Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Zbigniewem Nęckim, psychologiem społecznym z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Niedawno jeden z posłów mówił, że jesteśmy jak Tutsi i Hutu. Patrząc na to, co się dzieje w Sejmie, może się wydawać, że ta spirala niechęci czy nienawiści coraz bardziej się nakręca. Pan ma takie wrażenie?
- Widzę eskalację i narastanie niechęci. Przewiduję, że będzie się to ciągnęło dalej aż do poczucia pełnej kontroli przez jedną ze stron sceny politycznej. To niebezpieczny trend i kierunek. Nie ma co żartować. Tak się dzieje, że najpierw coś widzimy. Jedni politycy widzą drugich, ale tendencyjnie. O tym nie wiedzą. Każdy jest przecież obiektywny i sprawiedliwy. W naszych oczach siedzi tendencyjność, owe słynne okulary. Chcesz kogoś widzieć źle to wkładasz czarne. Po widzeniu przychodzi nazywanie. Nazywamy się obelżywie i negatywnie. Jak widzę coś złego, to mówię, że to dziadostwo trzeba wyplenić. To te wzajemne określenia. Po nazywaniu idzie działanie. Kto jest niszczycielem, trzeba go zniszczyć. Jest spirala. Widzę, nazywam, działam i usprawiedliwiam działanie wyższą koniecznością społeczną i sprawiedliwością. Psychologicznie rzecz biorąc, strony, które się atakują, mają poczucie spójności i sprawiedliwości. Morał jest smutny. Jak nie pojawi się głos z nieba, który powie: otwórzcie oczy, patrzcie obiektywnie, to będzie źle.
Mówi pan o głosie z nieba. Może jednak tragedia, która by wstrząsnęła? Niedawno w Sejmie słyszeliśmy dyskusję o tym kto, kogo miałby zastrzelić. Przed nami kilka manifestacji w ten weekend.
- Takie wypowiedzi nie są dosłowne. To retoryczne chwyty, które mówią o napięciu, które obie strony czują. Nie można tego traktować poważnie, ale samo pojawienie się tych słów jest złym symptomem. Nazywanie tego to krok w kierunku instytucjonalizacji konfliktu. Skąd się bierze poczucie krzywdy? Z tego, że ktoś grozi moim interesom. Chcę się bronić. Po poczuciu krzywdy jest złość. Są te słowa i działania a potem poznawcze procesy. Skąd moja złość? Z tego co się dzieje od tej drugiej osoby. Trzeba wyeliminować i zniszczyć. Potem już tylko zachowanie, czyli demonstracje, atakowanie i przepychanki. Do tego czynniki oficjalne – wojsko będzie z nami. Czym to grozi? Szkoda mówić. Mur powstaje szybko w głowach ludzi, potem w wypowiedziach, następnie w działaniu i środowisku. Między zaimkiem „my” i „oni” pojawi się przepaść. To wisi u nas i zaczyna się realizować.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to nas nie dotyczy, to poziom polityków. Jednak dziennikarze też potrafią być traktowani tak a nie inaczej. Także pan profesor należy do tej elity uniwersytecko-medialnej. Nie wszystkim się to podoba.
- Niektóre wersje dziennikarstwa są odmienne od innych. Jest masa przykładów, gdzie dziennikarze zaangażowani ideologicznie prezentują stanowisko jednostronne. Moja sytuacja medialno-uniwersytecka też bywa kontrowersyjna. Wiele osób uważa to za niewłaściwe. Ja nie powinienem mówić o bieżącej sytuacji. Czując swoje powołanie, jako psychologa społecznego, który ma żyć w bieżących wydarzeniach, będę komentował. Chciałbym, żebyśmy próbowali rozumieć mechanizm tego, co się dzieje. Od tego chciałbym być. Życie społeczne nie tylko jako nauka, ale także jako pragmatyka. Właśnie dlatego proszę o uwagę. To co się dzieje na górze, to nie moja sprawa, ale ich? Nie. 500+ czy gimnazja dotkną nas wszystkich. To wielka idea polityki. Polityka dzieje się daleko, ale dotyczy wszystkich. To, że ja mówię „niech robią, co chcą”, jest wygodne. Dojdzie jednak do nas wszystkich wpływ decyzji podejmowanych na górze. Zmiany mogą być na plus. Oby tak było, ale to nie zabawa świętych, ale nasza rzeczywistość. Dlatego proszę o posiadanie swojego zdania. Należy go bronić na rożne sposoby. Wtedy konflikt nie musi prowadzić do wojny, ale do nowych rozwiązań społecznych.
Przywołam opinię dr. Flisa z UJ, który mówi, że to wrestling. Niby się okładają, krzyczą, ale wszystko jest udawane a po awanturach idą razem na mielonego do bufetu sejmowego. To wrestling czy to się dzieje na poważnie?
- Wrestling jako walka pozornych bokserów byłby fajnym porównaniem, ale w życiu społecznym zaczyna się od żartobliwego pykania się a szybko zamienia się w potyczkę i porządne bijatyki. Nie żartujmy z tego. To wprowadzenie do poważnych problemów. To będzie radykalne konfliktowanie społeczeństwa. Nie zgodzę się, że to zabawna chwila, chociaż czasem może tak być, że się pokłócimy a jak nie będzie kamer to pójdziemy na herbatę. Chyba ten etap mamy już niestety za sobą. Teraz jesteśmy nie na granicy wrestlingu, tylko całkiem normalnego boksu, w którym jest ból, krzywda i niszczenie ludzi.