Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Ewą Nowińską, kierownikiem Katedry Prawa Mediów i Reklamy w Instytucie Prawa Własności Intelektualnej UJ.
Inicjatywa „Uczciwe media” to z pani perspektywy inicjatywa czysto polityczna czy inicjatywa, która diagnozuje stan części mediów?
- To trudno powiedzieć. Uczciwość w mediach powinna być z założenia. Prawo prasowe nakłada etykę zawodową. To zawiera w sobie uczciwość. Nie można jednak generalizować, że media są nieuczciwe. Są media bardziej, mniej i nieuczciwe. Nieuczciwość to jednak nie jest główny kierunek mediów. Tutaj bym się sprzeciwiała.
Po II turze wyborów jeden z senatorów z prawicy mówił w Radiu Kraków, że to co robiły media w kampanii to była Korea Północna i Białoruś.
- To brutalne, nieobiektywne i skrajne stanowisko. Wolno jednak i tak w ramach wolności wypowiedzi. Uczestnicząc jednak w obiegu publicznym trzeba ważyć słowa. Były omyłki jednorazowe i szybko prostowane. Jak się zorientowano o nieprawidłowości informacji to było szybkie prostowanie. Zawsze głośno się krzyczy jak nie ma się pewności lub wtedy jak nagle poczuło się siłę.
Z drugiej strony można wskazać na brutalne ataki w sieci na Bronisława Komorowskiego. To można porównywać?
- Nie sądzę. Ataki wobec Bronisława Komorowskiego były bardzo brutalne z prawej strony. W to się wpisała kampania wyborcza. Bardziej poobijany z kampanii wyszedł pan Komorowski.
Wracając do inicjatywy „Uczciwe media”...
- Z perspektywy moich lat zaczynam myśleć, że wraca cenzura. Jak media podają nieprawdę to od tego są sądy. To jest jednak okropna inicjatywa. Ona podważa coś, co w społeczeństwie należy budować. Chodzi o poziom zaufania i umiejętności własnej oceny tego co do nas trafia od mediów.
Czyli to inicjatywa polityczna i antagonizująca środowiska?
- Jak zwykle. Antagonizująca i wbijająca kolejną wątpliwość w rozchwiane poczucie bezpieczeństwa nas wszystkich.
Pewnie wyborcy mają wątpliwości co do relacjonowania przez media tego, co się działo w trakcie kampanii. Jak odzyskiwać zaufanie?
- Nie uda się tego zrobić jak stale będziemy podważać co mówią obie strony. Język mediów się zbrutalizował. Brak odpowiedzialności za słowa rozchwieje zaufanie ludzi do mediów. Szkoda. Media są przecież głównym przekaźnikiem.
Może rzeczywista interpretacja świata polityki przenosi się do sieci. Słyszałem opinię, że to sieć zdecydowała o wygranej Andrzeja Dudy.
- Trudno lekceważyć sieć. Ona jest nie do opanowania i żyje własnym życiem. Z działalnością w sieci będziemy mieli długo do czynienia. To jest śmietnik.
To jest do uporządkowania?
- Nie widzę w najbliższym czasie takiej możliwości. Ostatnio słychać, że należy budować w ludziach samodzielność myślenia, ocen i odpowiedzialności za słów. To, że jest tyle błota, które się wylewa w internecie wynika z frustracji własnych ludzi. Dopóki odbiorca tego nie zobaczy, będzie do tego brutalizmu w sieci przywiązywać wagę. Może trzeba ukształtować inny poziom odbioru i własnych ocen społecznych.
Media panią w kampanii zaskoczyły na plus czy na minus?
- Było to do przewidzenia. Oglądając media na lewo widać, że niektóre mają niesmak w stosunku do własnej postawy, która nie pokazywała obiektywnie osiągnięć byłego prezydenta. To było zestawienie starszego pana z młodszą siłą. To nie jest prawdziwy obraz.
Czyli one same nie wypełniły swojego zadania?
- Takie mam wrażenie. Nie można było tak mało obiektywnie pokazywać starszego pana, nie pokazując doświadczeń, które za nim stoją. Nie pokazano potrzeby wyboru między doświadczeniem a siłą młodości. To dwie takie same wartości. Pokazano siłę młodości i pana, który nie potrafił w sytuacji brutalnej walki zająć brutalnego stanowiska.
To kwestia warsztatu czy refleksji?
- Jedno i drugie. Tego moim zdaniem zabrakło. Uczymy się jednak.