mam wrażenie, że my coraz bardziej chcemy po prostu na wszystko patrzeć,wszystko widzieć. Jeżeli dziecko zniknie nam z horyzontu, to wiadomo, że potencjalna szeroka rzesza osób, które chciałyby mu zrobić krzywdę, już tylko czyha. Ta skłonność nasza do tego, żeby wiedzieć o dziecku wszystko, jest przesadna dla nas, ale i dla dziecka.
Kiedy tak opowiadałeś o kontroli rodzicielskiej, to gdzieś pojawiła mi się myśl, że kontrolę bardzo łatwo jest połączyć z lękiem.Czy za każdą kontrolą, czy samokontrolą, czy kontrolą w związku skrywa się lęk?
Ryzyko lęku jest bardzo silnie wpisane w procesy. Co więcej, rozwój, taki mechanizm spirali, związany z niezaspokojoną kontrolą i lękiem, to jest combo, które trudno rozbroić. Źródłowo to nie jest kwestia lękowa, ale są i tacy, którzy powiedzą, tworząc zupełne fantazje, że zawsze u źródeł wszystkiego leży lęk, ale to nie jest prawda.
Jaka ta kontrola jest? Dobra, czy zła? Mam poczucie, że mimo wszystko ta kontrola nie jest zbyt dobrym narzędziem, po które często sięgamy, ale mimo wszystko bez niej trudno byłoby nam żyć.
Jeżeli mówimy o rzeczach, które są związane ze zjawiskami dotyczącymi umysłu, to ja bym odradzał stosowanie terminologii dobra-zła. No po prostu jest. I może się przejawiać w sposób, który jest toksyczny, zły, patologiczny, niefajny, a może się przejawiać w sposób fantastyczny. Kontrola to jest termin bardzo niejednolity, niejednoznaczny. Różnorodne zjawiska pod tym się kryją.
Skłonność do nadmiernej kontroli, takiej nadmiernej, która zaburza nasze relacje, nasze dobre funkcjonowanie, no warto sobie z tym spróbować coś zrobić.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
16:06
Śniegu jak na lekarstwo
-
14:59
Wojewoda małopolski: "W Centrach Integracji Cudzoziemców nie będzie nielegalnych imigrantów"
-
14:34
Kraków Airport inwestuje. W tym roku może obsłużyć 12 milionów pasażerów, a do 2045 - nawet 25 milionów
-
14:15
Spowiedź - sakrament "opresji?"
-
14:12
Ptyś w polskim języku i kuchni – co kryje to słowo?
-
14:05
Głos, który wstrząsnął operą. "Maria Callas była zjawiskiem w historii światowej wokalistyki"
-
14:05
Mocna kryminalna powieść i Kraków jako miejsce akcji. Tadeusz Łomnicki czyta fragmenty "Głodu" Idy Sol
-
13:46
Freja ma już klasę lawinową „A”. Może pomagać w zagranicznych akcjach
-
13:10
Kraków Airport jak lotnisko w Wenecji? „Możemy grać w pierwszej lidze europejskiej”